Polak zatrzymany w Rosji na pokładzie statku Greenpeace'u
Rosyjskie służby graniczne zatrzymały pracownika Uniwersytetu Gdańskiego. Tomaszowi Dziemiańczukowi i 26 ekologom z organizacji Greenpeace zarzucono terroryzm oraz prowadzenie nielegalnej działalności naukowo badawczej. Statek z zatrzymanymi ekologami jest obecnie holowany do Murmańska, gdzie na działaczy Greenpeace czekają prokuratorzy z Komitetu Śledczego.
Do zatrzymania doszło wczoraj wieczorem na Morzu Barentsa. Rosyjska straż graniczna, wykorzystując śmigłowiec wtargnęła na pokład statku „Arctic Sunrise.
Wojciech Cholewiński, polski wicekonsul z Sankt Petersburga poinformował, że placówka próbowała skontaktować się z Polakiem telefonicznie, ale jego aparat nie odpowiada. Konsul dodał, że członkom załogi statku najprawdopodobniej nic złego się nie stało, są cali i zdrowi. Zastrzega, że konsulat nie posiada żadnych oficjalnych informacji na temat zatrzymania statku - do placówki nie wpłynęły żadne listy czy komunikaty w tej sprawie. Konsulat opiera się na doniesieniach medialnych oraz wymianie informacji z organizacją Greenpeace.
Wczoraj wieczorem na pokładzie statku - jak podają między innymi skandynawskie media - został wysadzony desant rosyjskich funkcjonariuszy straży granicznej z helikoptera. Przejęli oni dowodzenie statku i zatrzymali 28-osobową załogę, w której są też kobiety. Działaczy Greenpeace'u poinformowano, że będą odpowiadać za akty terroru. Z kolei rosyjskie media piszą, że na statku znaleziono broń.
Aktywiści zorganizowali akcję protestacyjną przeciwko prowadzonym przez rosyjską spółkę Gazprom na Morzu Barentsa podmorskim wierceniom w poszukiwaniu ropy i gazu. W ramach tej akcji cztery osoby próbowały dostać się na rosyjską platformę wiertniczą "Prirazłomnaja". Dwie zostały zatrzymane, dwie wycofały się pod strumieniami lodowatej wody kierowanymi na nich przez załogę platformy.
"Arctic Sunrise" pływa pod banderą holenderską.