Policja zatrzymała byłego prezydenta Francji. Sarkozy miał przyjąć miliony od Kadafiego
Francuska policja zatrzymała byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Polityk podejrzewany jest o prowadzenie kampanii wyborczej za pieniądze libijskiego dyktatora. Sarkozy okazał się jednak niewdzięczny i zbombardował kraj swojego sponsora.
20.03.2018 | aktual.: 20.03.2018 12:53
Nicolas Sarkozy został zatrzymany na 48 godzin przez policję w miasteczku Nanterre niedaleko Paryża. Funkcjonariusze przesłuchali polityka w związku z podejrzeniami o nielegalne finansowanie zwycięskiej kampanii prezydenckiej w 2007 r.
Śledczy sądzą, ze Sarkozy przyjął dziesiątki milionów euro od Libijczyków, w tym od ówczesnego dyktatora Muammara Kadafiego. Środki wykorzystał podczas kampanii wyborczej. Prawicowy polityk uważa te podejrzenia za "groteskowe".
Aferę ujawnili francuscy dziennikarze śledczy pod koniec prezydentury Sarkozy'ego w 2012 r. Ich zdaniem prawicowy polityk otrzymał 50 mln. euro od libijskiego reżimu. To nie pierwsze oskarżenia o nadużycia finansowe byłego prezydenta. Sarkozy stanie przed sądem w związku z nielegalnym finansowaniem nieudanej kampanii re-elekcyjnej w 2012 r.
Lojalność w polityce nie istnieje
Ironii losu nie można nie docenić. Jeżeli oskarżenia okażą się prawdziwe, to będzie znaczyło, że w 2007 r. Nicolas Sarkozy przyjął pieniądze od Kadafiego, żeby objąć władzę. Cztery lata później, po wybuchu "Arabskiej wiosny" polityk podjął decyzję o bombardowaniu wojsk swojego sponsora. W wyniku rewolucji wspartej przez Zachód, w tym Francję, Kadafi został obalony i zamordowany.
Chichot historii rozbrzmiewa dzisiaj nie tylko we Francji. W Libii syn byłego dyktatora Saif al-Islam Kadafi zgłosił swoją kandydaturę na stanowisko prezydenta Libii. Wybory mają się odbyć jeszcze w tym roku, kraj jest podzielony, albo wręcz upadły, i trudno nie wiadomo, czy jakikolwiek uporządkowany proces polityczny jest możliwy.
Niemniej trudno nie docenić ironii losu. Kilka wpływowych plemion popiera Saifa Kadafiego, który miał udział w nadużyciach swojego ekscentrycznego i okrutnego ojca. Jednak dla wielu Libijczyków nie jest to takie proste, gdyż pod rządami Muammara obywatele byli znacznie bogatsi i bezpieczniejsi niż w upadłym państwie, w którego rozpadzie pomogły bomby zrzucane m.in. przez francuskie samoloty wysłane przez Nicolasa Sarkozy'ego.