Polska niestałym członkiem rady Bezpieczeństwa ONZ - to historyczny sukces? Leszek Miller: nieprawda
- Polski rząd spotka się ze wzruszeniem ramion - powiedział w #dzieńdobryWP były premier Leszek Miller. Tymi słowami odniósł się do informacji, że Polska miałaby na Radzie Bezpieczeństwa podjąć temat katastrofy smoleńskiej. - Czyżby wnioski komisji Berczyńskiego, Macierewicza nie były już aktualne, skoro trzeba to wyświetlać? - zapytał.
- To nie jest jakieś wielkie osiągnięcie, a na pewno mówienie, że to jest jakiś historyczny, bezprecedensowy sukces, to nie jest prawda - powiedział Miller w porannym programie WP. W ten sposób skomentował wybranie Polski na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Tłumaczył, że to już szósty raz.- Cztery razy byliśmy członkiem Rady Bezpieczeństwa za czasów Polski Ludowej, raz za czasów rządów SLD-PSL i teraz szósty raz - mówił. Jak podkreślił, jest to jednak powód do gratulacji. Zwrócił uwagę na prestiż. - Super, tylko że teraz jest pytanie, z jakim planem polska dyplomacja, polski rząd przystępuje do tej godności - stwierdził.
Zwrócił też uwagę, że inne kraje się wycofały. - Zwłaszcza Bułgaria - zaznaczył.
Katastrofa smoleńska na tapecie RB ONZ
Krzysztof Szczerski, minister z Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy powiedział, że tragedia w Smoleńsku łączy się bezpośrednio z bezpieczeństwem narodowym. Czy dlatego powinno się podjąć ten temat na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa?
Miller nie ma wątpliwości, że nie. - Jeżeli się czegoś od Polski oczekuje to tego, że wniesie jakiś ciekawy pomysł na temat bezpieczeństwa międzynarodowego, kooperacji międzynarodowej, inicjatyw, które zmierzałyby do utrwalenia pokoju - mówił.
Jak podkreślił, w Polsce od czasu do czasu mówił się, że wszystko ws. katastrofy smoleńskiej jest jasne - że doszło do zamachu, wybuchła bomba termobaryczna. Skoro tak, to "po co zaprzątać uwagę takiemu szacownemu ciału, jak Rada Bezpieczeństwa ONZ" - zapytał były premier.
Zaznaczył jednocześnie, że nie ma ona kompetencji, by wyciągać konsekwencje wobec winnych.