Politycy o spuściźnie Okrągłego Stołu: potrzeba zmian w konstytucji
Okrągły Stół: "dziejowa konieczność", "nie najgorsze wyjście", czy "kapitulacja i utracona szansa" - spierali się politycy. W ich przekonaniu niektóre ustalone wtedy zasady należy dziś zmodyfikować poprzez wprowadzenie zmian w konstytucji.
18.07.2013 | aktual.: 19.07.2013 06:28
O spuściźnie Okrągłego Stołu debatowali w czwartek wieczorem w Warszawie politycy: poseł PO Andrzej Halicki, lider PJN Paweł Kowal oraz przedstawiciel Rady Decyzyjnej Ruchu Narodowego Robert Winnicki.
Okrągłym Stołem określa się negocjacje prowadzone od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 przez przedstawicieli władz PRL, opozycji solidarnościowej oraz kościelnej (status obserwatora - Kościół Ewangelicko-Augsburski oraz Kościół rzymskokatolicki). Prowadzone były w kilku miejscach, a ich rozpoczęcie i zakończenie odbyło się w siedzibie Urzędu Rady Ministrów PRL w Pałacu Namiestnikowskim (obecnie Pałac Prezydencki) w Warszawie.
W obradach wszystkich zespołów brały udział 452 osoby. W efekcie tych rozmów rozpoczęły się zmiany ustrojowe Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w tym częściowo wolne wybory do sejmu, tzw. wybory czerwcowe.
"Konieczność dziejowa"
Podjęcie rozmów z przedstawicielami PRL było koniecznością dziejową - zauważył poseł PO Andrzej Halicki. Jak zaznaczył, sam jako młody wówczas chłopak był przeciwny rozmowom z przedstawicielami PRL, bo "miał biało-czarną wizję świata". - Chciałem wówczas, by z dnia na dzień zmienić wszystko diametralnie z PRL na jego zaprzeczenie, od razu zastąpić politykę nakazowo-rozdzielczą wolnym rynkiem, zamiast do Wschodu zbliżyć Polskę do Zachodu; dziś wiem, że tak się nie da - mówił Halicki.
Przekonywał, że Okrągły Stół nie spowolnił transformacji. - Ustalone przy merytorycznych stolikach rozwiązania nie mogły być i nie zostały wprowadzone, dlatego dziś mamy normalną gospodarkę rynkową - zaznaczył.
"Miks starego z nowym"
Zdaniem Kowala Okrągły Stół był - "miksem starego z nowym, który wyszedł nie najgorzej w porównaniu z doświadczeniami innych krajów postsowieckich". - Nie neguję wszystkiego, co tam się stało, efektem tego były też wybory czwartego czerwca - podkreślił. - To było już nie tylko miksowanie elit - to był wolny wybór obywateli, którzy decydują, że władza przesuwa się z gmachów partyjnych do publicznych - mówił.
Według szefa PJN, problemem jest ustalony wtedy kształt najważniejszych instytucji, który trwa do dziś. Jak przypomniał, wtedy zdecydowano jak będzie wyglądał sejm i senat, a także ustrój sądów. - To rodzaj ramy, w którym działa nasze państwo - dodał.
Jak ocenił Kowal, Okrągły Stół wpłynął też na "wynikające z kształtu elit dojmujące dziś poczucie młodych obywateli, że nie ma dla nich miejsca, ani w życiu politycznym, gdzie sformułowano rodzaj monopolu partyjnego, ani w biznesie". - Gdyby nie to, że granice są otwarte, mielibyśmy gigantyczne bezrobocie i pożywkę do buntu - przekonywał.
"Utracona szansa"
Zdaniem Winnickiego Okrągły Stół stanowił "kapitulację pewnego pokolenia i utraconą szansę". Podkreślił, że Polacy mieli wówczas szanse na transformację nie tylko gospodarczą, ale i mentalną. - Poczucie podmiotowości, chęć samodzielnego decydowania, którą Solidarność dała narodowi, została stracona - ocenił. W jego przekonaniu trwa "Republika Okrągłego Stołu", w której Polacy "czekają już nie na rozkazy z Moskwy, a z Brukseli".
Skrytykował też to, że polityków - zarówno obecnych, jak i z czasów PRL - nie można dziś pociągnąć do odpowiedzialności za ich czyny.
"Niszcząca spuścizna"
Według niego, "niszczącą spuściznę" Okrągłego Stołu można pokonać zmieniając konstytucję. Według niego należy przede wszystkim zapisać w niej, że Polska jest samodzielnym krajem opartym na wartościach chrześcijańskich i zapewnić ochronę małżeństwa pojmowanego jako związek kobiety i mężczyzny, by uchronić kraj przed "kryzysem moralnym, ogarniającym Europę Zachodnią". Winnicki chciałby też: wprowadzenia systemu albo kanclerskiego albo prezydenckiego, "urealnienia" działania Trybunału Stanu oraz wzmocnienia armii.
Potrzebę wprowadzenia zmian w konstytucji widzi też Halicki. Według niego przede wszystkim należy zmienić ordynację wyborczą, tak, by można było głosować na konkretne osoby, a nie na listy partyjne. Poseł PO opowiada się także za zmniejszeniem sejmu i likwidacją senatu. - Powiedzmy sobie szczerze, w obecnym parlamencie takie postulaty nie przejdą - zastrzegł.
Z kolei Kowal widzi potrzebę wprowadzenia zmian w ustawie o finansowaniu partii politycznych. - System wymusza dziś, że partie są silne w stosunku do sejmu; to trzeba zmienić - przekonywał.