Polska niszczy krew od dawców, a potem kupuje ją za granicą
Co roku w wakacje słyszymy apele, by oddawać krew, ponieważ kończą się jej zapasy. Polacy chętnie dzielą się tym życiodajnym płynem. Aktywnych krwiodawców jest ponad 700 tys. Ale – jak ujawnia Najwyższa Izba Kontroli – z roku na rok niszczy się coraz więcej krwi. W ciągu czterech lat zutylizowano 275 tys. litrów. Jednocześnie Polska co roku wydaje około 150 mln zł na składniki krwi, które kupuje za granicą.
NIK alarmuje, że w Polsce może zabraknąć krwi i jej składników niezbędnych do leczenia i ratowania pacjentów. W 2013 r. krew oddało 624 tys. osób, a przetoczono ją 641 tys. chorych. Liczba osób, które ją oddawały, rośnie, ale też coraz częściej jest odrzucana, np. z powodu zbyt niskiego poziomu żelaza czy przyjmowanych leków.
Na dodatek, Polska co roku niszczy dziesiątki tysięcy litrów krwi i jej składników. Jak wynika z raportu NIK, w 2010 r. utylizowano 4,9 proc. zapasów, a w 2013 r. już 7,4 proc. W sumie w ciągu czterech lat zniszczono 275 tys. litrów.
- Niszczone jest osocze, czyli jeden z głównych składników krwi. Nie można go przetrzymywać dłużej niż trzy lata, ponieważ traci swoją wartość – mówi WP krajowy konsultant w dziedzinie hematologii prof. Wiesław Jędrzejczak. Osocze jest niszczone, ponieważ w Polsce nie ma ośrodka jego przetwarzania. - Dlatego Polska jednocześnie niszczy składniki krwi i je kupuje za granicą, co jest bardzo drogie – wyjaśnia prof. Jędrzejczak. Rocznie zakupy leków produkowanych z osocza kosztują około 150 mln zł.
Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski potwierdza słowa hematologa. - Polska, jako jeden z nielicznych już dużych krajów europejskich, nie ma do tej pory własnej fabryki przetwarzającej osocze na produkty - wyjaśnia. Ten problem nie został rozwiązany od lat 90., kiedy próbowano uruchomić fabrykę frakcjonowania osocza.
Na dodatek na razie nie ma nadziei na to, że coś się zmieni. - Ostatnim razem było trzech oferentów, którzy chcieli zbudować fabrykę frakcjonowania osocza, ale główny się wycofał. Nowy przetarg nadal nie został ogłoszony, a to oznacza, że w najbliższych latach sytuacja się nie zmieni - podkreśla prof. Jędrzejczak. I dodaje, że koszt budowy fabryki sięgnąłby maksymalnie 100 mln zł. - To niewiele w porównaniu z oszczędnościami, jakie byśmy mieli z powodu tego, że nie trzeba by było sprowadzać leków z zagranicy - wyjaśnia hematolog.
- Niestety informacje na temat tego, że jednocześnie niszczy się składniki krwi i kupuje za granicą, są bardzo niebezpieczne. Polacy są gotowi oddawać krew honorowo, ale gdy usłyszą, że idzie ona na śmietnik, mogą przestać to robić. Dlatego jak najszybciej trzeba rozwiązać problem osocza – mówi krajowy konsultant w dziedzinie hematologii.
Zobacz, jak wygląda urządzenie do wyszukiwania żył:
Magda Kazikiewicz, Wirtualna Polska