Policjant oskarżony ws. obławy na tygrysa przed sądem
Warszawski sąd rejonowy ma rozpocząć w
czwartek proces policjanta, który podczas obławy na wypuszczonego
z cyrku tygrysa w marcu 2000 r., śmiertelnie postrzelił lekarza
weterynarii.
14 marca 2000 r. w niewyjaśnionych dotychczas okolicznościach trzy tygrysy wydostały się z klatek cyrku "Korona" na warszawskim Tarchominie (z powodu niewykrycia sprawców umorzono już śledztwo w tej sprawie). Dwa tygrysy schwytano od razu, trzeci wydostał się poza teren cyrku.
Tygrys krążył po lasach otaczających cyrk przez prawie dwie godziny. Na miejsce wysłano w radiowozach dwie załogi; wkrótce nadciągnęły posiłki. Jednocześnie, na własną rękę, obławę prowadziło kilkunastu pracowników cyrku.
Zeznający podczas śledztwa policjanci twierdzili, że szefowa cyrku, nie informując funkcjonariuszy, sprowadziła na teren obławy wyposażonego w broń pneumatyczną weterynarza Ryszarda K. Policjantom mówiła, że ich pomoc nie jest potrzebna.
Stacje telewizyjne pokazały potem jak osaczone w lasku zwierzę wymyka się obławie. Tygrys przewrócił weterynarza i pobiegł dalej. Podnoszącego się mężczyznę trafiła kula, którą wystrzelił biegnący w odległości kilku metrów policjant.
Broni użyłem w związku z zagrożeniem życia lekarza i swojego. Strzelałem nad tygrysem, żeby go przestraszyć - napisał potem w raporcie. Jedna z kul trafiła w głowę weterynarza, który zmarł w drodze do szpitala.
Na wniosek inspektoratu komendanta stołecznego policji wszczęto postępowania dyscyplinarne: wobec dowodzącego akcją komendanta komisariatu - za nieudolne kierowanie pościgiem; wobec dyżurnego komisariatu - za półtoragodzinną zwłokę w powiadomieniu pogotowia ratunkowego (podczas akcji nie było karetki) i wobec policjanta, który nieumyślnie śmiertelnie postrzelił weterynarza.
Dowodzący akcją został ukarany ostrzeżeniem o niepełnej przydatności do służby na zajmowanym stanowisku. Naganą ukarano dyżurnego komisariatu, który zbyt późno powiadomił pogotowie. Przez trzy miesiące nie otrzymywał premii i nie mógł awansować.
Postępowanie policjantów nacechowane było w dużej mierze intuicją i przypadkiem". (...) Podjęcie przez weterynarza czynności związanych z uśpieniem zwierzęcia nie spotkało się praktycznie z żadną reakcją policjantów znajdujących się na ul. Myśliborskiej. (...) Z zachowania policjantów można wywnioskować, że tygrysa postrzegali jako zwierzę o wyłącznie agresywnych cechach. Stąd mogła wynikać ich gwałtowna i nacechowana emocjami reakcja. (...) Zachowanie policjantów wynikało też z niespotykanego dotychczas charakteru działań - można przeczytać w raporcie inspektoratu Komendy Stołecznej Policji, który prowadził postępowanie wyjaśniające w sprawie akcji.
Prokuratura oskarżyła policjanta o przekroczenie uprawnień dotyczących użycia broni palnej, bo strzelał widząc, że w pobliżu zwierzęcia jest człowiek. Oskarżony nie przyznaje się do winy. Śledztwo ustaliło, że strzelał nie tylko Krzysztof S. - łącznie wystrzelono 57 kul.
Przy całej tej sprawie okazało się, że policja, ani żadna ze służb i instytucji warszawskich, ani dyrekcja cyrku nie miały opracowanego scenariusza reagowania w tego typu zagrożeniach.
Wyciągnęliśmy wnioski z tych doświadczeń. Nasi spece od planowania unowocześnili regulaminy, przeprowadzono też symulacje takich nietypowych zdarzeń. Są one teraz uwzględniane w programie ćwiczeń dla policjantów, także w treningach strzeleckich - powiedział Marcin Szyndler z biura prasowego Komendy Głównej Policji. (iza)