ŚwiatPolska domaga się zwrotu swoich obywateli

Polska domaga się zwrotu swoich obywateli

To się nazywa troska państwa o emigranta. Rodzinny kraj wysyła zaproszenie do powrotu, funduje bezpłatny przelot, a już na ojczystej ziemi darmowy dach nad głową, wikt i opierunek. Wystarczy tylko... być przestępcą.

Polska domaga się zwrotu swoich obywateli
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

W ten sposób, co roku powraca "na ojczyzny łono" ponad 1500 polskich obywateli, z czego blisko połowa z Wielkiej Brytanii. Zaproszeniem jest europejski nakaz aresztowania (ENA) albo międzynarodowy list gończy. Stęskniona ojczyzna wysyła po rodaków duży, bezpieczny wojskowy samolot transportowy, w którym zawsze wysuwa się podwozie. Poczucie troski państwa potęguje imponująca liczebnie obecność funkcjonariuszy policji.

W kraju zaś czeka już przestronna, sucha i jasna cela. Więzienia lub aresztu śledczego. Tam również zbilansowane kalorycznie posiłki, opieka lekarska wolna od biurokratycznych grymasów Kasy Chorych, pokój intymnych spotkań, itp. Tylko na pechowców czeka była żona albo partnerska, której zapomnieli wysłać parę funtów na wspólne potomstwo. Za alimenciarzami też polski wymiar sprawiedliwości potrafi wysłać ENA, nad czym załamują ręce podobne instytucje innych państw europejskich.

Do kraju zazwyczaj mogą także wrócić Polacy odsiadujący na Wyspach wyroki więzienia. Z danych polskiej Ambasady w Londynie wynika, że jest ich obecnie 723. Nieomal wszyscy odrzucają jednak dobrodziejstwo pobytu za polską kratą i wolą "garować" na Wyspach. Zero patriotyzmu - skandal.

Wolą ożenek niż powrót

Przed opuszczeniem Wielkiej Brytanii bronią się też rękami i nogami Polacy po odsiadce. Według tutejszego prawa, deportowany powinien zostać obcokrajowiec, który odbył, co najmniej dwuletni wyrok i stanowi zagrożenie dla porządku publicznego, co jest pojęciem względnym. Na Wyspach obowiązuje jednak tzw. Ustawa o Prawach Człowieka, a w całej UE prawo swobodnego przemieszczania się po krajach członkowskich. Na te dokumenty powołują się kandydaci do deportacji.

Argumentem przeciwko przymusowemu opuszczeniu Wielkiej Brytanii jest również założenie na Wyspach rodziny. A przecież nawet jak ktoś nie założył, to w każdej chwili założyć może (w instrukcji dla milicjantów z filmu "Miś" byłoby w tym miejscu - sprawdzić, czy nie ksiądz).

Choć wojskowe Herculesy, Casy i Bryzy utrzymują nieomal most powietrzny między Warszawą a Londynem, to do przewiezienia wszystkich, za którymi tęskni ojczyzna, wciąż jeszcze daleko. Do tego, według statystyk, na podstawie ENA oraz listów gończych udaje się schwytać niewiele ponad 12% poszukiwanych.

Rozrabiamy jeszcze więcej

Niestety, nasi rodacy na Wyspach miewają z prawem na bakier coraz częściej. - Wydział Konsularny Ambasady RP w Londynie, każdego miesiąca odnotowuje średnio 400 zgłoszeń z naszego okręgu konsularnego, dotyczących zatrzymań osób pochodzenia polskiego. Jest to znaczący wzrost liczy osób zatrzymanych w stosunku do lat poprzednich. W całym 2008 roku odnotowano ich 2604, a w roku 2010 ta liczba wyniosła do 4102 - przyznaje rzecznik ambasady Robert Szaniawski. Zarazem dodaje, że w większości chodzi o sprawców drobnych przestępstw i wykroczeń - bójki, zakłócanie porządku publicznego, włamania, kradzieże ze sklepów, prowadzenie pojazdów pod wpływem alkoholu.

Z tym, że londyński okręg konsularny jest jednym z trzech w Wielkiej Brytanii. Pozostałe dwa to Manchester i Edynburg, gdzie też nie mieszkają sami święci Polacy. Ogółem, w minionym roku, na Wyspach wyrok sądu usłyszało 6 777 naszych rodaków - procentowo najwięcej spośród wszystkich emigrantów z krajów europejskich.

A swoją drogą, gdyby kochana ojczyzna, chociaż 10% funduszy, jakie łoży na przestępców, przeznaczyła dla emigrantów, którzy nie mają ciągot do żadnej lewizny, to może polska społeczność prezentowałaby się na Wyspach nieco inaczej.

Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polacywielka brytaniaalimenty
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)