Policja pozwoliła pedofilowi działać dwa lata dłużej?
Wrocławska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie Wojciecha Kroloppa, byłego dyrygenta Polskich Słowików. Ma ono wyjaśnić, czy to możliwe, by wrocławscy policjanci w 2001 r. zignorowali informację, że Krolopp może być pedofilem. Dyrygent został zatrzymany dopiero dwa lata później. Okazało się wówczas, że jest nosicielem wirusa HIV. Za pedofilię został już prawomocnie skazany - informuje "Polska".
Gdyby śledztwo potwierdziło, że wrocławscy funkcjonariusze zignorowali tę informację, byłby to jeden z największych skandali w dziejach dolnośląskiej policji.
"Polska" dotarła do kopii dokumentu z pieczątką Komisariatu Policji Wrocław Grabiszynek. Datowany jest na 1 czerwca 2001 r. Małgorzata K., jego autorka, żali się komendantowi komisariatu, że policjanci nie chcą przyjąć od niej zeznań dotyczących pedofilii Kroloppa.
W dokumencie Małgorzata K. pisała, że "w środowisku show-biznesu chodzą pogłoski o tym, że Krolopp lubi dzieci. Uważam, że zachowanie Kroloppa może nosić znamiona pedofilii".
- Co policja zrobiła z tą informacją? - zapytaliśmy w biurze prasowym Dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej. W odpowiedzi wszczęto kontrolę. Ta jednak niczego nie wyjaśniła.
Obowiązujące przepisy i policyjne procedury mówią jednoznacznie, co w takiej sprawie należało zrobić. Przede wszystkim trzeba było przesłuchać Małgorzatę K., a protokół przesłać Prokuraturze Rejonowej. Nic takiego się nie wydarzyło.
Teraz wreszcie materiały trafiły do prokuratury. Ta wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia niedopełnienia obowiązków przez policję.