Polak odda za darmo. Gruz i prezerwatywy
Ktoś wziął już ślub. Więc po co buty? Inna też moje wyjść w nich za mąż. Syn nie przyjmie drugi raz pierwszej komunii. Ale komża już by mogła. Może ktoś chętny? Stan idealny. Zgarnąć można też gruz, piasek, gałęzie i prezerwatywy.
Bo się nie przyda. Bo szkoda wyrzucić. Bo ekologicznie. Dlatego Polak dostanie za darmo wszystko, czego zapragnie. Ogłoszenia pojawiają się co chwilę. Niektóre wiszą niewiele dłużej, bo znikają po kilkunastu minutach.
Oddam 30 książek o miłości
W stosie ogłoszeń widać miłosne opowieści, które leżą jedna na drugiej. Trzydzieści rozstań, może powrotów, zdrad i uczuciowych uniesień. Jedne to grube, opasłe tomy, inne cienkie, krótkie opowieści.
Ale sprzedawca nie ma do nich sentymentu.
- Szkoda wyrzucać, a wszystkie przeczytałam - mówi damski głos.
- Któraś kończy się szczęśliwie?
- Różnie bywa… - zamyśla się. - Ale większość tak. Pół roku je czytałam, są bardzo ciekawe.
- Może można się czegoś nauczyć.
- Czy to ważne? - pyta głos. - Dla mnie to fikcja, która nie znajdzie miejsca w rzeczywistości
I na półce też już znaleźć go nie może. Czeka więc, aż wzruszy kogoś innego.
Oddam czapkę powstańca
Czasem przedmioty prowadzą do dalekich, rodzinnych historii. Na jednym zdjęciu widać szarą, pogniecioną czapkę. Niechlujnie uwiecznioną pod paroma różnymi kątami. Ma ciemniejszy daszek, przepleciony czarnym, skórzanym paskiem.
- I naprawdę powstańcza? - pytam.
- Dokładnie nie wiem, ale jest w mojej rodzinie od pokoleń - słyszę w słuchawce. - Dziadek zawsze opowiadał, że to z Powstania.
Oryginalna czapka warszawskiego powstańca. Świetnie zachowana. Co widziała? Może świstające nad nią kule, a może nie. W końcu jedno mógł dziadek mówić, a drugie mogło się zdarzyć.
- Wyprowadzam się z Polski, więc chcę ją oddać - głos ucina rozmowę.
Bo przecież czapka, jakakolwiek historia by za nią nie stała, wciąż może być zwykłą czapką.
Oddam suchy chleb
Gruz, piasek, gałęzie, znów gruz, kanapa, okna, siano… I nagle stos kromek chleba. Stoją wrzucone w trzy papierowe torby.
Opis kusi: dzień dobry, mam do oddania suchy chleb.
- Dzień dobry, skąd u pana tyle chleba?
- Zastanawiam się, na ile w tym wszystkim istotne jest to, skąd mam tyle suchego chleba - słyszę wymijającą odpowiedź.
Przecież chodzi o to, żeby się nie zmarnował. Może posłużyć komuś - zgodnie z sugestią w opisie - za karmę dla zwierząt. Ale każdy nabywca może znaleźć swoją drogę, by chleb wykorzystać. Więc żal tak zostawiać przy śmietniku.
Oddam prezerwatywy
Parę ogłoszeń niżej znów jest miłość. Tym razem fizyczna, ale wraz ze swoim owocem i ogromną radością.
- Jestem w ciąży, więc już mi się nie przydadzą - cieszy się kobieta. - Szkoda, żeby się zmarnowały.
Prezerwatyw zostały dwa opakowania, każde po dziesięć sztuk. Łącznie dwadzieścia szans na stosunek bez skutków, jakim zakończył się tamten szczęśliwy raz, który uczynił je bezużytecznymi.
- Uprzedzając pytania… Jestem w ciąży nie dlatego, że są dziurawe - trzeźwo dodaje.
Dla zdesperowanych przewidziana wysyłka pocztą. I to bezpłatnie. Choć wziąć należy komplet, bo kosztów dwukrotnej wysyłki sprzedająca nie pokrywa.
Oddam drzwi
Pomiędzy budowlanymi śmieciami widać drzwi, z pozoru jak każde inne. Pomalowane białą farbą drewno, obdrapane i spękane. Bez okien, z metalową klamką.
- Ściągnięte ze strychu - mówi głos w słuchawce.
Tyle że klamkę naciskali jeszcze dawni lokatorzy. Niemcy. Wchodzili tak do swojego dawnego domu, który musieli w końcu opuścić. Może wciąż pamiętają, jak nacisnęli ją po raz ostatni.
- Niedawno je zdemontowaliśmy, bo robimy remont - tłumaczy dalej głos. - Myśleliśmy, że dziadkowie je montowali, ale brat babci mówi, że to po Niemcach.
Jednak czy po Niemcach, czy po Polakach, czy sprzed wojny, czy z Ikei, nieważne. Bezużyteczne stają się tak samo. I teraz otwierać je może ktoś inny.
Oddam łuk z futerkiem
Pośród wszelkiej maści bibelotów, wazonów, lamp i kubków ukazuje się łuk. Rzekomo zakupiony w indiańskiej wiosce. Wykrzywiona, drewniana konstrukcja obita sztucznym futerkiem.
- Słucham - odzywa się dziecięcy głos.
- To naprawdę indiański łuk?
- Tak. Kupiony w indiańskiej wiosce.
- Gdzie ta wioska?
- Nie pamiętam… Wie pan, trochę się jechało... - głos zbity jest z tropu.
- Ale w Polsce?
- Tak, w Polsce - przyznaje się.
Polscy Indianie skonstruowali jednak łuk, którego obsługa pozostawia trochę do życzenia. Nie posiada bowiem - jak tłumaczy opis - dziurki na strzałę. No i do oddania jest sam łuk. Bez strzał.
Oddam dyspenser do taśmy klejącej
Niektóre przedmioty nie przypominają czegokolwiek, co mogłoby się komukolwiek przydać. Rzucone na podłogi, góry bezużytecznych przedmiotów. Wśród nich plastikowy, biało-czerwony przedmiot. To dyspenser do taśmy klejącej.
- Nie łatwiej to po prostu wyrzucić? - pytam.
- Produkujemy wystarczającą ilość śmieci. Są osoby, którym ta rzecz się przyda - oznajmia kobiecy głos. - Wiem, bo oddałam ich mnóstwo.
- Nawet takie drobiazgi?
- Tak. Inni ludzie też mają ekologiczne podejście. I ekonomiczne.
Biorą wywleczone ze strychów meble, biorą wygrzebane z dna szaf znoszone ubrania, biorą wazony, krawaty i żelazka.
- O! - ożywia się głos. - I już poszło.
Bo tu każdy, z pozoru najbardziej bezwartościowy przedmiot, znajdzie drugie życie. Przecież wszystko może się przydać.