Politico: "Turcja to ból głowy NATO"

Turcja to członek NATO, którego politykę i działania krytykuje wielu zachodnich urzędników. "Mimo nieporozumień, Ankara i Zachód trwają jednak w małżeństwie z rozsądku" - czytamy w Politico. Amerykański serwis podkreśla, że obecność kraju w Sojuszu jest istotna, m.in. w kontekście wojny w Ukrainie.

Prezydent Turcji Recep Erdogan
Prezydent Turcji Recep Erdogan
Źródło zdjęć: © East News | ADEM ALTAN
Karina Strzelińska

03.04.2023 10:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ

Blokowanie akcesji Finlandii i Szwecji do NATO, zakup rosyjskiego uzbrojenia, a także ataki na wspieraną przez USA milicję kurdyjską w Syrii to tylko kilka działań Ankary, które krytykują zachodni oficjele. Wielu obserwatorów międzynarodowej sceny politycznej zastanawia się, "czy kraj w ogóle pasuje do Sojuszu Północnoatlantyckiego". Politico wskazuje jednak, że "Turcja to ból głowy, którego NATO potrzebuje".

- Turcja jest ważnym sojusznikiem NATO - i to z wielu powodów - podkreśla sekretarz generalny NATO cytowany przez amerykański serwis. Jens Stoltenberg przekonuje, że kraj ma szczególne znaczenie dla całego Sojuszu z uwagi na jego położenie geograficzne, walkę z Państwem Islamskim, a także pomoc, którą udziela Kijowowi.

Politico zaznacza, że NATO "jest skłonne do zawierania kompromisów i bagatelizowania sporów, by utrzymać Turcję w swoim gronie, co ilustruje wartość, jaką Sojusz przykłada do harmonii w destabilizującym się świecie".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Turcja wyróżnia się na tle innych natowskich państw swoją polityką zagraniczną. Kraj potępił brutalną rosyjską inwazję w Ukrainie, zapewnił pomoc Kijowowi, ale jednocześnie nie nałożył sankcji na Moskwę. Ponadto prezydent Recep Erdogan od początku wojny kilkukrotnie spotkał się z Władimirem Putinem, a także oskarżył Zachód o "prowokowanie" Kremla.

Anonimowy zachodni dyplomata w rozmowie z Politico podkreślił, że kraj "przyjął podejście polegające na tak pragmatycznym równoważeniu wszystkiego, by zmaksymalizować swoje własne interesy".

Większość sojuszników NATO "nie chciałaby być izolowana, nie chciałaby być tym złym" - stwierdził Jamie Shea, były starszy urzędnik NATO. Ankara "nie ma nic przeciwko, co daje jej ogromną siłę" - dodał. Dowodem na gotowość Turcji do "samodzielnych działań" jest m.in. zwlekanie z decyzją ws. ratyfikacji członkostwa Finlandii i Szwecji w Sojuszu.

Zachodni urzędnicy są "zirytowani" takimi działaniem kraju. - Polityka ustępstw Stoltenberga wobec Erdogana zawodzi - ocenia anonimowy europejski dyplomata.

"Istnieje poczucie, że pomimo skrupułów dotyczących zachowania Ankary, jej swawolna polityka zagraniczna może się przydać w dalszej części drogi" - podkreśla Politico.

Obecność Turcji w Sojuszu, a także jej działania są istotne w kontekście ewentualnych rozmów pokojowych między Kijowem i Moskwą. - Kto będzie grał mediatora? Czy będą to Chiny, czy Turcja? Ja mogę się założyć, że Turcja - podkreśla Shea.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
turcjanatosojusz północnoatlantycki