Polacy wybierają prezydenta
Od godz. 6.00 Polacy mogą oddać swój głos w
wyborach prezydenckich w ponad 25 tysiącach obwodowych komisji
wyborczych w całym kraju. Jak poinformowała Państwowa Komisja
Wyborcza, wybory przebiegają "spokojnie i godnie", bez żadnych
incydentów.
Tuż po otwarciu lokali wyborczych o godzinie 6.00, zaczęli pojawiać się w nich pierwsi głosujący. W Lublinie, w obwodowej komisji nr 10 przy ul. Plażowej, jako pierwszy - tuż po 6 rano - przyszedł Kazimierz Opatczyk. Wcześnie wstaję i pierwsze co zrobiłem to przyszedłem na wybory. Lepiej po tych wyborach nie będzie, ale trzeba spełnić obywatelski obowiązek - powiedział.
W warszawskich lokalach wyborczych wczesnym rankiem głosowali nieliczni. O godzinie 6 czy 7 to jeszcze zbyt wcześnie. Może dopiero o 9 będzie więcej - powiedział przewodniczący komisji wyborczej nr 29 Maciej Turek. Największego napływu głosujących członkowie komisji spodziewają się dopiero po niedzielnych mszach i wieczorem.
Członek Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia Sądu Najwyższego prof. Stanisław Zabłocki oświadczył po godz. 10, że wybory prezydenckie odbywają się jak dotąd - "spokojnie i godnie". Podkreślił, że nie było żadnych poważnych incydentów. Jak poinformował, do PKW napływają już wyniki wyborów z części obwodów zagranicznych.
Swój głos oddali już hierarchowie kościoła katolickiego. Prymas Polski kard. Józef Glemp zagłosował w obwodowej komisji wyborczej nr 13 przy ul. Długiej w Warszawie. Prezydentem powinien zostać ten, kto kocha naród, zna Polskę, jest wrażliwy na ludzi i nie dąży do władzy po to, żeby się dorobić - powiedział po wrzuceniu głosu do urny.
W Krakowie głosował metropolita krakowski abp Stanisław Dziwisz. Jak oznajmił dziennikarzom, chciałby, aby już w niedzielę - w pierwszej turze - Polacy zdecydowali, kto będzie prezydentem. Ja bym sobie życzył, żebym nie musiał drugi raz przychodzić. Żeby się dzisiaj zadecydowało, żeby moi rodacy dzisiaj zadecydowali, kto będzie prezydentem - powiedział abp Dziwisz.
W obwodowej komisji wyborczej w Świętej Katarzynie (Świętokrzyskie) głosowały w niedzielę siostry bernardynki, które na co dzień obowiązuje klauzura, czyli zakaz wychodzenia z klasztoru.
Aby oddać głos w wyborach prezydenckich, z klauzury wyszły też warszawskie siostry wizytki. Wcześnie rano w lokalu wyborczym przy ul. Konopczyńskiego zagłosowało 27 sióstr.
W obwodowej komisji wyborczej nr 4 w Jankowie Przygodzkim (Wielkopolska) głosowała przed południem, z najbliższą rodziną, 105-letnia mieszkanka tej miejscowości - Franciszka Michalak.
Od godz. 6 rano mogą głosować też żołnierze służący w trzech bazach wojskowych w Iraku. Uprawnionych do głosowania jest ok. 1,4 tys. osób. W bazie Echo w Diwanii, przed godziną 11.00 frekwencja wynosiła ok. 15%.
W ciągu dwóch pierwszych godzin głosowania, w komisjach wyborczych zlokalizowanych w zakładach karnych w Kaliszu i Rawiczu swoje głosy oddało kilkudziesięciu osadzonych. Prawie 1370 osadzonych - wśród nich pierwszy w III RP aresztowany poseł, podejrzany o korupcję Andrzej Pęczak - może zaś zagłosować w Areszcie Śledczym przy ul. Smutnej w Łodzi.
Spokojnie przebiegają wybory w okręgu radomskim. Jedyna skarga pochodziła od starszego małżeństwa, które nie było w stanie wejść na pierwsze piętro lokalu w Urzędzie Gminy w Sieciechowie w powiecie lipskim na Mazowszu. Były pretensje, że nie ma windy na pierwsze piętro i ludzie, którzy są niepełnosprawni, nie mogą tam wejść. Komisja nawet chciała wnieść tych ludzi, ale zrezygnowali z głosowania - powiedział przewodniczący tamtejszej komisji Paweł Ways.