Polscy dziennikarze trafili do więzienia w Syrii. "W 24-osobowej celi były 53 osoby"
Dwóch współpracowników TVP została zatrzymana przez funkcjonariuszy reżimu Assada i trafiła do więzienia pod zarzutem nielegalnego pobytu w Syrii. - Jestem bardzo, bardzo zmęczony, wyczerpany. Ale poza tym czuje się dobrze. Cieszę się, że jestem w Polsce – mówi Wirtualnej Polsce Witold Repetowicz, który kilka godzin temu wrócił z Syrii. Dziennikarz zdradza, jakie warunki panował w więzieniach, w których przebywał.
Dziennikarz Witold Repetowicz oraz operator Seweryn Sołtys zostali uwolnieni po ponad sześciu tygodniach. Po wpłaceniu kaucji, dziennikarze zostali przekazani polskim służbom na granicy libańskiej. MSZ musiał użyć nieoficjalnych wpływów, aby zakończyć ich niefortunną przygodę.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Jestem bardzo, bardzo zmęczony, wyczerpany. Ale poza tym czuje się dobrze. Cieszę się, że jestem w Polsce. Przebywaliśmy w dwóch więzieniach. Pierwsze, jak na Syrię, miało dobre warunki. W 24-osobowej celi były 53 osoby. Mieliśmy dostęp do świeżego powietrza, można było pospacerować. Raz na tydzień był prysznic - mówi nam Repetowicz.
Gorzej było w drugim więzieniu, należącym do Muhabaratu, czyli syryjskiej bezpieki. – Przez cały czas przebywaliśmy w celi pod ziemią. Był tylko mały wylot powietrza, przez który było tylko widać, czy jest dzień czy noc. Przez całą dobę było łączone bardzo silne światło w celi. Przebywaliśmy tam 18 dni. Wypuszczono nas na dwór raz na 15 minut – o[powiada współpracownik TVP.
Bezpośrednim powodem zatrzymania był fakt, że ekipa TVP nie miała zezwolenia syryjskiego ministerstwa informacji na działalność dziennikarską. Repetowicz przyznał, że nie posiadali odpowiednich zezwoleń. - Nie mieliśmy wiz. Dostaliśmy się do Syrii przez nieoficjalne przejście graniczne. W moim fachu wypadki się zdarzają. Miałem świadomość, że coś może pójść nie tak, ale uważam, że w tej pracy trzeba podejmować ryzyko – mówi. Dziennikarz przyznaje, że to już koniec tej sprawy i nie czekają go już żadne konsekwencje.