Polska nie zapłaci za Turów? Stanowczy głos z PiS
- Polska już wielokrotnie proponowała stronie czeskiej różne rozwiązania, które prowadzą do polubownego załatwienia tego sporu. Wielokrotnie strona czeska deklarowała, że sprawa właściwie jest załatwiona, że te warunki są dla nich akceptowalne, że ewentualnie trzeba tylko parę szczegółów sformalizować. Po czym za jakiś czas się okazywało, że jednak nie i tak od nowa - mówił gość programu "Newsroom WP", wiceminister infrastruktury Marcin Horała pytany o trwający z Czechami spór o elektrownię w Turowie. Według niego, przeciągające się rozmowy i brak porozumienia w tej sprawie to efekt trwającej u naszych południowych sąsiadów kampanii wyborczej. - Koniec końców dojdziemy pewnie do porozumienia po wyborach w Czechach, czyli około połowy października - dodał gość Mateusza Ratajczaka. Dopytywany czy do tego czasu Polska będzie płacić zasądzone przez TSUE kary, Horała stwierdził, że "nie ma o tym mowy". Zaznaczył, że gdyby Unia Europejska zdecydowała się odejmować na poczet kar zasądzoną kwotę ze środków wypłacanych Polsce, to rząd może je sobie "dyskontować" z pieniędzy, które wpłaca do budżetu Wspólnoty. - W tej całej sprawie stronę czeską można zrozumieć, ma swoje racje. Strona polska też chce dbać o swoje. To, co spowodowało tu zaognienie sytuacji, to absolutnie nieracjonalne zachowanie TSUE - oświadczył Horała. W jego ocenie, unijny trybunał wydając postanowienie w sprawie Turowa przekroczył swoje kompetencje. Zaznaczył, że Polska przed jego ogłoszeniem przedstawiła unijnym sędziom swoje racje. Nie zostały one jednak uznane. - TSUE zachował się w sposób nieracjonalny. Być może jest jakiś błąd po stronie polskiej, bo założenie było takie, że mamy jednak do czynienia z poważnymi, rozsądnymi ludźmi, zachowującymi się w granicach prawa - oświadczył.