Połowa Polaków chce dalszych protestów przeciw PiS. Elektorat Kaczyńskiego ma dość konfliktów. Sondaż
Połowa Polaków chce kontynuacji protestów przeciw PiS, z czego duża część opowiada się za ich radykalizacją. Konfliktów ma dość elektorat Kaczyńskiego, który niemal w całości chciałby, żeby protesty się skończyły - wynika z sondażu IPSOS dla OKO.press. O opinię na temat badania zapytaliśmy politolog, dr Annę Materską-Sosnowską.
Badani przez IPSOS odpowiadali na pytanie: "Czy chciał/a/byś, żeby opozycja, ruch KOD i inni, którzy protestują przeciwko PiS: zaprzestali protestów, protestowali tak, jak do tej pory, protestowali więcej niż do tej pory, używali bardziej zdecydowanych form działania?".
Odpowiedzi "za" i "przeciw" rozłożyły się mniej więcej po równo. 45 proc. badanych chciałoby zaprzestania protestów, 48 proc. - ich kontynuacji. OKO.press zwraca jednak uwagę, że z tych, którzy chcą kontynuacji, po 14 proc. badanych opowiedziało się za radykalizacją oraz zwiększeniem liczby protestów. Protestu "jak do tej pory" chce 20 proc. badanych.
Kto "za", a kto "przeciw"?
Elektorat PiS w całości (nie licząc 7 proc. niezdecydowanych) chciałby, żeby protesty się skończyły, z kolei 86 proc. wyborców PO i Nowoczesnej jest za dalszymi protestami. Połowa opowiada się za ich radykalizacją (żeby było ich więcej - 31 proc., za sięgnięciem po bardziej zdecydowane metody - 19 proc.).
Zaprzestania protestów chcieliby częściej najstarsi - 56 proc. wśród osób 60 plus, rzadziej najmłodsi (18-24 lata - 32 proc.). Najczęściej spokoju chcieliby też mieszkańcy wsi (55 proc.), najrzadziej dużych miast (34 proc.).
Odpowiedzi kobiet i mężczyzn są podobne, różnica dotyczy jedynie form radykalizacji: kobiety częściej wybierały odpowiedź "więcej protestów", a mężczyźni wskazywali na "bardziej zdecydowane formy".
Kolosalne - jak podkreśla OKO.press - są różnice geograficzne. Na wschodzie kraju zaprzestania protestów chce aż 63 proc. osób, na zachodzie - tylko 24 proc.
Chcą protestów, ale czy biorą w nich udział?
Czy liczby mają przełożenie na faktyczny udział w protestach? 11 proc. badanych deklarowało udział lub zamiar udziału w nich (Polki częściej niż Polacy). W obronę "dobrej zmiany" angażuje się zaś (lub deklaruje taki zamiar) 6 proc. Polek i Polaków.
Sondaż IPSOS dla OKO.press przeprowadzono w dniach 19-21 grudnia na reprezentatywnej, 1003-osobowej grupie metodą wywiadu telefonicznego CATI.
"Sygnał dla PiS"
Jak wyniki sondażu można odczytywać w kontekście ostatniego badania CBOS, w którym PiS jest wciąż na czele, a spadło poparcie dla Nowoczesnej? Opowiedzenie się przez Polaków w większości za dalszymi protestami nie dziwi dr Materskiej-Sosnowskiej, która w rozmowie z WP podkreśliła, że protesty przeciw PiS to nie tylko wyraz poparcia dla innych partii politycznych, ale opowiedzenie się "za" lub "przeciw" temu, co się dzieje. - W wyborach bierze udział poniżej 50 proc. uprawnionych do głosowania. Lewica jest poza Sejmem, ale też ma swoją reprezentację - tłumaczyła.
Czy w takim razie opozycja powinna kontynuować protesty? - Opozycja nie protestuje przeciwko PiS, tylko przeciwko sposobowi rządzenia. Pytanie raczej, czy rządzący powinni brnąć w to, co robią? - stwierdziła Materska-Sosnowska. - 16 grudnia był symbolicznym protestem. Wiadomo było, że PiS się nie cofnie. A czy był to dobry sposób? O tym można rozmawiać - kontynuowała.
Pytana o opowiedzenie się dużej części zwolenników protestów po stronie radykalizacji działań (m.in. 86 proc. elektoratu PO i Nowoczesnej), przyznała, że może to być właśnie grupa, która nie bierze udziału w wyborach i że to ona oczekuje największych zmian.
"Pęknięcie w społeczeństwie"
Materska-Sosnowska zwróciła uwagę na wyłaniający się z wyników sondażu podział na "PiS" i "anty-PiS". - Radykalizacja postępuje i jest pęknięcie w społeczeństwie - stwierdziła w rozmowie z WP.
Jej zdaniem podział wyników ze względu na zamieszkanie (wschód i zachód - 63 proc. wobec 24 proc.) odzwierciedla nie tylko geograficzny podział elektoratu. - To nie tylko kwestia polityczna. Dostępność do telewizji publicznej, wykształcenie, wiek, zawód... Wiemy, jak wygląda strona wschodnia - wyliczała. Zaznaczyła jednak, że aby wyciągnąć jednoznaczne wnioski, trzeba rozłożyć wyniki badań na "czynniki pierwsze".
"Społeczeństwo się budzi"
O ile 48 proc. opowiada się za protestami wobec PiS, o tyle tylko 11 proc. zadeklarowało w nich udział lub zamiar udziału. Jak można wytłumaczyć taką rozbieżność? - Mamy słabe społeczeństwo obywatelskie. Rzadko wychodzimy na ulice, nie należymy do partii, czy związków zawodowych. Dlatego zaskoczyła mnie liczba protestów. Jeśli tak abstrakcyjna kwestia jak TK wyciąga tysiące ludzi na ulice, to znak, że społeczeństwo się budzi - oceniła politolog.
Jako przykład podała "czarny protest". - Jeśli coś nas dotknie konkretnie, jest silna negatywna emocja... To wyprowadza na ulice - podkreśliła.
Zwróciła uwagę na niski poziom deklaracji uczestnictwa w protestach wśród elektoratu PiS (6 proc.). - Mało. PiS wyprowadza ludzi na ulice od lat, miał siłę mobilizującą - stwierdziła. W ocenie Materskiej-Sosnowskiej, wyniki sondażu mogą być sygnałem ostrzegawczym dla tego ugrupowania.
"Kaczyński powinien się bać"
Kobiety, jak wynika z sondażu, częściej niż mężczyźni deklarują udział w protestach. Co na to politolog? - Polska, górnolotnie mówiąc, jest kobietą. Kobiety wykazują większą aktywność od mężczyzn, zmiany w parlamencie głównie ich dotykają - tłumaczyła w rozmowie z WP.
Czy prezes PiS Jarosław Kaczyński, w kontekście kolejnych sondaży i najbliższych wyborów, powinien zatem najbardziej obawiać się właśnie kobiet? Materska-Sosnowska jest przekonana, że przeanalizowanie wyników badań będzie się wiązało z korektą planowanych przez PiS zmian. Ugrupowanie jednak - jak dodała - znajdzie się w pułapce. Z jednej strony bowiem konieczne może być złagodzenie działań, z drugiej - trzeba będzie spłacić zobowiązania wobec Kościoła.