"Politkowska zdawała sobie sprawę z zagrożenia"
Według publicysty "Tygodnika Powszechnego"
Jana Strzałki, zamordowana w sobotę w Moskwie wybitna rosyjska
dziennikarka Anna Politkowska zdawała sobie sprawę z zagrożenia,
jednak nie potrafiła żyć inaczej.
Zobacz galerię:
Zamordowano znaną rosyjską dziennikarkę
To nie pierwsze zabójstwo dziennikarza w Rosji, sprawców zazwyczaj nie wykrywa się. Niestety, sądzę, że tak samo będzie w przypadku śmierci Anny Politkowskiej - powiedział Jan Strzałka, który dwukrotnie spotkał Politkowską, przeprowadzał też z nią telefoniczne wywiady.
Anna Politkowska, wybitna rosyjska dziennikarka, autorka kilku książek o współczesnej Rosji, w tym o wojnie w Czeczenii i autorytarnej polityce prezydenta Władimira Putina, została w sobotę zamordowana. Jej zwłoki znaleziono w windzie domu, w którym mieszkała w centrum Moskwy. W windzie znaleziono cztery łuski i porzucony pistolet PM.
Politowska była nie tylko kobietą odważną do szaleństwa, ale i bezkompromisową. Od wybuchu drugiej wojny czeczeńskiej, czyli od 1999 roku, miesiąc w miesiąc jeździła na Kaukaz i nie było zapadłej dziury, do której Politkowska by nie dotarła. Owocem tych podróży były dziesiątki reportaży, publikowanych w "Nowej Gazietie", w których opisywała zbrodnie, jakich armia rosyjska dopuszcza się na ludności cywilnej - powiedział w rozmowie z PAP Jan Strzałka.
Jak stwierdził, rychło więc stała się dziennikarką znienawidzoną przez rosyjską generalicję. Generałowie publiczne od wielu lat mówili, że trzeba zlikwidować tę sukę - powiedział publicysta.
Strzałka przypomniał, że Politkowska uczestniczyła również w negocjacjach pomiędzy terrorystami a Federalną Służbą Bezpieczeństwa podczas zamachu w teatrze na Dubrowce w Moskwie. Przyleciała natychmiast z USA i była jedyną osobą cywilną, z którą terroryści chcieli się kontaktować. Oni wiedzieli, że Politowska jest osobą całkowicie bezstronną, nie stoi po niczyjej stronie, walczy o respektowanie praw człowieka - powiedział.
Jak dodał, sytuacja w teatrze na Dubrowce była szczególnie tragiczna, bo w gronie zakładników znajdowali się także jej znajomi i przyjaciele rodziny, którzy nie przeżyli szturmu FSB. Politowska bardzo krytycznie oceniała tę akcję i uważała, że winę za śmierć zakładników ponosi całkowicie strona rosyjska, która nie była przygotowana do akcji - podkreślił Strzałka. Jego zdaniem, dowodzi to, jak bezkompromisowa była ta kobieta.
Kiedy terroryści zaatakowali Biesłan, natychmiast wsiadła do samolotu i chciała tam lecieć, niestety została zatruta na pokładzie samolotu. Nigdy nie wyjaśniono, co się właściwie stało, inni pasażerowie nie mieli żadnych sensacji. Był to wyraźny sygnał, że ktoś szykuje na nią zamach - uważa Strzałka.
Publicysta przypomniał, że już po pierwszych pogróżkach generalicji "jej szefowie radzili jej wyjazd zagranicę". Ona była kłębkiem nerwów i wyjechała gdzieś, bodaj do Wiednia. Ale po miesiącu, jak mówiła w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, postanowiła, że wraca do Moskwy i nadal będzie jeździła na Kaukaz, bo inaczej nie umie żyć - powiedział Strzałka.
Jego zdaniem, nawet jeżeli było to morderstwo kryminalne, jest to memento dla wolności słowa w Rosji. Ona była jedyną dziennikarką w Rosji od wielu lat, która miała odwagę pisać o tym, co się na Kaukazie dzieje. Inni już dawno przestali - stwierdził dziennikarz.
Ona nie stała po niczyjej stronie: ani agresorów, ani terrorystów. Stała po stronie ludzi, których tam mordowano w Czeczenii. Zajmowała się tym, bo zdawała sobie doskonale sprawę, że ta wojna zniszczy Rosję - nie tylko w sensie ekonomicznym, militarnym, ale i psychicznym, moralnym. I ona o tym głośno pisała: że Rosjanie ponoszą odpowiedzialność, że będą ciężkie konsekwencje etyczne tego bezprawia, które oni akceptują - powiedział Strzałka.
Publicysta zwrócił także uwagę, że Politkowska, bywając na Zachodzie, mówiła też o winie, jaką ponosi Zachód wobec Czeczenii, albowiem umywa ręce, w ogóle nie interesuje się losem tysięcy mordowanych tam ludzi i pozostawia Putinowi wolną rękę. Mówiła o tym, że stosuje się podwójne standardy: w Europie mówi się głośno o prawach człowieka, natomiast Czeczenów nie uznaje się za istoty ludzkie, którym prawa się należą. To było bardzo istotne oskarżenie, jakie Politowska formułowała pod adresem świata zachodniego - powiedział Jan Strzałka.