Polityka dla kobiet
To ostatnie chwile, aby złożyć podpis pod projektem ustawy o parytetach. Ważny jest każdy głos.
17.12.2009 | aktual.: 17.12.2009 14:14
Trwa odliczanie. Projekt ustawy o parytetach na listach wyborczych do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich ma być złożony na ręce marszałka Sejmu 22 grudnia. Jeszcze teraz każdy z nas może podpisać się pod ustawą, która pomoże ponad połowie obywateli uzyskać reprezentację w Sejmie.
Potrzeba 100 tys. podpisów. W poniedziałek, 7 grudnia, brakowało jeszcze 20 tys., ale do warszawskiego Biura Kongresu Kobiet wciąż przysyłane są kolejne listy poparcia. Pod projektem może się podpisać każdy pełnoletni obywatel Polski, także niemieszkający w kraju – należy jedynie podać aktualny adres zamieszkania. Każdy może także zbierać podpisy w rodzinie, wśród znajomych, sąsiadów, na uczelni czy w pracy.
Warto jeszcze raz wyjaśnić podstawowe kwestie. Ustawowe regulacje dotyczące udziału kobiet na listach wyborczych mogą przybrać postać parytetów lub kwot. System kwotowy oznacza zapewnienie określonego, minimalnego udziału reprezentantów i reprezentantek danej płci na listach (np. przynajmniej 30% miejsc przeznaczonych dla kobiet). Parytet (z łac. paritas – równość), czyli rozwiązanie przyjęte w projekcie, to zapewnienie połowy miejsc na listach wyborczych dla kobiet, co jest naturalne w sytuacji, kiedy stanowią one ponad połowę społeczeństwa. Decyzję, kto wejdzie do Sejmu i władz lokalnych, i tak podejmą wyborcy. Według badań CBOS przeprowadzonych w czerwcu, 62% kobiet chciałoby głosować na kobiety. Dziś kandydatki odgrywają często rolę ozdób mających na celu złagodzenie wizerunku partii. Wprowadzenie parytetu da realną możliwość wyboru, nie tylko spośród dwóch-trzech łaskawie wpuszczonych na listy pań.
Trochę historii
W Polsce stosunkowo wcześnie kobiety wywalczyły sobie prawa wyborcze. Już w listopadzie 1918 r. naczelnik Piłsudski podpisał dekret o ordynacji wyborczej, stanowiący o tym, że prawo wyborcze mają wszyscy obywatele powyżej 21. roku życia, bez różnicy płci.
Jednak choć od tego wydarzenia minęło 90 lat, kobiety stanowią wciąż tylko 20% spośród 460 posłów i 8% senatorów. Przy takim udziale w rządzeniu mają niewielkie szanse na zdobycie realnego wpływu na podejmowane decyzje. Potrzeba przynajmniej 30% – taka reprezentacja, zdaniem specjalistów, zapewnia możliwość realnego wpływu na podejmowane decyzje i reprezentowania interesów danej grupy. Jednak jeszcze przed rokiem, kiedy świętowałyśmy w Sejmie rocznicę wprowadzenia prawa wyborczego dla kobiet, pomysł stosowania parytetów pojawiał się jedynie w piśmiennictwie co odważniejszych feministek.
Znaczący przełom w myśleniu o prawach kobiet przyniósł czerwcowy Kongres Kobiet, na którym pojawiło się ok. 3 tys. pań z całego kraju. Po raz pierwszy polskie kobiety spotkały się w tak szerokim gronie, by rozmawiać o istotnych dla siebie kwestiach i w czasie dyskusji panelowych wymieniać doświadczenia dotyczące m.in. pracy, zdrowia i polityki. Rezultatem dwudniowych spotkań było 30 stron postulatów, z których najważniejsze są dwa: przywrócenie urzędu pełnomocniczki do spraw kobiet i wprowadzenie parytetów.
Dyskusje o prawach kobiet wreszcie nabrały rozpędu. 22 września został zarejestrowany Komitet Obywatelski „Czas na kobiety”, popierający projekt ustawy o wprowadzeniu parytetów płci na listach wyborczych. Z pobożnego życzenia lub niezrozumiałej dla większości obywateli mrzonki parytet stał się realnym planem, możliwym do wprowadzenia już w kolejnych wyborach.
Przeciwnicy
Nie wszyscy popierają rozwiązania kwotowe czy parytet. Wiele osób, przekonując, że jest za większym udziałem kobiet w życiu publicznym, twierdzi, że zmiany powinny następować ewolucyjnie, poprzez uświadamianie społeczeństwa. To jednak za mało – edukacja jest niezbędna, ale musi nastąpić obok, a nie zamiast rozwiązań ustawowych. Inaczej równości nie doczekamy się ani my, ani kolejne pokolenia. Kobiety są lepiej wykształcone, zaangażowane w pomoc innym i chcą działać dla wspólnego dobra. Częściej nastawione raczej na współdziałanie niż współzawodnictwo, dążą nie tyle do władzy samej w sobie, częściej do tego, aby za jej pośrednictwem działać w istotnych dla siebie i społeczeństwa sprawach. Dziś bardzo często zdarza się, że ich kompetencje są podważane, wymaga się od nich większego zaangażowania i częstszego udowadniania wiedzy i umiejętności niż w przypadku ich kolegów po fachu. W obliczu dzisiejszej polskiej polityki, wojen i wojenek na górze, mnóstwa przypadkowych osób na wysokich stanowiskach w państwie,
obawy, że kryterium wyboru stanie się płeć zamiast kompetencji, są kuriozalne. Odpowiedzią na takie wątpliwości jest powiedzenie krążące w kuluarach UE, które w czasie seminarium „Kobiety, mężczyźni, parytety” przytoczyła prof. Małgorzata Fuszara: „Z równością będziemy mieli do czynienia wtedy, kiedy równie dużo niekompetentnych kobiet będzie zajmowało wysokie stanowiska, ilu zajmuje je niekompetentnych mężczyzn”. Dziś to przede wszystkim panie muszą wykazywać swoje kompetencje, panom pewne stanowiska po prostu się należą. Czas pokazać, że tak być nie musi. Nie możemy spodziewać się cudów. Być może na początku nadal nie będzie łatwo. Wyborcy chętnie decydują się zakreślać na listach te nazwiska, które już znają, a na listach pojawi się zapewne wiele nowych osób. W dodatku ustawa nie reguluje kwestii kolejności na listach wyborczych, a praktyka pokazuje, że szansę na wejście do organów rządzących mają przede wszystkim jedynki. Tu zatem pozostaje pole do popisu dla przywódców partyjnych i członków partii –
umieszczanie kobiet na pierwszych miejscach np. w co drugim okręgu wyborczym powinno stać się normą.
Na świecie
Parytet ustawowo został wprowadzony w pięciu krajach Unii Europejskiej: Słowenii, Belgii, Francji, Hiszpanii i Portugalii. Nie obowiązuje on, wbrew powszechnym opiniom, w krajach skandynawskich. Tam jednak kwestie równościowe regulują same partie, podejmując dobrowolne zobowiązania dotyczące reprezentacji kobiet. W rezultacie np. w belgijskim parlamencie jest 36,7% kobiet, w hiszpańskim – 36,3%, a w szwedzkim 47,3%. Największe zaskoczenie przyniosły niedawne badania w Rwandzie – po wprowadzeniu 30-procentowych kwot tamtejsi wyborcy zdecydowali, że w parlamencie znalazło się 56,3% pań.
Rozwiązanie przyjęte w projekcie polskiej ustawy zakłada niedopuszczanie do wyborów listy, która nie spełnia wymogów parytetu. Doświadczenie innych krajów uczy, że to najlepsza metoda – we Francji, gdzie za niewystarczającą liczbę kobiet na liście grożą kary finansowe, partie często wolą zapłacić grzywnę, niż podporządkować się ustawie, w rezultacie udział kobiet w parlamencie po wyborach 2007 r. wynosi 18,5%.
Podpisz jeszcze dziś
„Transformacja ustrojowa, która z jednej strony jest naszą chlubą, z drugiej zaś – staje nam nieraz kością w gardle, nie może się w pełni dokonać bez emancypacji wykluczonych tożsamości i bez rzeczywistego zróżnicowania sceny politycznej. Niewątpliwie potrzebna jest nam nowoczesna polityka równouprawnienia płci i parytety jako jej narzędzie”, powiedziała Maria Janion, podsumowując Kongres Kobiet. Oby jej słowa i wysiłki wszystkich kobiet i mężczyzn zaangażowanych w wyrównywanie szans nie poszły na marne. Razem z prof. Magdaleną Środą apelujemy o zbieranie podpisów i przesyłanie ich pod adresem Biura Kongresu Kobiet. Każdy i każda z Was ma wpływ na to, jaki będzie nasz kraj w najbliższych latach i jakie będą priorytety kolejnych rządów. Nie stać nas na czekanie kolejne 90 lat. Dlaczego popieram projekt ustawy w sprawie parytetów na listach wyborczych?
Prof. Wiktor Osiatyński, prawnik, publicysta
Poparłem ten projekt. Uważam, że jest bardzo spóźniony, a przy tym niesamowicie ważny. Gdy będzie więcej kobiet na listach wyborczych, to na pewno polityka będzie przez to lepsza. Początkowo myślałem, że będzie przez to mniej sporów, ale stopniowo się przekonywałem, że sporów i kłótni będzie pewnie tyle samo, jednak o co innego będziemy się spierać, o sprawy bardzo konkretne i społecznie ważne, o nowe szkoły, szpitale, o wydatki na opiekę społeczną, o to, co będzie lepsze dla Polski. W sumie moją intencją jest, aby kobiet było więcej w parlamencie, a do tego może nie wystarczyć parytet odnoszący się do list kandydatów, których układanie i tak jest zdominowane przez mężczyzn. Poszedłbym więc o krok dalej w układaniu takiego przepisu w ten sposób, aby ostateczny wynik wyborów odzwierciedlał strukturę populacji wyborców, aby nie tylko na listach kandydatów, ale i na liście wybranych posłów było tyle samo mężczyzn co kobiet. Sądzę jednak, że poparcie takiego projektu na razie nie miałoby szans. Jacek Żakowski,
publicysta
Poparłem projekt, bo wydaje mi się, że brak kobiet w polskim życiu publicznym jest sprawą dojmującą i ma dla nas niekorzystne konsekwencje. Gdyby udało się ustawę uchwalić, to w ten sposób można by wymienić połowę naszej klasy politycznej, co z pewnością nie byłoby ze stratą dla nas wszystkich, ale stanowiłoby szansę dla Polski. Po pierwsze, w działaniach parlamentu byłoby więcej trafności i kreatywności, bo obecność kobiet sprzyja większemu opanowaniu emocji. Po drugie, byłby to system o wiele sprawiedliwszy. Jeśli na razie połowa społeczeństwa jest praktycznie wykluczona z podejmowania najważniejszych decyzji, pozbawiona udziału we władzy, to jak w ogóle możemy mówić o demokracji?
Maciej Płażyński, b. marszałek Sejmu
Popieram projekt, doceniam bowiem wagę i złożoność problemu. Byłbym za tym, aby parytet uchwalono na czas określony. Ale sądzę, że na razie trzeba zastosować metodę administracyjną, aby dać szansę dokonania zmian. Zdaję sobie sprawę ze sztuczności takiej sytuacji, jednak niekiedy warto się zastanowić nad nietypowymi narzędziami, które prowadzą do konkretnego celu społecznego. Bo tego typu przemiany same z siebie nie nastąpią. Parytet nie musi być dobry w każdej sytuacji, np. jako metoda wyboru do zarządów spółek, ale w przypadku zbyt małej obecności kobiet w życiu publicznym coś zrobić wypada. Zabieganie o poparcie polityków dla takiego rozwiązania uważam więc za słuszne.
Ewa Milewicz, dziennikarka „Gazety Wyborczej”
Nie poparłam projektu i moja odpowiedź brzmi: Nelly Rokita!
Projekt
Ustawa z dnia......... 2009 r.
o zmianie ustawy – Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, ustawy – Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw oraz ustawy – Ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego, w związku z wprowadzeniem parytetu płci na listach kandydatów.
W celu pełniejszej realizacji, wyrażonej w art. 33 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia1997 r., zasady równości praw kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach życia, w tym życia politycznego, a także w celu zapewnienia kobietom równych z mężczyznami szans w ubieganiu się o mandaty w niektórych, pochodzących z wyborów powszechnych organach władzy publicznej stanowi się, co następuje:
Art. 1
W ustawie z dnia 12 kwietnia 2001 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej /Dz.U. z 2007 r., Nr 190, poz. 1360/ wprowadza się następujące zmiany:
1) w art. 143 po ust. 2 dodaje się ust. 2a w brzmieniu:
„2a. Liczba kobiet na liście okręgowej nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn”;
2) art. 146 ust. 1 otrzymuje brzmienie:
„1. Okręgowa komisja wyborcza, przyjmując zgłoszenie listy okręgowej, bada, w obecności osoby zgłaszającej listę, czy spełnia ono wymogi, o których mowa w 143 ust. 2a oraz w art. 144, i wydaje osobie zgłaszającej listę pisemne potwierdzenie przyjęcia zgłoszenia. Wzór potwierdzenia określi Państwowa Komisja Wyborcza”. Art. 2
W ustawie z dnia 16 lipca 1998 r. Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw /Dz.U. z dnia 2003 r., Nr 159, poz. 1547/ wprowadza się następujące zmiany:
1) w art. 98 po ust. 2 dodaje się ust. 2a w brzmieniu:
„2a. Liczba kobiet na liście nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn. Zasady tej nie stosuje się w przypadku wyborów uzupełniających do rady w gminie liczącej do 20.000 mieszkańców”.
Art. 3
W ustawie z 23 stycznia 2004 r. Ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego /Dz.U. z 2004 r. Nr 25, poz. 219/ wprowadza się następujące zmiany:
1) W art. 59 po ust. 2 dodaje się ust. 2a w brzmieniu:
„2a. Liczba kobiet na liście okręgowej nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn”.
2) Art. 65 ust. 1 otrzymuje brzmienie:
„1. Okręgowa komisja wyborcza, przyjmując zgłoszenie listy okręgowej, bada, w obecności osoby zgłaszającej listę, czy zgłoszenie to spełnia warunki, o których mowa w art. 59 ust. 2a oraz w art. 64, i wydaje osobie zgłaszającej listę pisemne potwierdzenie przyjęcia zgłoszenia. Wzór potwierdzenia określi Państwowa Komisja Wyborcza”.
Art. 4
Ustawa wchodzi w życie w czternastym dniu po jej ogłoszeniu.
Wprowadzenie parytetu nie ogranicza praw wyborczych obywateli Uzasadnienie projektu (fragmenty)
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej w art. 33 ustanawia zasadę równości mężczyzn i kobiet we wszystkich dziedzinach życia, a także prawo kobiet do równego z mężczyznami zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych. Do stanowisk takich należą stanowiska mandatariuszy narodu i wspólnot terytorialnych w organach władzy publicznej, tj. w Sejmie, w Senacie, w radach gmin, miast, powiatów, w sejmikach województw, a także w Parlamencie Europejskim. Mimo że kobiety stanowią trwałą większość zarówno wśród ogółu obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, jak i, z reguły, poszczególnych wspólnot terytorialnych, ich udział w składzie pochodzących z wyborów powszechnych organów władzy publicznej jest zdecydowanie mniejszościowy. Wynika to w pierwszej kolejności z zakorzenionych w społeczeństwie polskim tradycji i zwyczajów sytuujących kobiety na niższych niż mężczyzn pozycjach w strukturach władzy, wpływów i prestiżu. (...)
Ważną przyczyną ograniczonego udziału kobiet w sprawowaniu funkcji w aparacie władzy są, co należy podkreślić, nadal trudne warunki ich życia codziennego, konieczność pełnienia wielu ról społecznych jednocześnie (zawodowych, domowych, rodzinnych). Często uniemożliwia im to aktywne włączenie się w sprawy kraju. Państwo nasze w zbyt małym stopniu stara się, by przeszkody te minimalizować. Działające w Polsce ugrupowania polityczne chętnie deklarują poparcie dla sprawy dalszej emancypacji kobiet, lecz w istocie podejmują w tym zakresie jedynie ograniczone działania. Dotyczy to w szczególności dostępu do stanowisk publicznych obsadzanych w trybie wyboru. Liczba kobiet na listach kandydatów w wyborach do Sejmu, rad gmin, miast, powiatów i sejmików województw jest zdecydowanie zbyt mała w proporcji do wielkości żeńskiego elektoratu, a także zdolności, potencjału intelektualnego i moralnego kobiet. Dlatego też wydaje się słuszne, aby zachęcić kobiety do uczestnictwa w wyborach oraz skłonić siły polityczne
decydujące o tworzeniu list wyborczych do odpowiedniego uwzględnienia kobiet jako kandydatek do stanowisk w niektórych przynajmniej organach władzy publicznej. (...) Proponowaną ustawę potraktować należy jako akt realizujący i rozwijający (na dosyć ograniczonym polu) postanowienia art. 33 Konstytucji RP. W żadnym razie nie jest to akt z Konstytucją sprzeczny. (...)
Proponowana ustawa odnosi się do wyborów przeprowadzanych na podstawie list kandydatów, głównie wyborów, których wyniki są ustalane przy uwzględnieniu zasady proporcjonalności (Sejm, rady gmin od 20.000 mieszkańców, rady powiatów, sejmiki województw i Parlament Europejski). Ponieważ wybory do rad gmin do 20.000 mieszkańców przeprowadza się również na podstawie list kandydatów (choć wynik wyborów ustala się na zasadzie większości), możliwe jest wprowadzenie parytetu płci również na tym szczeblu. Poza parytetem pozostają natomiast wybory do Senatu, na stanowisko Prezydenta RP, na jednoosobowe stanowiska w organach wykonawczych samorządu terytorialnego. Z tego powodu, iż w wyborach uzupełniających do rad gmin poniżej 20.000 mieszkańców mogą pojawiać się kandydaci nieujęci na listach, wybory te wyłączono z zasady parytetu.
Liczba kandydatów na listach wyborczych nie zawsze jest podzielna przez dwa. Jeśli np. obejmowałaby ona 15 kandydatów, wprowadzenie parytetu 50/50 nie byłoby możliwe. Dlatego też proponuje się, aby liczba kobiet na listach kandydatów nie była mniejsza od liczby mężczyzn. (...) Konsekwencją nieuwzględnienia parytetu płci przez komitet wyborczy byłoby niezarejestrowanie danej listy przez odpowiednią komisję wyborczą, z tym że, na ogólnych zasadach, komisja wyborcza wzywałaby najpierw dany komitet do skorygowania listy. Od decyzji komisji odmawiającej rejestracji służyłoby (również na ogólnych zasadach) odwołanie do komisji wyższego szczebla nadzorującej przebieg wyborów.
Wprowadzenie parytetu płci na listach kandydatów nie ogranicza praw wyborczych obywateli; nie narzuca im, na kogo mają głosować. Wybór pozostaje w dalszym ciągu nieskrępowany. Pozostaje to m.in. w związku z pozostawieniem komitetom wyborczym swobody ustalania kolejności kandydatów (kandydatek) na listach. Oznacza to, że również od woli komitetów wyborczych zależy, czy pierwszą osobą na liście będzie kobieta, czy mężczyzna. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że osoby umieszczane na pierwszym miejscu listy mają największe szanse na bycie wybranym, można oczekiwać, że te partie polityczne, które nie tylko deklarują gotowość realizacji zasady równości pod względem płci, lecz rzeczywiście dążą do zapewnienia równych szans w wyborach swoim kandydatkom i kandydatom, będą przyjmowały dobrowolne zobowiązanie do przestrzegania zasady, żeby na miejscach „jedynkowych” na partyjnych listach wyborczych nie było mniej kobiet niż mężczyzn. (...)
Projekt jest zgodny z prawem UE.
Projekt nie pociąga za sobą skutków finansowych.
Apel podpisali m.in.
Magdalena Abakanowicz, Henryka Bochniarz, Michał Boni, Kinga Dunin, Irena Eris, prof. Magdalena Fikus, Dorota Gardias, Agnieszka Graff, Manuela Gretkowska, Zbigniew Hołdys, Danuta Hübner, Olga Jackowska (Kora), Krystyna Janda, Maria Janion, Ryszard Kalisz, Teresa Kamińska, Joanna Kluzik-Rostkowska, Lena Kolarska-Bobińska, Marek Kondrat, Nina Kowalewska, Henryka Krzywonos, Olga Krzyżanowska, Tomasz Lis, Szymon Majewski, Wiesław Myśliwski, Wiktor Osiatyński, Janina Paradowska, Maciej Płażyński, Dorota Rabczewska (Doda), Sławomir Sierakowski, Kamil Sipowicz, Kazimiera Szczuka, Nina Terentiew, Andrzej Wajda, Bożena Walter, Henryk Wujec, Jacek Żakowski
Czekamy na Twój podpis!
Agata Grabau