Będzie kolejna dymisja w rządzie? "Znów jest smród"
Miało być nowe otwarcie w rządzie, a jest problem. Nowa minister kultury z nominacji Polski 2050, zamiast naprawiać media publiczne i realizować polityczną linię formacji Szymona Hołowni w resorcie, musi uporać się z aferą, która może nawet kosztować ją stanowisko. Cierpliwość tracą niektórzy politycy Polski 2050.
Minister kultury Marta Cienkowska - bo o niej mowa - zaledwie kilka tygodni po objęciu urzędu w wyniku rekonstrukcji rządu musi ugasić polityczny pożar, do którego sama doprowadziła. A o wszystkim dowiedzieliśmy się dzięki pracy dziennikarzy Wirtualnej Polski.
Jak pisali reporterzy WP, kierowniczka niemieckiego oddziału Instytutu Pileckiego Hanna Radziejowska została odwołana ze stanowiska. Wcześniej w poufnej korespondencji informowała minister kultury o nieprawidłowościach w instytucie. I choć resort uznał ją za sygnalistkę, to - na skutek działań minister Marty Cienkowskiej - jej zgłoszenie wyciekło, a szef Instytutu Pileckiego Krzysztof Ruchniewicz postanowił się zemścić. O kulisach sprawy pisaliśmy TUTAJ.
W sierpniu "Rzeczpospolita" ujawniła zaś, że prof. Ruchniewicz chciał zorganizować seminarium dotyczące zwrotu dóbr kultury przez Polskę na rzecz Niemiec. Dziennik informował, że o planach Ruchniewicza była już szefowa oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie zaalarmowała nową minister kultury Cienkowską i chargé d’affaires ambasady w Berlinie Jana Tombińskiego. Skończyło się odwołaniem Hanny Radziejowskiej.
Niedawno też WP ujawniła - na podstawie pisma, które Instytut Pileckiego przesłał do jednego z niemieckich urzędów (dokładnie do Landesamt für Gesundheit und Soziales w Berlinie - w tłumaczeniu to Urząd Krajowy ds. Zdrowia i Spraw Społecznych w Berlinie - red.) - że kierowana przez Krzysztofa Ruchniewicza instytucja prosi o opinię na temat możliwości dyscyplinarnego pozbawienia pracy Hanny Radziejowskiej, odwołanej kierowniczki berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego.
Sprawa wywołała burzę i - jak słyszymy - zbulwersowała nawet niektórych polityków Polski 2050. - Minister Cienkowska powinna wyjść i wszystko wytłumaczyć, bo to zakrawa o skandal. Nie zamierzamy jej bronić, cała ta sprawa, zwolnienie pani Radziejowskiej, ignorowanie jej doniesień, okoliczności i atmosfera wokół Ruchniewicza - to wszystko jest wbrew naszym wartościom - powiedział nam jeden z kluczowych polityków Polski 2050.
Zrobił to po tym, gdy inny przedstawiciel tej formacji - wiceszef MON Paweł Zalewski - bronił Marty Cienkowskiej w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. - W tym wszystkim jest istotny pewien konflikt personalny i są procedury w ministerstwie, które pani minister uruchomiła po to, żeby tę sprawę wyjaśnić. Tutaj nie można podejmować decyzji w oparciu o informacje medialne, chociaż one są bardzo ważne dla ministerstwa, dla nas, ale one wprowadzają gigantyczny chaos - starał się tłumaczyć polityk.
W jego ocenie minister kultury "postępuje zgodnie z regułami" - zostały zlecone kontrole, a minister czeka, aż dyrektor Instytutu Krzysztof Ruchniewicz wróci z urlopu. - Wtedy podejmie decyzje i będziemy o nich rozmawiali. Ja jestem przekonany, że te decyzje, które podejmie, będą dobre, bo będą służyły interesowi Polski i interesowi Instytutu Pileckiego - przekonywał wiceminister obrony.
Nie wszystkim ta obrona się spodobała, choć - jak wiemy nieoficjalnie - swoje stanowisko w sprawie minister Cienkowskiej Paweł Zalewski konsultował telefonicznie z Szymonem Hołownią.
- Nie wszyscy chcą bronić Cienkowskiej, proszę mi wierzyć - zapewnia jeden z członków rządowej administracji z ramienia Polski 2050.
Sama Cienkowska wydała oświadczenie: "Sprawę ustawy o ochronie sygnalistów i Instytutu Pileckiego od początku traktuję bardzo poważnie. Zarządziłam postępowanie wyjaśniające w ministerstwie i w Instytucie Pileckiego. Wyników postępowania oczekuję do końca tygodnia. Na ich podstawie podejmę odpowiednie decyzje".
Szkopuł w tym, że to sama minister jest jednym z powodów całego zamieszania. "Minął już czas, gdy odwołanie tylko dyrektora Ruchniewicza zamknie sprawę. To już od co najmniej kilku dni sprawa pani minister Cienkowskiej, która firmowała wszystkie decyzje Ruchniewicza" - napisał na portalu X dziennikarz WP Patryk Słowik.
Polityk Polski 2050 nieoficjalnie: - Znów jest wokół nas smród i znów nikt z tym nic nie robi.
Szymon Hołownia - lider Polski 2050 - od kilku tygodni nie udziela się publicznie (nie zabierał głosu także w czasie tzw. afery z dotacjami z KPO, gdy atakowana była jego minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz). Nie wiadomo zatem, czy będzie bronił swojej nominatki w resorcie, czy uzna, że jedynym wyjściem jest jej dymisja. - Tuskowi obojętne jest, kto będzie ministrem kultury, ważne, żeby była to kobieta - usłyszeliśmy niedawno w koalicji.
Kontrowersje wokół nominacji
Do dziś nie jest jasne, w jakich dokładnie okolicznościach Marta Cienkowska objęła urząd ministra kultury. Polska 2050 chciała, by ministrem została Aleksandra Leo. Mówili o tym publicznie liderzy tej formacji - na czele z Szymonem Hołownią. Ale na dwie godziny przed ogłoszeniem zmian w rządzie doszło do nieoczekiwanej zmiany.
Aleksandra Leo ministrem nie została, a przyporządkowane jej miejsce zajęła wiceminister Marta Cienkowska.
- Przyszło mi zderzyć się z tą brutalną stroną polityki, o której często słyszeliśmy i z takimi zachowaniami, które dla mnie są zachowaniami nieakceptowalnymi, można powiedzieć, że są raczej zachowaniami podłymi - mówiła po tych wydarzeniach Aleksandra Leo.
Jak wskazywała, ostateczny wpływ na jej decyzję nieprzyjęcia teki ministerialnej miały sprawy rodzinne i osobiste. - Ale też tak jak mówię, spotkałam się z takimi zachowaniami, z którymi w polityce, we własnej partii wolałabym się nie spotykać - zaznaczyła w rozmowie z TVP Info.
Jak przyznała: - Tyle się mówi w polityce, że jest nas mało, kobiet i że musimy ciągle walczyć z mężczyznami, żeby w tej polityce się znaleźć. Tymczasem okazuje się, że bardzo często tym przeciwnikiem czy wrogiem, jest nie mężczyzna, z którym trzeba walczyć o to miejsce, a jednak kobieta.
Tą kobietą miała być właśnie Marta Cienkowska. Choć nikt do tej pory oficjalnie z Polski 2050 tego nie potwierdził.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski