Polska jest poważnie zagrożona - Rosja nas pogrąży?
Niemieckie media ostro krytykują władzę i instytucje, które nadal nie są w stanie wykryć źródła groźnej bakterii EHEC. Liczba śmiertelnych przypadków zarażenia wzrosła do 22, coraz więcej osób trafia do już przepełnionych szpitali. A zwykli Niemcy skarżą się na chaos informacyjny. Tymczasem bakteria dotarła tez już do USA. Zarażone są cztery osoby. - Polska jest w tej chwili poważnie zagrożona, jeśli chodzi o rynek owoców i warzyw, bo zamknięty rynek rosyjski to rocznie strata w granicach jednego miliarda euro - alarmuje minister rolnictwa Marek Sawicki.
07.06.2011 | aktual.: 07.06.2011 16:06
Narzekają też rolnicy, bo konsumenci przestali kupować ogórki, sałatę i pomidory, a ostatnio także kiełki, które w ostatnich dniach "posądzono" o rozsiewanie zarazy. Na polach i w hurtowniach marnują się tony żywności. Rolnicy liczą na wsparcie Unii Europejskiej, w przeciwnym razie grozi im ruina finansowa.
W Polsce jedna osoba z pewnością zatruła się bakterią E.coli. Cztery osoby są podejrzane o zakażenie się tym drobnoustrojem. Podejrzani o zachorowanie są dwaj mężczyźni w Szczecinie. Oprócz tego podejrzewa się zakażenie u kilkuletniego chłopca z Giżycka i jego 68-letniej opiekunki. Siedmioletni chłopiec w poważnym stanie leży od piątku w jednym z warszawskich szpitali. Najprawdopodobniej powodem choroby dziecka było wtórne zakażenie od ojca, który wrócił chory z Niemiec. Dyrektor warmińsko-mazurskiego sanepidu Janusz Dzisko poinformował, że u pacjentki z Giżycka wystąpiła krwawa biegunka.
Z kolei jeszcze wczoraj poprawił się stan 28-letniej szczecinianki, która z pewnością jest zakażona pałeczką E.coli typu 0104. Wykluczono podejrzenie zakażenia u 70-letniego mężczyzny z Łodzi.
Polscy rolnicy szacują na 22 miliony złotych swoje straty z powodu wybuchu epidemii wywołanej bakterią E.coli i wprowadzonego rosyjskiego embarga na import warzyw z Unii Europejskiej. Takie dane przekazał minister rolnictwa Marek Sawicki. Uczestniczy on w Luksemburgu w nadzwyczajnym spotkaniu szefów resortów rolnictwa 27 państw, na którym omawiane ma być finansowe wsparcie dla producentów warzyw i owoców w całej Wspólnocie. Minister rolnictwa podkreślił, że Polska będzie domagać się pełnych rekompensat dla rolników, którzy nie mogą sprzedać swoich produktów, lub sprzedają po zaniżonych cenach.
- Polska jest w tej chwili poważnie zagrożona, jeśli chodzi o rynek owoców i warzyw, bo zamknięty rynek rosyjski to rocznie strata w granicach jednego miliarda euro. To są bardzo poważne pieniądze, to może doprowadzić do ruiny kilkaset tysięcy gospodarstw w Polsce - tłumaczył minister rolnictwa.
Tymczasem rolnicy z Polski, jak i pozostałych krajów Unii Europejskiej, mogą stracić jeszcze więcej, bo władze w Moskwie wprowadzają kolejny zakaz - tak informują dyplomaci w Luksemburgu. - Na liście rosyjskiej prawdopodobnie pojawiły się truskawki i maliny, więc to jest kolejne ograniczenie sprzedaży - powiedział minister Sawicki.
Komisja zamierza przeznaczyć 150 milionów euro na pomoc producentom warzyw w całej Wspólnocie i już pojawiają się głosy, że to za mała kwota.
Władze Niemiec uspokajają
Minister rolnictwa i ochrony konsumentów Ilse Aigner zapewnia, że wszystkie służby pracują jak należy a wykrycie źródła zakażenia nie jest wcale proste. Jednak po kolejnej wpadce z kiełkami, które miały zawierać szczep EHEC, Niemcy już nie wierzą w to, co słyszą od przedstawicieli władzy. Minister Aigner nadal zaleca niejedzenie surowych warzyw - nic więcej nie może zrobić.
Bulwarówka "Bild" pyta wprost: "Dlaczego nie są w stanie zapanować nad chaosem?" Gazeta cytuje ekspertów, którzy twierdzą, iż władze kompletnie nie panują nad sytuacją. Nie ma centralnego zarządzania, nie ma nikogo kompetentnego, kto ogarnąłby całość problemu. Pojawiły się też apele o przebudowanie Instytutu Roberta Kocha tak, by był swego rodzaju "policją ds. epidemii", która mogłaby działać w całym kraju, interweniując tam gdzie jest to konieczne.
Nic dziwnego, ze Niemcy zaczynają popadać w paranoję żywieniową i unikają surowych warzyw. "Sueddeutsche Zeitung" opisuje przypadek, kobiety, która była zarażona wirusem, ale już doszła do siebie. Nadal boi się, że śmiercionośna bakteria czai się w jej organizmie. Przestała jeść surowe warzywa i owoce - gotuje nawet jabłka i gruszki w obawie przed powtórną infekcją. Po wyjściu ze szpitala musi nadal siedzieć w domu - władze nałożyły na nią rodzaj kwarantanny.
Działania niemieckich władz krytykuje także Komisja Europejska. Unijny komisarz ds. zdrowia John Dalli ostrzegł Niemcy przed wyciąganiem przedwczesnych - i błędnych - wniosków, co do źródła skażenia żywności w Europie bakterią EHEC.
Szpitale na granicy możliwości
Tygodnik "Der Spiegel" poświęcił epidemii swoje najnowsze wydanie. Zdaniem tygodnika groźna bakteria zabija nie tylko ludzi, ale może doprowadzić na skraj bankructwa niemieckie szpitale. Związek Niemieckich Szpitali już teraz domaga się wsparcia finansowego. Szpitale, zwłaszcza te na północy kraju, są przepełnione i pracują już na granicy swoich możliwości. Potrzebują krwi do transfuzji, leków a także miejsca dla kolejnych pacjentów.
Georg Baum, przewodniczący Związku Niemieckich szpitali zaapelował do władz by "przemyślały kwestię cięć finansowych w służbie zdrowia". Jego zdaniem obecny kryzys pokazuje, że na szpitalach i zdrowiu nie wolno oszczędzać - informuje "Rheinisch Post".
Tymczasem bakteria EHEC dotarła do USA - informuje dziennik.com. Potwierdzono już cztery przypadki infekcji. Według Centers for Disease Control and Prevention wszystkie cztery przypadki zachorowań w USA dotyczą osób, które niedawno przyjechały z Niemiec, dokładnie z Hamburga. Stwierdzono je w trzech stanach - Massachusetts, Michigan i Wisconsin. Rządowa Agencja Żywności i Leków zapewnia, że nic nie wskazuje, aby amerykańska żywność była skażona bakterią.