Wybranowski: "Polityczny poker prezesa Kaczyńskiego" [OPINIA]
Najpierw było wojownicze potrząsanie szabelkami stronników Zbigniewa Ziobry, później szybko wyrażane sugestie gotowości do kapitulacji. Najbliższe kilkanaście godzin zdecydują o przyszłości Zjednoczonej Prawicy. Pewne jest tylko, że wariant wcześniejszych wyborów jest dziś mało prawdopodobny, a Ziobro stracił w Zjednoczonej Prawicy pozycję, na którą pracował ostatnie pięć lat.
22.09.2020 06:24
W najnowszej powieści historycznej Jacka Komudy ”Wizna”, jeden z jej bohaterów Janusz hrabia Jamiołkowski, zawodowy pokerzysta, opowiada (czyniąc aluzje do politycznej gry polskiej dyplomacji we Wrześniu ‘39) o sztuce agresywnego blefu, w którym podobija się coraz wyżej stawkę, by przekonać przeciwnika, że w garści trzyma się mocne karty. ”Ten (...) sposób jest dobry, pod warunkiem, że nie ryzykuje się wszystkiego” - peroruje powieściowy hazardzista.
Nawet Stefan Ossowiecki, słynny polski jasnowidz, zapewne nie odważyłby się dzisiaj, gdyby żył oczywiście, prorokować jaka będzie przyszłość Zjednoczonej Prawicy. Po wojowniczych deklaracjach stronników Zbigniewa Ziobry bardzo szybko musieli się oni zmierzyć z politycznymi realiami. A te pokazały, że PiS jest gotów położyć przysłowiowy krzyżyk na współpracy z partią obecnego ministra sprawiedliwości.
Podczas poniedziałkowego spotkania prezydium Komitetu Politycznego PiS o Zbigniewie Ziobrze mówiono wyłącznie źle i bardzo źle, a wariant, który bardzo poważnie był brany pod uwagę, to definitywne wysadzenie Ziobry i jego ludzi z politycznych (i biznesowych) stołków. No chyba że bez dalszych grymasów obecny minister sprawiedliwości przyjmie ofertę Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście nie ma w niej, przynajmniej na tym etapie, mowy o zdjęciu Ziobry z ministerialnego fotela; opowieści na ten temat, jakie się pojawiały w ostatnich dniach, to radosna twórczość niektórych polityków i publicystów.
Warunki, jakie Ziobro usłyszał podczas spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, to tak naprawdę oczekiwanie bezwarunkowej kapitulacji. Najbardziej upokarzające dla Ziobry były te, o których pisał w WP Michał Wróblewski – bezdyskusyjne zaakceptowanie projektu ustawy "covidowej" i podporządkowanie się ustalonemu przez władze PiS podziałowi wpływów w ramach rekonstrukcji rządu.
Jeśli Ziobro przyjmie te warunki prezesa Kaczyńskiego, będzie musiał pogodzić się ze wzrostem politycznego znaczenia Mateusza Morawieckiego, którego lider PiS bierze pod uwagę jako kandydata na nowego wiceprezesa partii.
O wyniku rozmów Jarosława Kaczyńskiego ze Zbigniewem Ziobrą prezydium Komitetu Politycznego PiS ma zostać poinformowane w środę, choć w partii nie wyklucza się przyspieszenia terminu posiedzenia. Wtedy mają też zostać ogłoszone ostateczne decyzje.
Zła wiadomość dla Zbigniewa Ziobry? Jeśli nie przyjmie wszystkich warunków Kaczyńskiego, to Prawo i Sprawiedliwość zdecyduje się na opcję rządów mniejszościowych przy wsparciu Jarosława Gowina i poparciu prezydenta Andrzeja Dudy.
Co prawda w partii Zbigniewa Ziobry przebąkuje się, że mogą oni wspólnie z dzisiejszą opozycją próbować paraliżować prace rządu składając bądź popierając cyklicznie składane wnioski o wotum nieufności dla poszczególnych ministrów, ale z tym PiS będzie umiał sobie poradzić - ewentualne dymisje byłyby krótkie, trwałyby tyle, ile czasu potrzeba do ponownego powołania urzędnika na dane stanowisko.
Teoretycznie w sytuacji rządu mniejszościowego PiS musiałoby liczyć się z ryzykiem odłożenia ad acta najważniejszych ustaw np. reformujących wymiar sprawiedliwości, ale na Nowogrodzkiej mówi się też o alternatywie – łowieniu docelowych sojuszników w innych ugrupowaniach. Jednak przede wszystkim mało kto tam wierzy, że Ziobro zrezygnuje z profitów, również finansowych, dla sojuszników i zaplecza ulokowanego w instytucjach państwowych i spółkach Skarbu Państwa na rzecz "niezależnego" bytu.
Z kolei w partii Ziobry panuje przekonanie, że wariant bycia partią opozycyjną da Solidarnej Polsce możliwości odbudowania własnej tożsamości i zdolności koalicyjnych, a przyszłościowo rozmów np. z Konfederacją. Tylko wcześniejszych wyborów dziś ziobryści obawiają się jak diabeł święconej wody; z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że gdyby odbyły się w najbliższych miesiącach, to oznaczałyby one anihilację Solidarnej Polski.
Zasiadając do politycznego pokera trzeba umieć w niego grać. Przekonał się o tym Jarosław Gowin stawiając na szali polityczną przyszłość w sprawie "wyborów kopertowych", odchodząc z rządu i w efekcie o mały włos nie tracąc własnego ugrupowania. Paradoksalnie polityczna porażka Ziobry, dotąd uchodzącego za lojalnego sojusznika PiS, umocniła pozycję Gowina, który znów staje się dla PiS umiarkowanie wiarygodnym partnerem. Do kolejnego przesilenia w obozie rządzącym.
Wojciech Wybranowski dla WP Opinie