PolskaPolicjanci z grupy tzw. "łowców cieni" ujawniają, jak przebiegały poszukiwania Kajetana P.

Policjanci z grupy tzw. "łowców cieni" ujawniają, jak przebiegały poszukiwania Kajetana P.

• Funkcjonariusze, którzy brali udział w zatrzymaniu Kajetana P. udzielili wywiadu
• W tropieniu P. głównie korzystali z zapisów monitoringu na dworcach
• W akcji spory udział miały informacje z NFAST
• Na początku "pogoni" Kajetan P. miał tygodniową przewagę nad policją
• Podczas zatrzymania P. "był bardzo zdziwiony, ale zachował totalny spokój"

Policjanci z grupy tzw. "łowców cieni" ujawniają, jak przebiegały poszukiwania Kajetana P.
Źródło zdjęć: © Policja

Policja udostępniła relację trzech funkcjonariuszy, którzy brali udział w zatrzymaniu Kajetana P. Policjanci zaczęli tropić P. przeglądając nagrania z monitoringu na Dworcu Centralnym w Warszawie. Te naprowadziły ich na pociąg, którym P. udał się do Poznania. W Wielkopolsce także przejrzeli monitoring z dworca i ustalili, że kolejnym punktem P. był Berlin.

- W Berlinie na podstawie monitoringu z dworca byliśmy w stanie wyhaczyć z tłumu ludzi poszukiwanego. Wiedzieliśmy, jak poszukiwany się porusza, na co zwraca uwagę - opowiada jeden z "łowców cieni". - W Niemczech bardzo nam pomógł oficer łącznikowy przy ambasadzie Polski, który był naszym przewodnikiem, tłumaczem i pomógł nam w wielu sprawach formalnych - dodaje. Jak relacjonują policjanci, bardzo dobrze układała im się współpraca z niemiecką policją i to właśnie za sprawą wcześniej wspomnianego oficera łącznikowego.

Podążając tropem Kajetana P., policjanci dotarli do Włoch, gdzie współpracowali z policjantem z Rzymu, który jest członkiem NFAST-u. - Był bardzo zaangażowany w sprawę - opowiadają. NFAST to nieformalna europejska sieć do spraw poszukiwań celowych, dzięki której policjanci z krajów UE mogą się ze sobą komunikować i wymieniać informacjami.

Następnie funkcjonariusze udali się na Maltę. - Przyjechaliśmy na wyspę o godz. 23 dnia poprzedniego, a po niecałych 24 godzinach zatrzymano Kajetana. W głównej mierze to zasługa maltańskiej policji i wcześniej wspomnianego policjanta z NFAST - mówi jeden z nich.

- Byliśmy przydzieleni do policjantów maltańskich, z którymi wytypowaliśmy kilka miejsc, do których P. może się udać. Jednym z tych miejsc była największa pętla autobusowa w Valettcie i to właśnie tam podejrzany wysiadł z autobusu. Wtedy policjanci maltańscy dokonali zatrzymania - relacjonują. Jak mówią, Kajetan P. w momencie zatrzymania był "bardzo zdziwiony, ale nie kombinował, zachował totalny spokój i nie wyrażał żadnych emocji".

Policjanci opowiedzieli również, jak z ich perspektywy wyglądała cała "pogoń" za P. Najpierw Kajetan P. miał nad nimi tygodniową przewagę - na początku poszukiwań, czyli gdy wyjeżdżali z Polski i gdy pojawili się w Berlinie. We Włoszech ten dystans skrócili do 3 dni, a na Malcie P. był tylko dwa dni przed policjantami.

- Gdy wskazano nam hotel, w którym przebywał, spóźniliśmy się 3 godziny. On wymeldował się z hotelu o 11, natomiast policja maltańska i my byliśmy na miejscu o 14 - opowiadają. - Potem, gdy pojawiła się informacja, że był w konsulacie tunezyjskim, spóźniliśmy się 20 minut. To już były takie emocje, taka adrenalina, że obstawiliśmy dworzec autobusowy. I kiedy koledzy z Poznania wskazali P. policjantom maltańskim, to było błyskawiczne zatrzymanie - wspominają.

Jak mówią, dystans między nimi a P. zmniejszał się najpierw z dnia na dzień, z godziny na godzinę, a potem z minuty na minutę.

Morderstwo w Warszawie

Sąd w La Valletcie w środę, czyli jeszcze tego samego dnia, kiedy Kajetan P. został zatrzymany, wydał zgodę na jego ekstradycję do Polski. Maltański sąd także skazał go w ekspresowym tempie: na trzy miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata za posiadanie noża oraz fałszywe zawiadomienie o zgubieniu paszportu - dowiedziała się „Rzeczpospolita". Kajetan P. na początku lutego w mieszkaniu na warszawskiej Woli zabił - jak twierdzą śledczy - młodą nauczycielkę języka włoskiego, z którą w jej mieszkaniu umówił się na lekcję. Zwłoki rozczłonkował, taksówką zawiózł do swojego mieszkania w sąsiedniej dzielnicy. By zatrzeć ślady, podpalił je i uciekł. Kiedy zebrane na miejscu zbrodni ślady, w tym DNA, wskazały na P., policja uruchomiła zakrojone na niespotykaną dotąd skalę poszukiwania.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (135)