Polak wskazany przez matkę Jasia zgadza się na badanie
Mężczyzna wskazany przez Białorusinkę jako
ojciec jej 10-miesięcznego synka chorego na mukowiscydozę zgodził
się na przeprowadzenie ewentualnych badań biologicznych dla
ustalenia, czy jest ojcem chłopca. Kobieta zrzekła się praw do
dziecka tuż po jego urodzeniu.
15.02.2008 | aktual.: 15.02.2008 18:04
Mężczyzna został przesłuchany. Nie kwestionuje, że utrzymywał kontakty seksualne z matką małoletniego. Wyraził zgodę na pobranie materiału biologicznego dla ewentualnych badań - poinformowała na konferencji prasowej rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska.
Prokurator potwierdziła, że mężczyzna ten jest Polakiem. Matka dziecka była przesłuchana w tej sprawie w czwartek. Aktualnie trwają czynności mające na celu ustalenie, czy zachodzą podstawy do wytoczenia przez prokuratora powództwa o ustalenie ojcostwa małoletniego - dodała rzeczniczka.
Jeśli doszłoby do ustalenia przez sąd, że ojcem chłopca jest Polak, dziecko miałoby wtedy podwójne obywatelstwo - polskie i białoruskie.
Prokuratura złożyła apelację od postanowienia lubelskiego sądu o wydaniu Białorusi 10-miesięcznego chłopca, a także wniosek o wstrzymanie wykonania tego orzeczenia.
Według prokuratora - zgodnie z ustawą o cudzoziemcach - o wydaleniu cudzoziemca, także małoletniego Białorusina, powinien decydować wojewoda, a nie sąd.
Ponadto w apelacji prokurator zwraca uwagę na niewyjaśnienie wszystkich istotnych okoliczności sprawy, odnoszących się do obywatelstwa rodziców małoletniego, a co za tym idzie obywatelstwa samego małoletniego - powiedziała Syk-Jankowska.
Dodała, że w lubelskiej prokuraturze był konsul Republiki Białorusi Władimir Ananicz, którego zapoznano z podstawami prawnymi dla ingerencji prokuratury w sprawie dziecka.
Matka dziecka zwróciła się do wojewody lubelskiego z prośbą o zalegalizowanie swojego pobytu w naszym kraju.
Rzeczniczka wojewody lubelskiego Małgorzata Tatara powiedziała, że do urzędu wpłynęło pismo, w którym Białorusinka prosi o wyrażenie zgody na jej pobyt w Polsce. Kobieta pisze w nim, że naszym kraju przebywa od 1996 r. Ma troje dzieci, z których dwójka urodziła się w Lublinie i zna tylko język polski, chodzi do lubelskich szkół. Pisze też, że nie chce wracać na Białoruś w obawie przed szykanami.
W piśmie nie ma adresu zamieszkania kobiety, jest tylko numer telefonu kontaktowego. Będzie musiała się do nas zgłosić osobiście, przedstawić dokumenty. W tej chwili ustalamy, czy jakiekolwiek dokumenty dotyczące tej osoby są już w naszym urzędzie - powiedziała Tatara.
Chłopczyk, nazwany Jasiem (jego prawdziwe imię i nazwisko to Paweł Iwanow) przebywa obecnie w szpitalu w Gdańsku. Urodził się w kwietniu ub. roku w Lublinie. Przez kilka miesięcy dziecko przebywało w jednym ze szpitali na Lubelszczyźnie. Lubelski sąd w październiku ub. roku umieścił go w rodzinie zastępczej, którą stała się młoda kobieta z Gdyni.
Zgodnie z polsko-białoruską umową władze Białorusi zostały o tym poinformowane. Niedługo potem Białoruś upomniała się o chłopca i zwróciła się do władz polskich o wydanie swojego obywatela, a sąd w Lublinie się na to zgodził.
Sąd w Polsce - według przepisów umowy - mógłby ustanowić opiekę dla chłopca jedynie wtedy, gdyby nie zrobiła tego strona białoruska. Jak tłumaczyła przewodnicząca wydziału rodzinnego i nieletnich lubelskiego Sądu Rejonowego Wiesława Stelmaszczuk- Taracha, umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej było rozwiązaniem tymczasowym.
Polskie media opisujące historię dziecka wyrażały obawy, że chłopczyk na Białorusi nie będzie miał należytej, specjalnej opieki wymaganej przy jego chorobie.
Ambasada Białorusi w Polsce zapewniła, że po powrocie na Białoruś dziecko zostanie umieszczone "w specjalistycznym ośrodku opiekuńczo-medycznym w Grodnie, który specjalizuje się w leczeniu mukowiscydozy", jest wyposażony we wszelką niezbędną aparaturę i leki. Zapewniła także działania w celu znalezienia rodziny zastępczej dla chłopca.
Ambasada przypomniała, że postanowienia konwencji o ochronie dzieci i współpracy w dziedzinie przysposobienia międzynarodowego oraz przepisy umowy polsko-białoruskiej zawartej w 1994 r. przewidują, iż w sprawach opieki i kurateli decydują organy tego państwa, którego obywatelem jest osoba, dla której tę opiekę się ustanawia.
Na podstawie tej umowy decyzję o wydaniu dziecka Białorusi podjął Sąd Rejonowy w Lublinie. (mg)