Police. CBA przeszukało mieszkanie burmistrza. Chodzi o śledztwo ws. zakupu afrykańskiej spółki
"Afera policka" wraca. Funkcjonariusze CBA pojawili się m.in. w mieszkaniu burmistrza Polic oraz w Instytucie Medycznym im. Jana Pawła II, który znajduje się w Szczecinie. Sprawa dotyczy wątpliwego zakupu afrykańskiej spółki przez Zakłady Chemiczne Police.
O sprawie informowało Radio Szczecin, powołując się na słowa Stanisława Żaryna, rzecznika prasowego Ministra Koordynatora Służb Specjalnych. Chodzi o śledztwo dotyczące tzw. afery polickiej. - To śledztwo dotyczy dużej inwestycji, realizowanej przez Zakłady Chemiczne "Police" w postaci zakupu złóż senegalskich. To wielowątkowe śledztwo jest realizowane wspólnie z prokuraturą - dodał Żaryn.
Jak wynika z komunikatu CBA, funkcjonariusze pojawili się nie tylko w mieszkaniu burmistrza Polic. Czynności przeprowadzono między innymi w Urzędzie Miasta w Szczecinie, TBS Prawobrzeże, Zakładzie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Policach, Instytucie Medycznym im. Jana Pawła II z siedzibą w Szczecinie.
"Realizowane czynności dokonano w ramach wątków, w których nie przedstawiono do tej pory zarzutów, a zdarzenia będące przedmiotem zainteresowania śledczych nie są w sposób bezpośredni związane z głównym wątkiem śledztwa, tj. nabyciem akcji spółki African Investment Group S.A" - dodano.
"Afera policka" dotyczy zakupu przez Zakłady Chemiczne Police afrykańskiej spółki African Investment Group S.A. Jej zadaniem było wydobywanie składników do produkcji nawozów. Śledczy twierdzą, że doszło do oszustwa, chodzi nawet o 87 mln złotych. Do tej pory zarzuty usłyszały dwie osoby.
Police. Burmistrz oburzony przeszukaniem CBA
Z kolei portal gs24.pl opublikował oświadczenie burmistrza Polic. Władysław Diakun napisał, że "działania prokuratury oraz funkcjonariuszy CBA odbiera jako naruszenie dóbr osobistych moich oraz mojej rodziny".
"Były to działania nieadekwatne do osiągnięcia celu, którym jak domniemywam, miało być udostępnienie przeze mnie informacji, w tym dokumentów związanych z toczącym się śledztwem. Nikt wcześniej o udostępnianie jakichkolwiek informacji w tej sprawie mnie nie prosił, nie byłem przesłuchiwany przez organy ścigania, nie zataiłem żadnych faktów" - zaznaczył Diakun.
"Dlatego też wtargnięcie do mojego domu o godzinie 6 rano, przeszukiwanie i zatrzymanie osobistych rzeczy należących do mnie i mojej rodziny, jedynie na podstawie słabo doprecyzowanych przypuszczeń, a nie twardych dowodów, uważam za incydent, który nie powinien mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa" - dodał samorządowiec Podkreślił, że "na czynności przeszukania będzie składał zażalenie do właściwego sądu".