Politycy SLD: zespół ds. zbadania katastrofy niepotrzebny
Politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej sceptycznie odnieśli się do powołania przez Prawo i Sprawiedliwość parlamentarnego zespołu ds. zbadania katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. Zdaniem szefa sejmowej komisji obrony narodowej Stanisława Wziątka z klubu Lewicy, to ta komisja powinna monitorować postępy w śledztwie smoleńskim.
20.07.2010 | aktual.: 26.07.2010 11:37
Przedstawiciele SLD na specjalnie zwołanej konferencji prasowej odcięli się od pomysłu PiS podkreślając, że zespół powołany z inicjatywy posłów tej partii nie jest potrzebny. - Apelujemy do PiS o wycofanie się z inicjatywy zespołu ds. katastrofy Tu-154 - mówił poseł SLD Stanisław Wziątek.
- Utopienie sprawy, utopienie tragedii narodowej jaką jest tragedia, która wydarzyła się pod Smoleńskiem w zespole parlamentarnym jest nie do zaakceptowania przez nasz klub - dodał.
Jak zauważył, w sejmie działa wiele zespołów parlamentarnych, a klub Lewicy nie chce, by "obok zespołu ds. straży pożarnej, obok zespołów hobbystycznych, także powstał zespół, który nie ma szerokich uprawnień do tego, by zajmować się tragedią narodową".
Zdaniem posłów Lewicy, powołanie zespołu parlamentarnego to inicjatywa, która "może wyłącznie wzbudzać kolejne polityczne emocje". - Takich emocji nie potrzebujemy w parlamencie. Musimy zrobić wszystko, by szukać porozumienia i współpracy - mówił Wziątek.
W jego ocenie, dobrym organem do monitorowania postępów śledztwa w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu jest komisja obrony narodowej. Komisja spotkała się w tej sprawie już z ministrem obrony narodowej Bogdanem Klichem i prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. - Powinniśmy dalsze działania w tej komisji prowadzić - uważa Wziątek.
Jak zaznaczył, chce zaproponować, by to właśnie komisja obrony "przyjęła na siebie rolę monitorowania przebiegu śledztwa, jak i działań komisji rządowej (kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera)". - Stały monitoring - raz może dwa razy w miesiącu jest bardzo potrzebny, bo opinia publiczna nie może dowiadywać się o tych działaniach tylko z przecieków prasowych - argumentował Wziątek. - Jeżeli po zakończonym śledztwie, będzie raport, który niczego nie wyjaśni, wtedy być może powinniśmy się skoncentrować na tym, czy nie powołać komisji śledczej, ale w tej chwili jest to przedwczesne - dodał szef komisji obrony.
Wiceszef klubu Lewicy Tomasz Kamiński jest zdania, że prace zespołu parlamentarnego mogą "obudzić PiS-owskie upiory, które na okres kampanii wyborczej zostały zamknięte w szafie". - Dzisiaj otwarcie politycy PiS zaczęli grać tragedią smoleńską, grać politycznie. Zapomnieli o cierpieniu członków rodzin osób, które zginęły w tej tragedii - mówił.
Posłowie Lewicy ponowili także swój wniosek do Prezydium Sejmu, by marszałek Grzegorz Schetyna wystąpił do prokuratora generalnego "z prośbą o stałą możliwość wglądu do akt polskiego śledztwa (...) wyznaczonych przedstawicieli klubów parlamentarnych w charakterze obserwatorów".
Antoni Macierewicz stojący na czele powołanego zespołu zadeklarował, że jest on otwarty dla wszystkich posłów i senatorów, z różnych klubów (na razie zasiadają w nim jedynie przedstawiciele PiS). Do parlamentarzystów innych klubów zwrócił się o współpracę. Jak powiedział, liczy także na współpracę ze strony innych organów państwa.
Zespół liczy 121 osób. Wszyscy członkowie są z Prawa i Sprawiedliwości. Zespół nie ma uprawnień komisji śledczej. Będzie mógł zapraszać, ale nie może wzywać na przesłuchanie w sprawie katastrofy.
W posiedzeniu zespołu bierze udział ponad 100 posłów i senatorów Prawa i Sprawiedliwości. Politycy PiS podkreślali, że do zespołu może przystąpić każdy parlamentarzysta z innego ugrupowania. Jak na razie w skład zespołu wchodzą jedynie politycy PiS. Pierwsze posiedzenie było poświęcone ustaleniu planu prac zespołu.