Policjanci, którzy nie pojechali do Włodowa, nie posiedzą
Sąd Okręgowy w Olsztynie utrzymał wyroki, skazujące dwóch policjantów z komisariatu w Dobrym Mieście na kary więzienia w zawieszeniu za
niedopełnienie obowiązków.
Bogusław S. i Andrzej J. zostali skazani na kary po 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i po 1 tys. zł grzywny za niedopełnienie obowiązków podczas przyjmowania zgłoszeń od mieszkańców wsi Włodowo. Wyrok jest prawomocny.
Gdyby policja zareagowała prawidłowo to wielce prawdopodobne jest, że do linczu we Włodowie na Józefie C. by nie doszło - uzasadnił wyrok sędzia Leszek Wojgienica. Sędzia dodał, że oskarżeni policjanci, którzy mieli do czynienia z tą sprawą, złamali podstawowe zasady wrażliwości na swoje obowiązki.
O niedopełnienie obowiązków prokuratura oskarżyła dwóch funkcjonariuszy z komisariatu w Dobrym Mieście: Bogusława S., który 1 lipca 2005 r., tj. w dniu linczu we Włodowie był dyżurnym w komisariacie i podczas służby odebrał co najmniej trzy telefony od mieszkańców Włodowa, którzy alarmowali, że po wsi biega uzbrojony w maczetę recydywista Józef C. oraz policjanta z wydziału kryminalnego - Andrzeja J. - do którego osobiście zgłosiło się małżeństwo, zawiadamiając o zagrożeniu ze strony Józefa C.
Sąd uznał, że niedopełnienie obowiązków przez dyżurnego polegało na tym, iż nie wysłał on w porę do Włodowa radiowozu. To, że dyżurny tłumaczył się, że nie mógł wysłać do Włodowa radiowozu, ponieważ policjanci łapali pijanych rowerzystów, jest co najmniej śmieszne. Dyżurny nie reagował właściwie ani na telefony, ani na osobiste prośby mieszkańców. Ten policjant nie wykazał się nawet krztą wrażliwości - powiedział Wojgienica.
Zdaniem sądu, niedopełnienie obowiązków przez drugiego policjanta polegało na tym, że nie wysłuchał skrupulatnie małżeństwa W., które osobiście zawiadamiało go w komendzie o tym, że po Włodowie biega uzbrojony w maczetę recydywista.
Zamiast słuchać, co mówią ludzie, Andrzej J. się skupił na tym, czy sprawa podpada pod ściganą z urzędu, czy nie. Dla niego ważne było to, że skaleczony przez Józefa C. mieszkaniec Włodowa nie był poważnie ranny. Gdyby wsłuchał się jednak, to by wiedział, że okoliczności tego, co się działy we Włodowie, były bardzo poważne i jak najbardziej ścigane z urzędu - zaznaczył sędzia Wojgienica.
Skazanych policjantów i ich obrońców nie było na ogłoszeniu wyroku. Obaj skazani nie pracują już w policji.
Na kary po 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i grzywny sąd pierwszej instancji skazał obu policjantów w listopadzie 2007 roku. Był to drugi wyrok wydany w tej sprawie, ponieważ pierwszy, z 2006 roku, sąd apelacyjny uchylił i nakazał sprawę rozpoznać ponownie. Apelację od wyroku z listopada 2007 r. złożyła i obrona, która domagała się uniewinnienia policjantów, i prokuratura, która wnosiła o wyższe kary.
Do linczu we Włodowie doszło 1 lipca 2005 roku. Sąsiedzi zabili 60-letniego recydywistę Józefa C., który przez kilka godzin wygrażał mieszkańcom maczetą. Mieszkańcy tłumaczyli się, że wzięli sprawy w swoje ręce, ponieważ policja nie chciała im pomóc.
Za śmiertelne pobicie Józefa C. i znieważenie jego zwłok olsztyński sąd okręgowy w październiku 2007 skazał siedmiu mieszkańców Włodowa na kary w zawieszeniu. Wyrok ten jest nieprawomocny, w marcu sprawę rozpozna sąd apelacyjny.