Polscy żolnierze w Afganistanie meldowali o wadach amunicji
Polscy żołnierze z bazy Wazi Khwa w
Afganistanie wysyłali do dowódcy meldunki, że amunicja
moździerzowa jest uszkodzona. Potem jeden z pocisków spadł na
afgańską wioskę - pisze "Rzeczpospolita".
05.02.2008 | aktual.: 05.02.2008 05:35
Gazeta dotarła do meldunku do dowódcy Grupy Bojowej płk. Adama Stręka, sporządzonego przez oficera operacyjnego z zespołu bojowego "C", czyli z bazy, w której służyli żołnierze zatrzymani w związku z tragicznymi wydarzeniami w Nangar Khel.
Dwa tygodnie przed ostrzałem wioski, w którym zginęli afgańscy cywile, żołnierze meldowali płk. Strękowi: "Podczas strzelania pociski moździerzowe koziołkują, to główny powód znacznego skrócenia donośności pocisków przy celowaniu i ładowaniu. Dla 1300 m (czyli przy strzelaniu na taki dystans - przyp. red.) upadały one 250-350 m od stanowiska ogniowego".
Meldunek kończy się wnioskiem, by dowódcy wycofali wadliwą amunicję z użytkowania. Do tego jednak nie doszło. Dlaczego? - Przeprowadzono kolejne strzelania, które nie potwierdziły informacji z meldunku - mówi płk Stręk.
Żołnierze, z którymi rozmawiała "Rz", mówią jednak, że usłyszeli, żeby nie robili zamieszania, tylko "zabrali się do roboty". Dlatego 16 sierpnia z partią amunicji moździerzowej, w której stwierdzono wady, pojechali w okolice wioski Nangar Khel. Ustawili moździerz ponad kilometr od wioski. Chcieli ostrzelać wzgórza za zabudowaniami i okolice przed wioską. Jeden pocisk spadł jednak na wioskę.
Czy przyczyną mogła być wada amunicji? Informacje z meldunku potwierdzałyby tę tezę- mówi gen. Stanisław Koziej, ekspert wojskowy, doradca ministra obrony narodowej Bogdana Klicha.
Niebawem sprawę ewentualnej wady amunicji na miejscu w Afganistanie ma zbadać komisja biegłych powołana przez prokuraturę - zapowiada "Rz". (PAP)