Polacy zaciskają pasa. Hotelarz z Łeby ujawnia: mamy dużo krótsze pobyty
W związku z galopującą inflacją duża część Polaków nie może sobie pozwolić na tak długie wakacje nad morzem, jak jeszcze niedawno. Jakub Bujnik, dziennikarz Wirtualnej Polski odwiedził Łebę, gdzie porozmawiał m.in. z Jakubem Krawczykiem z hotelu "Sailor". Okazuje się, że w 2023 r. "prawie nie istnieje" zainteresowanie wypoczynkiem dwutygodniowym w łebskim hotelu. Wniosek jest z tego prosty: ludzie jadąc na wakacje, szukają oszczędności i skracają pobyt. - Po zwiększeniu cen w obiekcie, widać te preferencje pobytów. Na pewno one się zmieniają. Są to pobyty o wiele krótsze. Najczęściej trzydniowe, do siedmiu dni. Opcje 14-dniowe prawie już nie istnieją - mówił Krawczyk. Na przestrzeni ostatnich lat Polacy wybierali miejsce wakacyjnego wypoczynku ze sporym wyprzedzeniem. Teraz jest inaczej. Turyści dalej są zainteresowani wyjazdem nad Bałtyk, ale rezerwacji dokonują, odkładając je na ostatnią chwilę. Zdaniem Krawczyka, po gościach widać również "stopniowe zahamowanie" w wydawaniu pieniędzy w hotelowych restauracjach czy lokalach na wybrzeżu.