PolskaPolitolodzy skrajnie różni w ocenie debaty prezydenckiej

Politolodzy skrajnie różni w ocenie debaty prezydenckiej

Ostatnia debata prezydencka za nami. Być może to właśnie na jej podstawie wyborcy zdecydują, komu zaufać podczas niedzielnego głosowania, którego wynik do samego końca będzie wielką niewiadomą. Co do tego zgodni są wszyscy. Różnice wśród ekspertów pojawiają się natomiast w ocenie czwartkowego starcia. Dla Wirtualnej Polski debatę Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą komentują dr Łukasz Młyńczyk z Uniwersytetu Zielonogórskiego i prof. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz z Uniwersytetu Warszawskiego.

Politolodzy skrajnie różni w ocenie debaty prezydenckiej
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Zborowski
Mariusz Szymczuk

22.05.2015 06:21

- Zdecydowanie wygrał Andrzej Duda - komentuje w rozmowie z WP dr Łukasz Młyńczyk, politolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Z każdą kolejną częścią debaty zyskiwał na pewności siebie, na otwartości - dodaje ekspert.

- Wszystko zaczęło się od wręczenie prezydentowi flagi PO. Bronisław Komorowski powinien ją przyjąć, a nie udawać, że Platforma go nie popiera. Udane w wykonaniu Dudy było też wytknięcie Bronisławowi Komorowskiemu podpisanie podniesienia podatku VAT na ubranka dzieci, a także nieudanych obchodów zakończenia II światowej. Prezydent z tego pytania nie wybrnął - ocenia dr Młyńczyk.

Jego zdaniem Duda zręcznie wywinął się z próby połączenia go przez prezydenta z posłaną Krystyną Pawłowicz, która nazwała flagę Unii Europejskiej szmatą. - Duda nie powtarzał też ciągle sformułowania "panie prezydencie". Widać, że sztab przeanalizował poprzednie spotkanie i wyciągnął wnioski. Do tego stopnia, że Duda mówił nawet "proszę pana" - zwraca uwagę politolog.

- Niby Bronisławowi Komorowskiemu nie można niczego zarzucić, był dobrze przygotowany, wypadł sprawnie, chociaż w porównaniu do poprzedniej debaty zdecydowanie mniej widowisko. Wypowiedzi prezydenta były dość spłaszczone, nie powiedział nic, co zapadałoby w pamięć - uważa ekspert .

- Ciągle odnosił się do czasów rządów PiS-u. Zapominając, że dwóch lat PiS-u nie można wciąż porównywać z ośmioma już latami, gdy w Polsce rządzi Platforma. To była zła droga - ocenia dr Młyńczyk i dodaje, że na dziś wybory wygra "młodszy z kandydatów". - Ale w niedzielę może zdarzyć się wszystko - przewiduje.

Z ostatnim stwierdzeniem zgadza się prof. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Ale na tym podobieństwa w ocenie debaty w TVN się kończą.

"Debata objaśnień i oskarżeń"

Według prof. Pietrzyk-Zieniewicz była to debata "objaśnień i oskarżeń", a wygrało opanowanie Bronisława Komorowskiego. Politolog zwróciła uwagę na ostatnie słowo wygłoszone przez każdego z kandydatów. - Prezydent Komorowski mówił jako dojrzały i spokojny polityk. Dobre było też porównanie wyborów do randki w ciemno i akcentowanie "doświadczenia zdobywanego latami" - podkreśla ekspert.

- Pan Andrzej Duda powiedział "wybierzecie dobrą zmianę", ale zupełnie tego nie uzasadnił. Był też bardzo emocjonalny. A czy emocjonalny to dobry, czy zły to już indywidualna kwestia. Moim zdaniem emocjonalność jest przewagą krzyku nad dialogiem - podkreśla prof. Pietrzyk-Zieniewicz, której podobało się też, że prezydent przyznał, iż wyciągnął wnioski z wyniku pierwszej tury.

- Wyjaśnił, skąd wzięły jego ostatnie gesty dotyczące planowanego referendum w sprawie m.in. JOW. Wytłumaczył, że zrozumiał, iż społeczeństwo chce większego udziału we władzy - zaznacza politolog w UW.

- Andrzejowi Dudzie zaszkodził też wywołany poseł PiS, prof. Krzysztof Szczerski, który ma być członkiem ewentualnego gabinetu prezydenta Dudy. Jego nawoływania o państwo wyznaniowe w porównaniu z propozycją prezydenta, by iść na Zachód z Francją i Niemcami, wypadły bardzo słabo - uważa prof. Pietrzyk-Zieniewicz i odnotowuje, że - jej zdaniem - Duda niewystarczająco odciął się również od poseł Pawłowicz.

- Gdyby sytuacja była taka, jak jest dziś, stawiałabym, że wygra Bronisław Komorowski. Ale w niedziele są Zielone Świątki. Będą zamknięte sklepy, ale otwarte kościoły, z których wyborcy pójdą do urn. Jeśli będzie ładna pogoda, wyborcy PO mogą udać się na kanikułę i nie zdążyć wrócić przed zamknięciem lokali wyborczych. Kandydaci idą łeb w łeb. Różnica poparcia jest na granicy błędu statystycznego. O wygranej może zdecydować tysiąc głosów - podsumowuje prof. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (784)