Polityk Solidarnej Polski po podpisaniu umowy koalicyjnej: "chciano nas podzielić, nie udało się"

Solidarna Polska czuje się "wzmocniona wewnętrznie" po podpisaniu nowej umowy koalicyjnej. Jak w rozmowie z WP twierdzi jeden z jej polityków, partię Zbigniewa Ziobry chciano podzielić, zastąpić PSL-em oraz odebrać resort sprawiedliwości, ale "to się premierowi nie udało". Politycy PiS-u odpowiadają koalicjantom.

Umowa koalicyjna. Solidarna Polska czuje się "wewnętrznie wzmocniona"
Umowa koalicyjna. Solidarna Polska czuje się "wewnętrznie wzmocniona"
Źródło zdjęć: © East News
Marcin Makowski

26.09.2020 15:07

W sobotę po godzinie 12:30 prezes PiS Jarosław Kaczyński, szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro, lider Porozumienia Jarosław Gowin oraz premier Mateusz Morawiecki podpisali nową umowę koalicyjną. I choć mówiono o "radości" i "pracy dla Polski", która stoi przed Zjednoczoną Prawicą, o konkretach nie dowiedzieliśmy się właściwie nic. Również konflikt personalny, który rozgorzał w obozie władzy - choć chwilowo wygaszony - wydaje się być zbyt głęboki do zapomnienia.

Politycy Solidarnej Polski, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, nie ukrywają jednak, że obecny obrót spraw traktują w kategoriach "wygranej bitwy". - To była próba odebrania nam ministerstwa sprawiedliwości przez premiera Morawieckiego, chciano zdezintegrować naszą partię, mówiło się nawet o podebraniu dziewięciu posłów i zmianie prokuratora generalnego. Te plany się nie udały, obecnie jesteśmy jeszcze bardziej scementowani - mówi ważny polityk partii Zbigniewa Ziobry.

Kaczyński wicepremierem? To "nie jest problemem"

Zdaniem naszego innego rozmówcy, ewentualne wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu, który miałby jako wicepremier nadzorować resorty siłowe oraz działkę sprawiedliwości, "nie jest problemem". - I tak musieliśmy konsultować wszystkie ważniejsze decyzje polityczne z Nowogrodzką. To problem dla KPMR, bo Kaczyński na posiedzeniach rządu przesuwa decyzyjny punkt ciężkości - słyszymy. Z kolei ludzie premiera Mateusza Morawieckiego kontrują tak przedstawioną interpretację wydarzeń. - Jarosław Kaczyński wzmacnia premiera. On będzie osobiście patrzył na ręce Ziobry, to swoiste wotum nieufności wobec niego - mówi informator WP.

Politycy Solidarnej Polski uważają jednak, że pomimo zawieszenia broni, otwarte pozostaje pytanie o przyszłość prawicy w Polsce oraz kierunku, w którym zmierza. - My uważamy, że cały obecny konflikt polega na chęci przesunięcia ideowego wektora Zjednoczonej Prawicy w kierunku centrum. Czegoś w rodzaju nadwiślańskiego CDU. Nasz kierunek mocno konserwatywny był w obozie kłopotem, dlatego od pewnego czasu chciano zastąpić Solidarną Polskę PSL-em. Bezskutecznie - przekonuje jeden z posłów partii.

Na pytanie, czy jako sukces można uznać utratę ważnego resortu oraz wpływów politycznych lidera obozu, nasi rozmówcy odpowiadają wymijająco. - Owszem, tracimy Ministerstwo Środowiska, ale będziemy mieć ministra w KPRM. Publiczne przeczołgiwanie nas w mediach nie przyniosło rezultatów. Co zabawne, zajęto się Solidarną Polską, a w tym czasie Jarosław Gowin, który stał z boku, realnie wiele zyskał. A to on sprowokował pierwszy spór wokół terminu wyborów prezydenckich - zauważa nasz rozmówca, osoba z bliskiego otoczenia Zbigniewa Ziobry.

Otwarta sprawa "Piątki dla zwierząt"

Jeśli chodzi o dwa punkty sporne i genezę "twardych negocjacji" w Zjednoczonej Prawicy, politycy Solidarnej Polski twierdzą, że sprawa "Piątki dla zwierząt" jest otwarta, dużo będzie zależało od poprawek Senatu, a oni sami nie będą stawać murem za obroną branży futerkowej. Uważają jednak, że nie można jej wygaszać tak szybko, bez wynoszącego przynajmniej kilka lat vacatio legis, które pomoże w transformacji przedsiębiorstw. Również poprawka "bezkarnościowa" do ustawy covidowej, jak przekonują nasze źródła, to nadal kwestia dyskusyjna. - Skutecznie zablokowaliśmy nowelizację, to też nasz sukces, ale możliwe, że PiS będzie proponował ograniczoną wersję - mówi jeden z ministrów.

- Solidarna Polska czuje się silniejsza? A co mają mówić? Że stracili wpływy, prezes nie wytrzymał, jak te młodziki chciały mu dyktować agendę, a Ziobro będzie teraz jeszcze mocniej pilnowany? - kontruje jednak tę narrację jeden z wpływowych posłów Prawa i Sprawiedliwości. Korespondencyjnie odpowiada mu należący do frakcji wspomnianych "młodych". - Kazali nam pakować biurka, a my nadal piszemy nowe ustawy - słyszymy.

Jedno nie ulega wątpliwości. Choć osiągnięto porozumienie i rząd się w najbliższym czasie nie rozpadnie, pytaniem otwartym pozostaje to, o kierunek całej formacji i jej spoistość przy kolejnych przesileniach, które w ciągu trzech lat do kolejnych wyborów na pewno się pojawią.

Marcin Makowski dla WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (226)