- To było oczywiste, że koncyliacyjna postawa, którą widzieliśmy w pierwszych godzinach po tym incydencie dronowym, to jest raczej wyjątek od reguły. Te pierwsze godziny były wzorcowe i tak się powinny zachowywać instytucje państwowe, najważniejsi ludzie w państwie w obliczu takiego zagrożenia - przyznała w programie "Newsroom" prof. Barbara Brodzińska-Mirowska z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Ekspertka zwróciła uwagę, że po pierwszych godzinach, kiedy minęło bezpośrednie zagrożenie, debata publiczna wróciła na stare tory sporu politycznego. - To, co się dzieje wokół zniszczonego domu i dywagacji, czy to była polska rakieta, która niszczyła rosyjski dron, czy sam dron jest potwierdzeniem tego, że polityczne cele - zresztą bardzo krótkoterminowe - zaczęły znowu mieć prymat nad fundamentalnymi sprawami. Każde środowisko polityczne próbuje swoje ugrać - stwierdziła i dodała, że w jej ocenie źle się dzieje, że ta sprawa po pierwsze jest w ogóle politycznie dyskutowana publicznie.
Prof. Barbara Brodzińska-Mirowska nie widzi też problemu w wystąpieniu wiceministra spraw zagranicznych. Tobiasz Bocheński w programie "Tłit" skrytykował Marcina Bosackiego za jego wystąpienie na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, oceniając, że "dał oręż Putinowi, który może mówić, że Polacy dezinformują".
- Nie było błędu. To są argumenty rządu, które konsekwentnie wszyscy jego przedstawiciele podkreślają, że rosyjskie drony wywołały reakcję NATO-wskich i polskich służb, i tutaj nie ma żadnych wątpliwości. (...) Ja nie widzę tutaj powodów do tego, żeby twierdzić, że Polska czy przedstawiciele rządu są w tej sprawie niewiarygodni - wyjaśniła.