Politycy PiS unikają miesięcznic. Uważają, że szkodzą wizerunkowi
Politycy PiS nie chcą się zjawiać na miesięcznicach smoleńskich. Uważają, że awantury z aktywistami szkodzą wizerunkowi partii. Frekwencja na wydarzeniach maleje. Ale Jarosław Kaczyński znalazł na to sposób, by we wrześniu wszyscy politycy zjawili się na miesięcznicy w Warszawie.
Podczas miesięcznic smoleńskich na placu Piłsudskiego w Warszawie dochodzi do licznych incydentów. Wszystko przez protesty tzw. Lotnej Brygady Opozycji, której członkowie zakłócają obchody. Regularnie też zostawiają wieniec z napisem oskarżającym Lecha Kaczyńskiego o katastrofę smoleńską. Jarosław Kaczyński wielokrotnie tę dekorację niszczył lub zabierał. Dochodziło wówczas do sprzeczek i starć z policją.
Część polityków ma jednak dość udziału w tych manifestacjach. Twierdzą, że szkodzą one wizerunkowi partii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cięcia 14. emerytury. Seniorzy wściekli na rząd Tuska. "Poniżej godności człowieka"
- Na miesięcznicach ciągle dochodzi do awantur. Zaraz partia będzie kojarzona tylko z wieńcami i "babciami" pod pomnikiem - mówi "Faktowi" działacz Prawa i Sprawiedliwości.
- Brakuje kogoś na tyle odważnego, żeby powiedzieć prezesowi, że kłótnie, do których dochodzi w trakcie miesięcznic, szkodzą partii oraz wizerunkowi prezesa - mówi współpracownik Kaczyńskiego.
Część posłów nie chce też tracić immunitetów, gdy dojdzie np. do naruszenia nietykalności policjantów lub gdy Kaczyński będzie domagał się wyrwania kontrowersyjnego wieńca jednemu z protestujących.
Frekwencja na miesięcznicach więc zmalała. Ale Jarosław Kaczyński znalazł na to sposób - podaje "Fakt". 11 września rozpocznie się pierwsze posiedzenie Sejmu po wakacjach, więc na 9 września prezes PiS zwołał posiedzenie klubu w Warszawie. Tym samym wszyscy posłowie będą w stolicy i nie będą mogli się "wykręcić" z udziału w miesięcznicy.
PiS nie chce się "ugiąć pod napływem hołoty"
Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, PiS nie zamierza zmieniać dotychczasowego formatu miesięcznic.
- Nie wyobrażam sobie, żebyśmy ugięli się pod napływem hołoty i lumpenproletariatu, który zbiera się tam, by przeszkadzać w upamiętnianiu tych, którzy zginęli na służbie Polsce - mówił WP współpracownik Kaczyńskiego Michał Moskal.
Prezes nie ma też poczucia, że przepychanki szkodzą mu wizerunkowo - przeciwnie. - Nasz elektorat chce, żebyśmy ostro odpowiadali na chamstwo i patologie. Gdybyśmy się uginali i głaskali się z tymi awanturnikami, to by to po prostu wkurzyło ludzi - słyszymy od jednego z polityków PiS.
Czytaj więcej:
Źródło: "Fakt"