Policjanci wysłali tysiąc maili ws. Dziekańskiego
Ponad tysiąc maili wymienili funkcjonariusze kanadyjskiej policji omawiając sprawę śmierci Roberta Dziekańskiego i przygotowując strategię komunikacyjną po tragedii Polka na lotnisku w Vancouver – ustalił portal tvp.info.
Do komisji sędziego Thomasa Braidwooda, która bada sprawę śmierci Dziekańskiego na zlecenie władz Kolumbii Brytyjskiej (jednej z prowincji Kanady) dotarł sensacyjny dowód - mail przesyłany pomiędzy wysokimi oficerami Królewskiej Policji Konnej (RCMP). Wynika z niego, że policjanci w drodze na lotnisko uzgodnili plan działań i postanowili użyć paralizatora jeśli Polak nie będzie chciał z nimi współpracować. Wcześniej zapewniali, że nie uzgadniali planu działań.
Tymczasem okazuje się, że już po śmierci Polaka, różni wysocy oficerowie RCMP wymienili między sobą ponad tysiąc maili omawiając wydarzenie i przygotowując strategię komunikacyjną po tragedii na kanadyjskim lotnisku.
Jedną z omawianych kwestii było to, czy należy upublicznić nagranie video sfilmowane przez przypadkowego podróżnego. Nagranie w końcu zostało ujawnione, mimo sprzeciwu części jednostek RCMP. Inną kwestią poruszaną mailach były wątpliwości, czy poprawiać nieścisłości, które pojawiły się w mediach tuż po wydarzeniu. Błędnie wtedy poinformowano dziennikarzy, że Dziekański został porażony paralizatorem tylko dwa razy (w rzeczywistości aż pięć razy) i że był agresywny (czego nie potwierdza nagranie video). Policja uznała jednak, że tych nieścisłości nie będzie poprawiać.
Dziennik "Vancouver Sun", który od początku opisuje sprawę śmierci Dziekańskiego, podkreśla, że z raportu wewnętrznego policji, do którego dotarli dziennikarze wynika, że policja uznała te błędy za niezamierzone. Jednocześnie uznano, że strategia komunikacyjna RCMP zawiodła.
Jak dowiedział się również portal tvp.info, wczoraj sędzia Thomas Braidwood, który prowadził prace komisji, przekazał prokuratorowi generalnemu pierwszy raport z jej prac. Dotyczy on na razie zakresu użycia paralizatorów przez różne służby publiczne na terenie Kolumbii Brytyjskiej. Na razie raport pozostaje tajny. Prokuratura upubliczni go, gdy zostanie sprawdzony pod kątem ewentualnego naruszania dóbr osobistych. Wiadomo, że ten pierwszy dokument liczy ok. 500 stron. Na jesieni oczekiwany jest kolejny dokument, odnoszący się wprost do śmierci Dziekańskiego.
Do tragicznego wydarzenia doszło w październiku 2007 r.. Polak, który do Kanady przyjechał odwiedzić matkę, nie znał języka angielskiego i nie umiał wydostać się z lotniska w Vancouver. Po ponad 10-godzinnym oczekiwaniu był tak wyczerpany, że próbował przekroczyć bramkę i - z nie wiadomych przyczyn - rzucił w przesuwane drzwi krzesłem. Gdy na miejsce przybyła policja, poraziła Polaka paralizatorem. Mężczyzna zmarł na miejscu.
Karolina Woźniak