Polonia w Czechach - dobrze zorganizowana, ale coraz mniejsza
Polacy są w Czechach trzecią co do wielkości mniejszością etniczną. To społeczność bezkonfliktowa, zakorzeniona w miejscowym środowisku, umiejąca organizować się, wspierać, wciąż utrzymująca kontakt z Ojczyzną i chętnie pielęgnująca polskie zwyczaje i tradycje.
Od 1989 roku Polaków urodzonych w Republice Czeskiej jest jednak coraz mniej. Nieznacznie przybywa nowej Polonii - Polaków chętnych się tam osiedlić.
Polacy tworzą skupiska duże i łatwo dające się wyodrębnić - tłumaczy Agata Dąmbska, szefowa polsko-czeskiego portalu informacyjnego CzaPLa i ekspert think tanku "Forum Od-nowa". Pierwszą grupą są osoby, mieszkające w Czechach od pokoleń, czyli mniejszość polska na terenie Czech, żyjąca głównie na Zaolziu - regionie przygranicznym włączonym do Czechosłowacji po I wojnie światowej. Drugą są osoby przyjezdne, najbardziej liczne w Pradze, ale także zamieszkujące inne ważne ośrodki przemysłowe lub naukowe.
Zaolzie - jeszcze w międzywojniu region większościowo polski - wciąż ma silną reprezentację w życiu politycznym i kulturalnym obu krajów. Pochodzą stamtąd m.in. Jerzy Buzek - były premier RP i szef Parlamentu Europejskiego, dwie znane piosenkarki - Halina Mlynkova i Ewa Farna, a także poeta Bogdan Trojak, laureat prestiżowych czeskich nagród literackich.
Praska Polonia - choć może nie tak wyrazista - też aktywnie wspiera polskość na terenie Czech, tak z pomocą polskich instytucji, jak i powoływanych przez siebie stowarzyszeń. Wśród znanych, związanych z Pragą Polaków można wymienić pracującą regularnie w czeskiej stolicy reżyserkę Agnieszkę Holland, absolwentkę praskiego Wydziału Filmowego i Telewizyjnego Akademii Sztuk Scenicznych (FAMU), dokumentalistkę Krystynę Krauze, czy pisarza Mariusza Surosza.
Dąmbska zauważa, że tym, co w Pradze Polaków łączy, są wiek i status materialny: większość ma 30-40 lat, reprezentuje klasę średnią, pracuje dla międzynarodowych korporacji lub instytucji naukowych, przyjeżdżają w poszukiwaniu pracy, jak i dla liberalnej i światowej atmosfery, którą oferuje czeska stolica.
- Ci wszyscy ludzie się przenikają, często są w kilku organizacjach naraz. Natomiast żadna z tych organizacji - i moim zdaniem to bardzo dobrze - nie ma takiej ambicji, czy takiego charakteru, żeby być jedyną, która reprezentuje Polaków w Pradze - mówi Dąmbska. - Nie rywalizujemy. Jest raczej takie uzupełnianie się. I to też sobie bardzo cenię".
Najważniejsze polskie organizacje w Czechach to powołany w 1947 r. i działający głównie na Zaolziu Polski Związek Kulturalno-Oświatowy (PKZO), liczący dziś ponad 12 tys. aktywnych członków, oraz istniejący od 1990 r. i skupiający blisko 30 stowarzyszeń z całego kraju Kongres Polaków w Republice Czeskiej. Niektórzy działacze polonijni skarżą się, że tradycyjne polskie organizacje w Czechach się starzeją i nie przyciągają ludzi. Natomiast te nowe nie działają w strukturach Polonii, reprezentują inne cele i mogą mieć krótkotrwały charakter.
Rzeczywistość przedstawia inny obraz. Stowarzyszenia takie jak skupiająca młode matki TramPOLina (zarejestrowana w 2011 roku, nieformalnie działająca już wcześniej), teatr TrAktor (działający od 2009 roku), czy portal informacyjny CZaPLa (zarejestrowana w 2010 roku), chcą pielęgnować polskość i przybliżać polską kulturę.
TramPOLina w statucie podkreśla, że chce, aby dzieci ze zrzeszonych w niej rodzin (często mieszanych) nie traciły kontaktu z językiem polskim, a na spotkaniach uczy polskich piosenek, wierszyków i rozdaje polskie książki. TrAktor swoje przedstawienia inspiruje polską literaturą. CZaPLa - oprócz przewodnika - oferuje na swych stronach internetowych informacje o wydarzeniach polonijnych lub mogących zainteresować żyjących w Czechach Polaków. Działa zrzeszający przedsiębiorców Klub Polskiego Biznesu.
- Liczba organizacji polskich w Republice Czeskiej stale wzrasta. Obecnie na samym Zaolziu mamy ich 30. Choć wygląda to groźnie i ktoś może uznać to za rozdrobnienie sił, tak nie jest, gdyż wszystkie te organizacje zgłosiły akces do organizacji patronackiej, czyli Kongresu Polaków, które reprezentuje wspólne interesy. Takiej harmonii wśród organizacji polskich czy polonijnych nie znajdziemy nigdzie indziej na świecie - opisuje sytuację prezes Kongresu Polaków w Republice Czeskiej, Józef Szymeczek.
Szef KPRC wskazuje, że organizacje te współpracują i wspierają się wzajemnie, na przykład udostępniając lokale polskim szkołom, czy organizując wspólnie zbiórki pieniędzy.
Malejąca liczba Polaków ma jednak istotny wpływ na sprawy codzienne. Szymeczek tłumaczy, że w Czechach prawa narodowe mniejszości wyprowadzane są bezpośrednio z danych statystycznych. "Im większa liczba ludzi, tym większe prawa. To dotyczy na przykład standardów europejskich w dziedzinie ochrony języka, czy szkolnictwa mniejszościowego. Logika jest prosta: jeżeli chcemy polską szkołę, to musimy mieć polskie dzieci, a o nie coraz trudniej" - zauważa.
Ze spisu powszechnego z 2011 r. wynika, że mniejszość polska w Czechach w ciągu 10 lat skurczyła się o blisko 13 tys. ludzi. Przynależność do niej deklaruje 39 269 osób, podczas gdy w 2001 roku do polskich korzeni przyznawało się 52 095 osób.
- Według statystyk liczba Polaków ostatnio naprawdę spada. W czasach socjalistycznych przez mniej więcej trzydzieści lat liczba Polaków wahała się w granicach 60-65 tys. Wtedy trwanie przy polskości było pewnym symbolem oporu, bycia gdzieś indziej. Spadek nastąpił po 1989 r., kiedy otworzyły się nowe możliwości, ludzie wyjechali do innych części kraju, szczególnie do Pragi, także poza granice. Zaczęła się demokracja, polskość nie była wyrazem walki o autonomię ludzkiej duszy. Naraz zapanowała wolność i wszyscy poczuli się swobodni, również co się tyczy postępowania "obowiązkowo-moralnego". Stracili poczucie wspólnego interesu i zaczęli zachowywać się "niezbiorowo" - zauważa prezes Kongresu.
Jak podkreśla, Kongres poprzez promowanie Polski, jej historii i teraźniejszości stara się zapobiec dalszemu spadkowi liczby Polaków. Tu - jego zdaniem - pomaga też sport i sukcesy, które budzą w Polakach narodową dumę i poczucie wspólnoty. - Więcej Małyszów, Błaszczykowskich i będzie więcej dumy - żartuje Szymeczek.