Polscy strażacy zaczynają operację w Szwecji. To pokaz profesjonalizmu
Polscy strażacy rozpoczynają gaszenie pożarów lasów Szwecji. Bartosz Klich, były dowódca wielu z nich, nie ukrywa dumy. - Śmiało mogę powiedzieć, że to jest oddział elitarny – mówi w rozmowie z WP.
23.07.2018 | aktual.: 23.07.2018 13:51
Strażacy z woj. wielkopolskiego i zachodniopomorskiego rozbili obozowisko w małej miejscowości Sveg ponad 400 km na północ od Sztokholmu. Bartosz Klich, były wieloletni dowódca poznańskiego modułu przeznaczonego do gaszenia pożarów lasów z użyciem samochodów (GFFFV) podkreśla, że nic tam nie jest dziełem przypadku.
- Samowystarczalność i dobrowolność to dwie złote zasady funkcjonowania w module – mówi Wirtualnej Polsce strażak, który przez 6 lat współtworzył i dowodził wyspecjalizowaną jednostką powołaną w 2011r. – Moduł jest znormalizowaną jednostką, która może samodzielnie przez 2 tygodnie pracować w każdej części Europy. Każdy moduł to 20 pojazdów i 65 ludzi.
Do Szwecji pojechały 2 z 6 modułów GFFFV działających w Polsce. Strażacy mają ze sobą nie tylko lekkie i ciężkie samochody, wóz dowodzenia i łączności oraz wszelkiego rodzaju sprzęt gaśniczy, ale także całe obozowisko, wraz z namiotami, toaletami i żywnością.
Obozowisko polskich strażaków w Sveg
- Gospodarzowi zgłaszamy, że potrzebujemy wodę do celów sanitarnych, miejsce na rozbicie obozowiska i paliwo do pojazdów – mówi Klich i dodaje, że nawet plany obozowiska są gotowe i wynikają z doświadczenia. - Wszystko inne mamy swoje i sami możemy rozwiązać wszystkie swoje problemy, żeby nie stwarzać dodatkowych kłopotów na miejscu. Mamy przyjechać i odciążyć gospodarza, a nie obarczać go własnymi żądaniami.
Zdaniem strażaka, Szwedzi są świadomi pomocy, którą dostają i stąd bardzo ciepłe przyjęcie. Rozumieją, że nie zostali sami w obliczu katastrofy. Polacy na początku byli zaskoczeni tłumami wiwatujących ludzi. Klich uważa, że to jedynie jeszcze bardziej motywuje Polaków.
- Każdy chciałby być tak witany przez ludzi, którym niesie pomoc – uważa b. dowódca GFFFV i dodaje, że zaskoczeniem dla strażaków może być też reakcja w kraju. - Nie są chyba jeszcze świadomi wrażenia, jakie robią w Polsce, bo przez 6 lat nikt się nimi nie interesował. Oni wkładali w to masę pracy i energii, a nikt nie wiedział nawet, że takie moduły istnieją.
Obozowisko polskich strażaków w Sveg
Klich wyjaśnia, na czym polega profesjonalna organizacja tego rodzaju akcji rozpoczętej dzisiaj przez Polaków. Wyjeżdżając z obozowiska ratownicy dostają ze sztabu „gotowca”, czyli dokładne określenie zadań i miejsca ich wykonywania. Samochód dowodzenia i łączności zapewnia pełną komunikację niezależnie od gospodarza.
W odróżnieniu od pożaru w budynku, ognia w lesie nie ograniczają ściany ani ilość palącego się materiału. Jedna grupa strażaków zajmować się będzie dogaszaniem zarzewi po przejściu pożaru, natomiast druga nacierać będzie na czoło pożaru.
Zobacz, jak szkolili się polscy strażacy, którzy gaszą pożary lasów w Szwecji
- W zależności od intensywności pożaru dowódca dostosuje ilość używanej wody – wyjaśnia strażak. - Mało wody w przypadku pożaru na dole, pożaru ściółkowego. W przypadku bardziej intensywnego pożaru trzeba przejść na większą wydajność i na przykład podawać wodę z działek. Chłopaki są do tego przygotowani, ale to wymaga dużej ilości wody. To są rzeczy, które co roku ćwiczyliśmy w lasach. Dlatego zabrali ze sobą pompy dużej wydajności, które potrafią podać nawet 5 tys. litrów wody na minutę – tłumaczy.
Gnieźnieńscy strażacy specjalizują się w organizacji zaopatrzenia w wodę. Są w stanie w ciągu kilku minut zatankować pusty samochód. Przywieźli ze sobą nawet zbiorniki na 10 – 13 tys. litrów wody, których używają w miejscach trudno dostępnych Jeżeli dowóz wody jest utrudniony, to strażacy mają samochody wężowe. Na każdym są 3 km węży o dużej średnicy.
- To nie są ludzie, którzy pierwszy raz spotkali się na zbiórce przed wyjazdem – dodaje Klich. - Oni od 6 lat ze sobą ćwiczyli bez żadnej dodatkowej gratyfikacji. Na zbiórce przybili sobie piątkę i powiedzieli sobie "to jest nasz czas, czas, żeby pokazać, że nasza energia nie poszła na marne".
Polacy niosą pomoc w Szwecji w ramach mechanizmu Unii Europejskiej. We wspólnocie utworzono ok. 20 rodzajów modułów ratunkowych. W Polsce, oprócz jednostek do gaszenia lasów z ziemi, są także pompy wysokiej wydajności używane przy powodziach, moduł chemiczny i grupy poszukiwawczo – ratownicze.
Polacy są obecnie najbardziej widoczni w Szwecji, ale na prośbę o pomoc odpowiedzieli także Duńczycy z własnym modułem strażacki. Włosi i Francuzi wysłali z kolei 5 samolotów, a Niemcy i Litwini 6 śmigłowców strażackich.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl