Polski sąd zmniejszy karę skazanej na dożywocie w Irlandii? Stara się o to rodzina Marty

Marta Herda odsiaduje dożywocie w Irlandzkim więzieniu. Sąd uznał, że z premedytacją zamordowała swojego znajomego, wjeżdżając samochodem do zatoki. – W Polsce mogłaby odpowiadać za wypadek ze skutkiem śmiertelnym, a za to jest osiem lat więzienia – mówi Wirtualnej Polsce Monika Łyżwa, siostra Marty.

Polski sąd zmniejszy karę skazanej na dożywocie w Irlandii? Stara się o to rodzina Marty
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Mieśnik

20.11.2018 | aktual.: 20.11.2018 13:08

Rodzina Marty współpracuje w prawnikami, którzy analizują możliwość sprowadzenia kobiety do Polski. – Najpierw musimy się postarać o to, by Irlandia wydała nam Martę. Tamtejszy sądu musi wydać zgodę na to, by mogła stanąć przed polskim sądem. Prawnicy sprawdzają, jakie są możliwości przetransportowania Marty do kraju – mówi Monika Łyżwa.

Z podobnego rozwiązania skorzystał Jakub Tomczak. W 2006 r. został skazany w Wielkiej Brytanii na podwójne dożywocie za brutalny gwałt. Został jednak przetransportowany do Polski, gdzie sąd zmniejszył mu karę do 22 lat.

Osiem lat zamiast dożywocia

Rodzina Marty Herdy liczy na to, że w jej przypadku także będzie to możliwe. - Jeśli Irlandia się zgodzi na postawienie Marty przed polskim sądem i przeniesienie wyroku na grunt polski, to u nas za wypadek ze skutkiem śmiertelnym mogłaby dostać maksymalnie osiem lat więzienia. Kara mogłaby być jeszcze niższa, bo Marta nie miała nigdy problemów z prawem, a część kary już odsiedziała - mówi siostra Polki.

W Irlandii Marta została skazana za morderstwo z premedytacją po tym, jak prowadzony przez nią złoty volkswagen przebił barierki i wpadł do kanału portowego. Polce udało się wypłynąć. Utonął jednak jej znajomy Csaba Orsas. Kobieta została oskarżona o morderstwo po tym, jak prokuratura i sądy dwóch instancji uznały, że za jej winą przemawia m.in. to, że przed wypadkiem otworzyła okno po swojej stronie, miała świadomość, że jej znajomy nie umie pływać i mimo chłodnej pogody była lekko ubrana, co miało ułatwić jej wypłynięcie.

"Wjechałam do wody"

28 lipca 2016 r. sąd irlandzki skazał ją na bezwzględne dożywocie za morderstwo z premedytacją, dokonane przy użyciu samochodu, którym umyślnie spadła z czterech metrów do zatoki w porcie Arklow. Śledczy wskazywali w czasie procesu, że o winie Polki świadczą m.in. słowa, jakie wypowiedziała po wypadku: "I drove into the water", czyli "wjechałam do wody". Uznano, że w ten sposób przyznała się do winy, bo gdyby była niewinna, powiedziałaby "wpadłam do wody".

Zmarły Csaba Orsas był nieszczęśliwie zakochany w Polce. Marta zeznała, że w czasie jazdy ją zaatakował i to doprowadziło do wypadku. Wcześniej miał grozić, że odbierze sobie życie, jeśli kobieta zerwie z nim kontakt.

11 z 12 ławników uznało Martę winną wypadku. Wcześniej zrobiły to irlandzkie media, które niemal od dnia wypadku nazywały ją "ice queen killer", czyli "lodową morderczynią". Dziennikarze pisali o "diabelskiej kelnerce, która wolała utopić kolegę z pracy, niż oddać mu swoje serce z lodu". Gdy z okazji świąt Marta nagrała dla swoich siostrzeńców wideo, na którym czyta dzieciom bajkę, irlandzkie gazety stwierdziły, że "straszy dzieci".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (312)