PolskaPolska stacja w Antarktyce ma 40 lat; jej przyszłość jest niepewna

Polska stacja w Antarktyce ma 40 lat; jej przyszłość jest niepewna

Istniejąca od 40 lat Polska Stacja Antarktyczna zmaga się z niedofinansowaniem - pilnej naprawy wymaga np. infrastruktura. Bez placówki Polska utraci możliwość uczestnictwa w podejmowaniu decyzji o przyszłości Antarktydy - alarmują naukowcy.

Polska stacja w Antarktyce ma 40 lat; jej przyszłość jest niepewna
Źródło zdjęć: © AFP | ANTARCTIC OCEAN ALLIANCE

Problemy wynikają m.in. z położenia głównego budynku Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego. W momencie, gdy został wzniesiony 40 lat temu, znajdował się kilkanaście metrów od morza; teraz przy wysokich stanach wód jest to niecały metr.

- Proces erozji jest nieunikniony. Spodziewamy się, że w każdej chwili może dojść do dużego sztormu i jedno skrzydło trzeba będzie wyłączyć z użytkowania - powiedział w rozmowie z PAP dr hab. Robert Bialik, kierownik Zakładu Biologii Antarktyki Instytutu Biofizyki i Biofizyki (IBB) PAN - placówki, która zarządza stacją.

Wiele do życzenia pozostawia również stan techniczny 40-letniej konstrukcji. Utrzymaniu infrastruktury stacji nie sprzyjają antarktyczne warunki klimatyczne, m.in. z powodu obecnej w atmosferze soli.

O środki na budowę nowego budynku IBB PAN zabiega w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Budowę nowego budynku stacji, w tym kilku nowych laboratoriów i części mieszkalnej, wyceniono na ok. 90 mln złotych. Gotowy jest projekt stacji. Bialik zwraca uwagę, że w kosztach budowy ujęto również transport materiałów budowlanych, który pochłonie połowę tej sumy.

Jak poinformował dr hab. Bialik, odpowiedzi z resortu nauki w tej sprawie naukowcy spodziewają się "w najbliższych dniach". Do momentu publikacji tego tekstu MNiSW nie odpowiedziało na temat ewentualnego sfinansowania tej inwestycji.

Obecnie roczna dotacja na działalność stacji wynosi ok. 6 mln zł (pięć lat temu była to kwota dwa razy mniejsza). Środki przeznaczone są na zabezpieczenie logistyczne - czarter statków transportowych, zatrudnienie pracowników, wyżywienie, paliwo czy naprawę sprzętów.

- To kwota całkowicie niewystarczająca na funkcjonowanie. Nie jest możliwy zakup nowych sprzętów, a część infrastruktury ma tyle lat, co stacja - zauważa dr hab. Bialik. Według szacunków władz stacji zakup nowego sprzętu oraz samo "funkcjonowanie stacji na odpowiednim poziomie" wymaga ok 10 mln zł.

Zgodnie z rozporządzeniem MNiSW stacja uznawana jest za tzw. specjalne urządzenie badawcze (SPUB). Funduszy na SPUB nie można przeznaczyć np. na zakup środków trwałych, co uniemożliwia wymianę przestarzałego sprzętu na nowy. - W konsekwencji remontujemy amfibie, koparki czy spychacze, mające po kilkadziesiąt lat - zauważa koordynator ds. logistyki antarktycznej w Instytucie Biofizyki i Biochemii PAN dr Dariusz Puczko.

Od 2012 r. dotacja wzrosła, zmienił się też operator stacji. Obecnie jest nim IBB PAN (wcześniej był to Zakład Biologii Antarktyki PAN). W tym czasie dokonano kilku inwestycji, np. odnowiono elektrownię, która spala obecnie niemal o połowę mniej ropy, niż kiedyś (teraz ok. 60 tys. litrów rocznie).

Polska - jako jeden z sygnatariuszy Układu Antarktycznego - znajduje się w gronie 29 państw konsultatywnych, które mogą podejmować decyzje na temat działalności człowieka na terenie Antarktyki. - Obecność badaczy w tym rejonie to tylko jeden z elementów w rozgrywce o wpływy polityczne nad strefą, która nie ma właściciela - zwraca uwagę Bialik.

Jednym z warunków pozwalających dołączyć do tego grona jest prowadzenie istotnej pracy naukowo-badawczej, jak założenie stacji naukowej lub wysłanie wyprawy naukowej. Musi być też zgoda pozostałych państw układu.

Jak zauważa Bialik, nikt nie kwestionuje prawa Polaków do prowadzenia badań w Antarktyce. Przyszłość tych badań zależy jednak od finansowania i utrzymania sprawnej infrastruktury.

- Nas nikt stamtąd nie wyrzuci, jeżeli się sami stamtąd nie wyrzucimy - kwituje badacz.

Sygnatariusze układu zgodzili się na wykorzystanie Antarktyki wyłącznie w celach pokojowych i zakaz działalności o charakterze zbrojnym. Zgodnie z postanowieniami Protokołu o ochronie środowiska do Układu w sprawie Antarktyki (od 1998 r.) rejon ten traktowany jest jako olbrzymi rezerwat przyrody: nie wydobywa się tam surowców. Po upływie pół wieku, a więc w 2048 r., postanowienia, w tym - dotyczące zakazu wydobywania surowców, mogą się jednak zmienić.

- Antarktyka kryje w sobie bogate, ale na razie trudno pozyskiwalne zasoby. Jednak na skutek zmian klimatycznych są coraz łatwiej dostępne i pokusa będzie rosła - zauważa dr Puczko.

MSZ poinformowało, że w 2048 r. każda strona układu może wnioskować o zwołanie "konferencji przeglądowej Protokołu". - To postanowienie też bywa mylnie interpretowane jako powodujące +wygaśnięcie+ protokołu, podczas gdy w istocie chodzi jedynie o możliwość dokonania przeglądu stosowania protokołu - zaznaczył resort.

MSZ przypomniało, że na ostatnim spotkaniu państw-stron Układu Antarktycznego w 2016 r. przyjęto (przy poparciu Polski) rezolucję. Wyrażono w niej przekonanie, że zapis protokołu o ochronie środowiska, dotyczący zakazu działalności innej niż naukowa, w odniesieniu do zasobów mineralnych (co w praktyce oznacza działalność wydobywczą), będzie obowiązywał także po 2048 r. - informuje MSZ zwracając uwagę, że zobowiązanie w tej kwestii nie wygasa automatycznie.

Ważnym elementem Układu Antarktycznego jest zamrożenie roszczeń terytorialnych do Antarktydy. Jeszcze przed przed wejściem w życie układu - do terenu, na którym stoi polska stacja, roszczenia zgłosiła Wielka Brytania, Chile i Argentyna. - Biorąc pod uwagę postanowienia układu w sprawie Antarktydy, Polska obecnie nie planuje zgłaszania roszczeń terytorialnych do Antarktyki - poinformowało MSZ.

Zapytany o przyszłość kontynentu - Bialik uznał, że społeczność antarktyczna będzie się rozbudowywała. W ostatnich latach chęć przystąpienia do układu zgłaszają kolejne państwa (w 2015 roku sygnowały go Mongolia, Kazachstan i Islandia - bez prawa głosu).

Obecnie za priorytet uznaje się wolność prowadzenia badań naukowych na terenie Antarktyki. Zauważalna jest jednak obecność wojskowych na tym terenie - mówi Bialik.

- Wiele stacji, nawet w sąsiedztwie Arctowskiego, to miejsca zarządzanie przez resorty obrony różnych państw; co prawda naukowcy prowadzą na nich badania, ale są tam tylko gośćmi. Polska stacja jest pod tym względem wyjątkowa - bo jest zarządzana i użytkowana wyłącznie przez naukowców - wyjaśnia dr Dariusz Puczko.

Bialik dodaje, że tylko dzięki współpracy z Chile i Argentyną możliwe jest skuteczne zarządzanie stacją. Jeśli chodzi o transport ludzi do stacji i z niej - Polacy najczęściej korzystają z infrastruktury właśnie tych krajów.

Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego znajduje się na półkuli południowej w archipelagu Szetlandów Południowych, na wyspie Króla Jerzego. Częściowo 1998 r. przeszła remont - wymieniono wówczas część mieszkalną, położono też nowy dach. Pozostała infrastruktura konserwowana jest od 40 lat. Stacja rozpoczęła działalność 26 lutego 1977 r. Od tego momentu nieprzerwanie korzystają z niej polscy badacze. Jest ona nieformalną polską "ambasadą" na jedynym niezamieszkanym kontynencie.

antarktydastacjaantarktyka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (62)