Polscy politycy dla WP o zamachach z 11 września 2001
„Absolutny szok. Wielkie przygnębienie i niedowierzanie, że coś takiego mogło się wydarzyć. To było memento dla całej cywilizacji, przełomowa data w historii Zachodu” – to refleksje, jakie nasuwają się polskim politykom w piątą rocznicę zamachu terrorystycznego na nowojorskie World Trade Center. Sejm uczcił pamięć ofiar z 11 września 2001 roku minutą ciszy.
11.09.2006 | aktual.: 11.09.2006 12:04
Memento dla całej cywilizacji
Pamiętam, w kraju trwała wtedy kampania, a ja miałem spotkanie z wyborcami. W pewnym momencie dzwoni do mnie na komórkę syn i mówi, że coś niedobrego dzieje się w Nowym Jorku, że właśnie płoną dwa wieżowce na Manhattanie. W pierwszej chwili nie mogłem w to uwierzyć, ale kiedy później rozeszła się informacja, że runęły dwie wieże World Trade Center byłem zaszokowany – wspomina Tadeusz Cymański, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość.
Dla mnie osobiście bardzo mocnym symbolem tej apokalipsy, która przez cały czas rozgrywała się na naszych oczach za pośrednictwem telewizji, był celny zabieg realizatorów programu. Podkładem do obrazu walących się w gruzy budynków WTC była muzyka z „Pasji według św. Mateusza” Jana Sebastiana Bacha. Pamiętam, że zastanawiałem się nawet, czy nie było to nadużycie ze strony telewizji, ale potem zrozumiałem, że to był jednak moment wielkiego memento dla całej cywilizacji i ta wstrząsająca muzyka to podkreślała - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Cymański.
Natomiast Wojciech Wierzejski z Ligi Polskich Rodzin przyznaje, że kiedy usłyszał o zamachu w Nowym Jorku, początkowo zbagatelizował te doniesienia. Kiedy wyjeżdżałem z drukarni pod Warszawą, gdzie zamówiłem kolejne ulotki - a była to dopiero pierwsza kampania wyborcza, w której zaistniała Liga - strażnik, który stał przed szlabanem powiedział mi, że w USA doszło do zamachów terrorystycznych. Ponieważ wtedy jeszcze nie wiedziałem jak poważne są te ataki, dlatego fakt ten zlekceważyłem. Wróciłem do Warszawy i dopiero na miejscu dowiedziałem się o skali tych zamachów - komentuje Wierzejski. I dodaje: dla wszystkich stało się jasne, że była to przełomowa data w historii Zachodu, a uderzenie w samo serce Ameryki zaczyna nową epokę. Tak naprawdę to dopiero ten dzień rozpoczął XXI wiek – wiek wojen terrorystycznych.
Prestiż Stanów Zjednoczonych
Bronisław Komorowski (Platforma Obywatelska) dobrze pamięta tamte tragiczne wydarzenia. Był wtedy ministrem obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka. Obraz samolotów uderzających w budynki WTC to był dla mnie absolutny szok. Nie tylko ze względu na skalę zjawiska i skuteczność uderzenia w samo serce potęgi światowej jaką były wtedy Stany Zjednoczone.
11 września 2001 roku Komorowski jako jeden z członków specjalnego zespołu antykryzysowego, powołanego przez premiera Buzka, otrzymując na gorąco kolejne informacje z Nowego Jorku, Waszyngtonu podjął decyzje o wzmocnieniu kontroli przestrzeni powietrznej nad Polską i zabezpieczeniu lotnisk przed ewentualnymi atakami terrorystów. Oprócz refleksji związanych z dramatem ludzkim i ogromem nieszczęścia pojawiły się także te związane z determinacją zamachowców, jak również przemyślenia natury politycznej o skutki ataku terrorystycznego, jeśli chodzi o prestiż Stanów Zjednoczonych - stwierdza obecny wicemarszałek Sejmu.
Pamiętam, oglądałem wtedy telewizję, dlatego od samego początku na bieżąco śledziłem przebieg tych ataków i widziałem co się dzieje - wspomina Wojciech Olejniczak (Sojusz Lewicy Demokratycznej). Pierwsze myśli? Szok i niedowierzanie, że coś takiego mogło się wydarzyć. Ogromna tragedia niewinnych ludzi, którzy byli pasażerami tych samolotów i pracowników biurowców WTC. Szczególnie wstrząsający był widok ludzi wyskakujących z okien płonących wieżowców. Kiedy runęły te dwie wieże poczułem wielkie przygnębienie. Trudno było mi się z tym pogodzić - mówi poseł lewicy.
Zagrożenie jest wciąż realne
Andrzej Lepper o uderzeniu samolotów w wieżowce WTC dowiedział się z radiowego serwisu informacyjnego, kiedy wracał służbowym samochodem z kolejnego udanego spotkania z wyborcami. Dobrze zapamiętałem ten moment. W radiu podano informację, że w Nowym Jorku doszło do zamachów. Szok, szok. Pomyślałem wtedy, zaczęło się. Pomyślałem, że to atak na Amerykę. Jechałem ze swoim kierowcą i nie mogliśmy uwierzyć, że to prawda. Zatrzymaliśmy się na najbliższej stacji paliw i oglądaliśmy na bieżąco relację w telewizji - opowiada minister rolnictwa. Wicepremier w rozmowie z reporterem WP zaznacza, że chociaż przez następne pięć lat udaremniono kolejne zamachy, to zagrożenie ze strony terrorystów jest wciąż realne i duże. Dlatego potrzebna jest współpraca wszystkich rządów na całym świecie, aby skutecznie walczyć z terroryzmem - mówi Lepper.
Czy dzisiaj, pięć lat po tragedii, która wstrząsnęła nie tylko Ameryką jesteśmy bezpieczniejsi, niż w przeszłości? Tutaj opinie polskich polityków są już raczej podzielone. Przeważają jednak głosy, że współczesny świat potrafi skutecznie obronić się przed takim zagrożeniem. Główną bronią terrorystów jest zaskoczenie oraz pewna determinacja granicząca z fanatyzmem, ale jednak świat postępu technologicznego, świat lepszej organizacji państwa może znaleźć skuteczne metody przeciwdziałania zagrożeniom. Widać, że dzisiaj ośrodki dowodzenia operacjami terrorystycznymi zostały w większej mierze sparaliżowane. Mamy coraz więcej przypadków prewencyjnych aresztowań i skutecznego uniemożliwiania terrorystycznych działań - uważa Bronisław Komorowski.
Innego zdania jest Wojciech Wierzejski: jak jedni wymyślają mur obronny, to drudzy katapultę i tak dalej. Spodziewam się, ale obym okazał się złym prorokiem, że terroryści mogą nas w przyszłości niestety jeszcze zaskoczyć.
Marek Grabski, Wirtualna Polska