Policjanci porzucili rannego Piotra w lesie. "Zmarł, bo wyrzucili go, jak śmiecia"
Zamiast udzielić rannemu Piotrowi pomocy, dwoje policjantów wywiozło go w tajemnicy do lasu. Tam go porzucili. 36-latek został znaleziono martwy po tym, jak jego zaginięcie na policję zgłosiła matka. - Wyrzucili go, jak śmiecia do lasu - mówi nam osoba z rodziny Piotra M.
Jest środa, 9 maja, tuż przed południem. Policja w Pobiedziskach otrzymuje zgłoszenie, że mężczyzna leży nieprzytomny przy ul. Poznańskiej. Na miejsce jedzie dwuosobowy partol. Dowódcą jest funkcjonariusz z trzyletnim stażem. Towarzyszy mu policjantka, która ma za sobą rok służby. Spieszą się, ponieważ właśnie kończy się ich dzienna zmiana.
Na miejscu zastają 36-letniego Piotra M. Mężczyzna jest półprzytomny, mówi niewyraźnie, wygląda, jakby był pijany. Policjanci nawiązują z nim kontakt. W końcu wsadzają go do radiowozu i odjeżdżają.
Matka zgłosiła zaginięcie
Czwartek po południu. Matka Piotra M. zgłasza policjantom, że jej syn zaginął. Nie ma go od ponad doby. Funkcjonariusze wszczynają poszukiwania. Sprawdzają okoliczne szpitale, oddziały ratunkowe, monitoring miejski, przeczesują pobliskie kompleksy leśne, w tym okolice Jeziora Dobre. Tam na leśnej drodze znajdują ciało mężczyzny.
Rodzina potwierdza, że to zaginiony Piotr M. Rusza postępowanie w sprawie jego śmierci. Funkcjonariusze dopytują dwoje policjantów, co stało się z mężczyzną, do którego zostali wezwani na interwencję. Wtedy był widziany po raz ostatni.
Młoda policjantka przyznaje, że wywieźli mężczyznę do lasu. Jej kolega odmawia składania wyjaśnień i nie przyznaje się do winy. – To dramat dla naszej rodziny. Zamiast wezwać karetkę, wywieźli go na śmierć. Może jeszcze pobili i dlatego teraz trzeba szykować pogrzeb. Policja jest od pilnowania obywateli, a Piotra wyrzucili, jak śmiecia do lasu, dlatego zmarł – mówi Wirtualnej Polsce osoba z rodziny Piotra M.
I dodaje: - Matka Piotra bardzo to przeżywa. Liczyła, że chłopak zaraz się znajdzie. Niedawno zmarł jego ojciec, teraz on. Może był pijany, może nie. To nie ma znaczenia. Jak można rannemu człowiekowi nie udzielić pomocy i skazać na śmierć?
Policjanci wyrzuceni
W piątek przeprowadzono sekcję zwłok Piotra M. – Bezpośrednią przyczyną śmierci był uraz głowy. Na tym etapie postępowania nie można powiedzieć, że policjanci użyli przemocy. Biegły bardzo wyraźnie podkreślił, że ten uraz mógł powstać w mechanizmie biernym, czyli w sytuacji, do której doprowadził sam poszkodowany, na przykład przewracając się – mówi Wirtualnej Polsce prok. Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Policjanci jeszcze w piątek zostali wydaleni ze służby. Usłyszeli zarzuty niedopełnienia obowiązków i nieudzielenia pomocy oraz narażenia mężczyzny na utratę życia i zdrowia. Grozi im do 12 lat więzienia. Policjantka ma zakaz opuszczania kraju i musiała wpłacić 5 tys. zł poręczenia. Policjant został aresztowany na trzy miesiące. - Prokurator uznał, że na wolności będzie podejmował próby utrudniania postępowania i dlatego zawnioskował dla niego o areszt – mówi prok. Mazur-Prus.
Policjantka nie była w stanie wytłumaczyć, dlaczego zamiast wezwać karetkę lub odwieźć mężczyznę do izby wytrzeźwień, porzucili go w lesie. Lekarz, który przeprowadzał sekcję zwłok, nie ocenił, czy 38-latek przeżyłby, gdyby od razu udzielono mu pomocy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl