Polowanie na gafy prezydenta
- W wielu przypadkach prezydentowi wmawia się jakieś tzw. gafy. Media z lubością na nie polują. Tymczasem jak się spojrzy na wypowiedzi prezydenta choćby ze Stanów, to były one bardzo dobrze przyjęte. Sam Zbigniew Brzeziński zwrócił zresztą uwagę, że w końcu polski prezydent nie przyjechał do Białego Domu na kolanach - mówi "Faktowi" Sławomir Nowak, minister w kancelarii prezydenta.
10.02.2011 | aktual.: 10.02.2011 14:51
Czemu ucieka pan od prezydenta?
Sławomir Nowak: A czy ja się gdzieś wybieram?
A nie? Czy to nie pan jest na pierwszym miejscu gdańskiej listy wyborczej PO?
– Czas teraźniejszy jest zupełnie nieuzasadniony, podobnie jak i tryb oznajmujący. Nie ma jeszcze list wyborczych. Kiedy zarejestrujemy komitety wyborcze, wówczas będzie można mówić o faktach.
To pana ciągnie z powrotem do Sejmu, czy to premier woła: "Sławek, pomóż!"?
– Nie rozmawiajmy w kategoriach oper mydlanych, ale pewnych zobowiązań i projektów. Na to jednak przyjdzie czas. Jestem w Kancelarii Prezydenta i pracuję z Bronisławem Komorowskim, z czego czerpię satysfakcję.
Ale przecież Donald Tusk jest w potrzebie!
– Premier doskonale wie, że jeżeli mnie potrzebuje, to zawsze może na mnie liczyć.
A gdyby premier powiedział "wróć", a prezydent "zostań"?
– Wtedy pewnie musielibyśmy odbyć poważną rozmowę we trzech. Proszę, jednak nie poświęcać mi za dużo czasu w naszej rozmowie. Dzisiaj różne scenariusze są możliwe, a ja nauczyłem się nie planować na wyrost.
Platforma jest przede wszystkim w fazie coraz mniej sprzyjających sondaży.
– Dzisiaj ukazał się sondaż, który pokazuje wzrost notowań. Na sondaże należy patrzeć z dystansem. Co nie znaczy, że trzeba ignorować ostrzeżenia. Wzrosty w sondażach nie mogą usypiać, a spadki powinny zawsze mobilizować. Pamiętajmy jednak, że mamy szalenie trudny rok za sobą, który Polska przeszła dobrze.
A czy to nie sama PO przyczyniła się do tego?
– Raport MAK opublikowano w bardzo niesprzyjających okolicznościach. Ataki na ministra Grabarczyka były często przesadne. Za problemy kolei w największym stopniu odpowiadali zarządzający PKP. Korekta reformy emerytalnej, choć niepopularna i brutalnie atakowana przez lobbystów, jest absolutnie konieczna, aby ratować sytuację finansów publicznych. Do tego wszystkiego dochodzi też bardzo zapalczywa opozycja.
Dotąd mówiło się, że opozycja raczej wam pomaga w utrzymywaniu wysokiego poparcia.
- Wiem, że jest taka teza, że PO dominuje tylko dzięki temu, że ma taką a nie inną opozycję. Ja się z tym jednak nie zgodzę. Uważam, że ludzie akceptują "Normalność Platformy kontra agresję i szaleństwo w polskiej polityce w wykonaniu PiS".
Boicie się PiS? Może wam zagrozić?
– Nigdy nie lekceważyłem naszych przeciwników politycznych, jak pokazał wynik Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, jest to słuszne podejście. Błędem jest jednak wąskie myślenie, w kategoriach Pis kontra PO. PiS stanowi bowiem bardzo poważne zagrożenie.
A nie szkodzi wam bardziej krytyka, która idzie z własnych szeregów? Np. w wykonaniu Grzegorza Schetyny?
– To była niezręczność, która już została wyjaśniona na zarządzie PO. To prawda, że rozmowa była szczera do bólu dlatego, że wszyscy rozmówcy kierują się dobrem PO, bo to jest w interesie kraju.
A pan wyobraża sobie Platformę bez Schetyny albo Gowina?
– To pytanie w kategorii political ficition- Nie ma takiego scenariusza. Wszyscy musimy pamiętać, że PO to Pełna Odpowiedzialność za rządzenie, jesteśmy Polakom winni dyscyplinę i odwagę. Odpowiadamy przed społeczeństwem za dobrą współpracę na najwyższych szczeblach: Prezydent- premier- marszałek Sejmu. Ludzie chcą zgody i współpracy i tak jest.
I mówi pan to po swojej niefortunnej wypowiedzi na temat "nudnego Davos"?!
– Nie sądziłem, że kiedykolwiek przyjdzie mi to powiedzieć, ale to była ogromna manipulacja. To nie była wypowiedź a informacja, żeby dziennikarz pytał w biurze prasowym. Prywatna, nieautoryzowana, powycinana rozmowa posłużyła do nierzetelności dziennikarskiej.
Czyli Davos to jednak interesująca impreza?
– To zależy, kto czego tam szuka. Byłem tam dwa lata temu z premierem. Teraz dla Prezydenta Davos były godziny bardzo intensywnych spotkań z przedstawicielami biznesu i zagranicznymi politykami. Wizyta była dobra i owocna.
Skoro już jesteśmy przy tzw. wpadkach, panu obecnemu szefowi też się za parę takich wpadek mocno oberwało.
– W wielu przypadkach prezydentowi wmawia się jakieś tzw. gafy. Media z lubością na nie polują. Tymczasem jak się spojrzy na wypowiedzi prezydenta choćby ze Stanów, to były one bardzo dobrze przyjęte. Sam Zbigniew Brzeziński zwrócił zresztą uwagę, że w końcu polski prezydent nie przyjechał do Białego Domu na kolanach.
Czyli spodobało się panu przyrównanie relacji polsko-amerykańskich do tych w małżeństwie i niewierności żony...
– Tutaj miał miejsce błąd w tłumaczeniu, zamknijmy ten temat. Bronisław Komorowski unika wysokiego poziomu abstrakcji i nadęcia, często obrazowo przedstawia swój punkt widzenia. W ten sposób komunikuje się z ludźmi, przemawiając do ich wyobraźni. I to jest jego zaleta, a nie wada, czego dowodzą sondaże zaufania społecznego, w których przoduje.
To może lepiej porozumiewać się bez tłumacza? Jak idzie prezydentowi nauka języków obcych?
– To nie do mnie pytanie. Ale z tego, co wiem to w prywatnej rozmowie prezydent dosyć swobodnie mówi po angielsku i francusku.
To pewnie pomogło w czasie pierwszego od czterech lat szczytu Trójkąta Weimarskiego w Polsce.
– Ucieszyło nas ciepłe przyjęcie i ze strony kanclerz Merkel, i prezydenta Sarkozy'ego. Dobrze, że ten szczyt się odbył i ma szansę na kontynuację. To duży sukces Prezydenta Komorowskiego
Tyle że sukces szczytu umniejszyła decyzja Francji i Niemiec o niekorzystnej dla nas koordynacji finansowej w strefie euro.
– Na razie jeszcze nic się nie wydarzyło. Dopiero jest przygotowywany mechanizm wewnętrzny dla strefy euro, ale to przecież dobrze, euroland chce u siebie posprzątać narastający bałagan.
Zgoda, ale to także oznacza, że najważniejsze decyzje dotyczące Unii będą zapadać bez naszego udziału, na co zwracał uwagę premier na szczycie Unii w listopadzie.
– Żadne decyzje, które nas dotyczą, nie mogą zapaść bez naszego udziału - to zasada Unii. To, że w ramach eurozony będą mechanizmy, które zmuszą Włochów, Hiszpanów do uzdrowienia ich gospodarek, leży w naszym interesie.
Czy prezydent podpisałby teraz ustawę zmieniającą konstytucję, która ogranicza jego uprawnienia, odbiera mu weto? PO hucznie ogłaszała ten projekt, a teraz o nim cicho.
– Nie jest cicho. Chciałbym, aby dyskusja o konstytucji nabrała tempa. Nie ma się co oszukiwać, że ten projekt był pisany pod wpływem niedobrych doświadczeń we współpracy z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Stąd chęć doregulowania kompetencji Prezydenta w relacjach z rządem. Dzisiaj takich doświadczeń nie ma.
To nie ma już potrzeby zmieniać konstytucji?
– Jest potrzeba w obszarze redukcji Sejmu i Senatu.
Bez ograniczenia roli prezydenta?
– Każdy czas na debatę na ten temat jest dobry. Natomiast ten problem nie jest palący w sytuacji, gdy prezydent jest nastawiony na współpracę a nie konfrontację.
A jak panu współpracuje się z prezydentem? Czy jest tak jak z premierem, że z najbliższymi współpracownikami pije wino?
– Na spotkaniach służbowych z premierem nie pije się wina. Natomiast tutaj, w Pałacu Prezydenckim na uroczystych kolacjach, na przykład z prezydentem Rosji czy Ukrainy lampka wina towarzyszy spotkaniom. Pałac to jest normalne miejsce pracy. Prezydent zawsze przychodzi rano, a wychodzi późnym wieczorem. Czasami część spotkań odbywa się w Belwederze, bo tam ma drugie biuro. Ale zazwyczaj pracuje na Krakowskim Przedmieściu.
I gdy wybija 18.00, prezydent wybiega na obiad...
– To jakaś bzdura. Jeszcze się tak nie zdarzyło. Nawet ostatnio rozmawiałem z Pierwszą Damą. Ona sama się z tego śmiała i powiedziała, że jeszcze nie było sytuacji, żeby razem zjedli obiad o 18.00.
Prezydent jada obiady w Pałacu na Krakowskim Przedmieściu?
– A nawet nie wiem... Mamy czasami robocze obiady, siadamy przy stole, zdejmujemy marynarki i omawiamy tematy na najbliższe dni i miesiące, albo bieżącą sytuację. Czasami posiłek to też okazja do pracy.
Tak dobrze tu panu, a chce pan uciekać.
– Tak, dobrze, dlatego żadnych decyzji nie podjąłem. Praca z Prezydentem, z którym wygrałem kampanię prezydencką, to zaszczyt i wyzwanie.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Balcerowicz: OFE to chłopiec do bicia!