Dyscyplinarka dla sygnalistki. Minister Cienkowska pozwala ją zwolnić, Ruchniewicz pisze do Niemców
Nie tylko utrata stanowiska kierownika berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego, ale również dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Takie konsekwencje mają spotkać Hannę Radziejowską, która poinformowała minister kultury Martę Cienkowską o nieprawidłowościach w Instytucie. Minister, za pośrednictwem swojego współpracownika, przekazała poufny list szefowi Radziejowskiej.
- Hanna Radziejowska, była już kierowniczka berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego, poinformowała o nieprawidłowościach w instytucji, co doprowadziło do jej odwołania i planowanego - jak ujawniamy w Wirtualnej Polsce - dyscyplinarnego zwolnienia.
- Poufny list Radziejowskiej do minister kultury Marty Cienkowskiej został przekazany dyrektorowi Instytutu Pileckiego, co jest naruszeniem zasad ochrony sygnalistów. Ministerstwo twierdzi, że status sygnalistki został przyznany przez pomyłkę.
- Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, Instytut Pileckiego zwrócił się do berlińskiego urzędu o opinię w sprawie zwolnienia - a nie tylko utraty funkcji. Dokumenty potwierdzają, że represje zawodowe są konsekwencją interwencji u minister Marty Cienkowskiej.
Wirtualna Polska dotarła do pisma, które Instytut Pileckiego przesłał do jednego z niemieckich urzędów (dokładnie do Landesamt für Gesundheit und Soziales w Berlinie - w tłumaczeniu to Urząd Krajowy ds. Zdrowia i Spraw Społecznych w Berlinie - red.). Prosi w nim o opinię na temat możliwości dyscyplinarnego pozbawienia pracy Hanny Radziejowskiej, odwołanej kierowniczki berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego.
Dyrektor Instytutu Krzysztof Ruchniewicz wprost przyznaje w piśmie do Niemców, że powodem zwolnienia Radziejowskiej ma być to, że wysłała swoje zastrzeżenia do minister kultury Marty Cienkowskiej.
"Zwolnienie następuje z ważnego powodu, ponieważ pracownica Radziejowska (…) bezprawnie i bez zachowania w poufności oraz bez uprzedniej wewnętrznej dyskusji przekazała osobom trzecim poufne informacje wewnętrzne przedsiębiorstwa lub treść rozmów, oskarżając dyrektora Instytutu, prof. dr. hab. Krzysztofa Ruchniewicza, oraz zarzuca mu ogólne naruszenia prawa" - czytamy w dokumencie wysłanym Niemcom (tłumaczenie własne, dokument jest sporządzony w języku niemieckim).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymczasowy pomnik dla Polaków w Berlinie. Forma budzi kontrowersje
Ruchniewicz przyznaje też jednoznacznie, że list, który Radziejowska wysłała do Cienkowskiej w trybie ustawy o ochronie sygnalistów oraz poprosiła o zachowanie go w poufności, otrzymał z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Z całego pisma wynika, że kwestia dyscyplinarnego zwolnienia z pracy ma się odbyć przy aprobacie polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Spytaliśmy Instytut Pileckiego, czy faktycznie chce dyscyplinarnie zwolnić Radziejowską. Rzeczniczka prasowa Instytutu odmówiła odpowiedzi na pytanie.
Sprawa jest o tyle skomplikowana, że obowiązują w tym wypadku dwa różne porządki prawne: polski i niemiecki. Radziejowska z jednej strony jest pracownikiem polskiego instytutu. Z drugiej - pracowała w Niemczech i niemieckie prawo również ma zastosowanie do jej sytuacji.
Źródło Wirtualnej Polski zbliżone do niemieckich służb dyplomatycznych wskazuje, że Niemcy woleliby ani nie pomagać dyrektorowi Instytutu Pileckiego w dyscyplinarnym zwolnieniu pracownicy, ani nie uważają za zasadne w tym przeszkadzać.
- To wewnętrzna sprawa Polski. A od oceny zasadności zwolnienia z pracy u nas są sądy, a nie politycy - usłyszeliśmy od Niemców.
List poufny, ale ujawniony
Przypomnijmy najważniejsze fakty. 15 sierpnia Wirtualna Polska napisała, że odwołana ze stanowiska kierowniczki niemieckiego oddziału Instytutu Pileckiego Hanna Radziejowska w poufnej korespondencji informowała ministrów kultury - Hannę Wróblewską i jej następczynię Martę Cienkowską - o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu instytutu kierowanego przez prof. Krzysztofa Ruchniewicza.
Radziejowska zarzucała Ruchniewiczowi m.in. mobbing oraz narażenie na szkodę interesów polskiego państwa poprzez chęć zwrotu znajdujących się w Polsce dóbr kultury innym państwom, w tym Niemcom.
3 kwietnia 2025 r. Radziejowska otrzymała od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego status sygnalistki. Resort uznał, że przekazywane przez nią informacje spełniają wymogi stawiane w ustawie o ochronie sygnalistów. Od tego momentu obowiązkiem ministerstwa było strzec Radziejowską. Z przepisów wynika bowiem, że nie wolno podejmować żadnych działań odwetowych w stosunku do sygnalistów.
Radziejowska, po uzyskaniu statusu sygnalistki, prowadziła z ministerstwem dalszą korespondencję.
W sierpniu "Rzeczpospolita" ujawniła, że prof. Ruchniewicz chciał zorganizować seminarium dotyczące zwrotu dóbr kultury przez Polskę na rzecz Niemiec. Dziennik informował, że o planach Ruchniewicza szefowa oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie zaalarmowała nową minister kultury Cienkowską i chargé d’affaires ambasady w Berlinie Jana Tombińskiego.
Z informacji WP - pochodzących z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego - wynika, że Radziejowska wprost zaznaczyła w korespondencji do Cienkowskiej, że prowadzona jest ona w poufności oraz przy zastosowaniu ochrony dla sygnalistów.
Mimo to Cienkowska, za pośrednictwem współpracowników w ministerstwie, przekazała poufny list Radziejowskiej prof. Krzysztofowi Ruchniewiczowi, którego list dotyczył.
W piśmie Instytutu Pileckiego do Niemców czytamy: "O piśmie pracownicy Radziejowskiej wraz z załącznikami poinformował dyrektora Ruchniewicza w wiadomości e-mail z dnia 05.08.2025 r. pan Piotr Rypson". Rypson to dyrektor Departamentu Dziedzictwa Kulturowego w resorcie kultury.
Wcześniej to pracownik tego departamentu przyznał status sygnalistki Hannie Radziejowskiej.
Po publikacji WP z 15 sierpnia 2025 r., w której nazwaliśmy Hannę Radziejowską sygnalistką, ministerstwo oraz Instytut Pileckiego stwierdziły, że nigdy nie uzyskała tego statusu.
Przekazaliśmy więc ministerstwu dowód - informację pochodzącą z samego ministerstwa. To e-mail, który pracownik Departamentu Dziedzictwa Kulturowego wysłał 3 kwietnia 2025 r. do Hanny Radziejowskiej. W kopii wiadomości znajdowała się naczelniczka wydziału należącego do tego departamentu.
Ministerstwo wtedy zmieniło zdanie. Poinformowało nas, że status sygnalistki został Radziejowskiej przyznany przez pomyłkę. A Konrad Rodziewicz, który przyznał status sygnalistki w imieniu resortu, jako pracownik Departamentu Dziedzictwa Kulturowego, nie ma uprawnień do decydowania o przyznaniu statusu sygnalisty.
"Jego mail do pani Radziejowskiej nie jest dowodem przyznania tego statusu przez Ministerstwo. Korespondencja pani Radziejowskiej nie spełniała wymogów merytorycznych określonych w ustawie z dnia 14 czerwca 2024 r. o ochronie sygnalistów" - wskazał resort. I dodał, że w związku z korespondencją pana Konrada Rodziewicza z panią Hanną Radziejowską trwa procedura wyjaśniająca.
Milczenie minister Cienkowskiej
Sytuacja wygląda więc następująco: Hanna Radziejowska została w kwietniu 2025 r. objęta ochroną przez ministerstwo kultury. Poinformował ją o tym pracownik jednego z departamentów. Wiemy to z samego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W sierpniu 2025 r. dyrektor tego departamentu przekazał szefowi Instytutu Pileckiego poufną korespondencję Radziejowskiej adresowaną bezpośrednio do minister Marty Cienkowskiej. Wiemy to z pisma Instytutu Pileckiego do niemieckich urzędników.
Krzysztof Ruchniewicz z powodu korespondencji pomiędzy Radziejowską a minister Cienkowską odwołał Radziejowską ze stanowiska kierowniczki berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego. Teraz, dodatkowo, chce ją dyscyplinarnie zwolnić z pracy. Jako powód wskazuje to, że Radziejowska pisała do "osób trzecich", czyli do ministrów kultury - ministrów, bo informacja trafiła również do poprzedniczki minister Cienkowskiej.
W korespondencji do niemieckiego urzędu, którego opinia miałaby pomóc Instytutowi przy ewentualnym sporze sądowym, Ruchniewicz powołuje się na Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Marta Cienkowska, od chwili ujawnienia informacji o wycieku z ministerstwa pisma od sygnalistki, milczy na ten temat. Przekazała jedynie mediom, że za politykę kadrową w Instytucie Pileckiego odpowiada dyrektor Instytutu, a nie ona.
Paweł Figurski i Patryk Słowik, dziennikarze Wirtualnej Polski
Napisz do autorów: Pawel.Figurski@grupawp.pl, Patryk.Slowik@grupawp.pl