Polacy nie ucierpieli w nawałnicy nad Morzem Czarnym
Zła pogoda zepsuła wakacje tysiącom turystom na
bułgarskim wybrzeżu. Dwie miejscowości są odcięte od świata przez
powodzie. Polscy turyści w Bułgarii nie ucierpieli. Wczasowicze
najbardziej obawiają się, że może zabraknąć piwa.
Burze i ulewy przesunęły się do najbardziej wysuniętych na południe regionów Bułgarii. Miejscowości Sinemorec i Ahtopoł zostały odcięte od świata, kiedy z brzegów wystąpiła rzeka Weleka.
Na rzece, która stanowi granicę między Bułgarią a Turcją, zerwany został jedyny most. Zalane są też tamtejsze drogi. Według miejscowych władz w najbliższych dniach komunikacja zostanie przywrócona. Od poniedziałku w tym regionie nie dostarczano chleba, lecz wczasowicze, którym chłód i wiatr uniemożliwiają plażowanie, są bardziej zaniepokojeni perspektywą... braku piwa.
Konsul generalny RP w Warnie Wiesław Nowicki powiedział, że Polacy nie ucierpieli z powodu nawałnic na bułgarskim wybrzeżu czarnomorskim. Nie ma żadnych zgłoszeń od Polaków z terenów zalanych w ostatnich dniach - zapewnił.
Tymczasem w Słonecznym Brzegu, Neseberze i Obzorze odwołano stan klęski żywiołowej, ogłoszony, gdy doszło do wielu podtopień. Trwa usuwanie zwałów błota z hoteli i ulic. Właściciele hoteli mają nadzieję, że spodziewane w najbliższych dniach ocieplenie uratuje sezon.
Trudna jest sytuacja w południowo-wschodniej Bułgarii, zwłaszcza w okolicach położonego przy granicy z Turcją miasta Małko Tyrnowo, gdzie w poniedziałek ogłoszono stan klęski żywiołowej. Według mera Iwana Iwanowa, "sytuacja wymknęła się spod kontroli". Miejscowa rzeka zerwała dwa mosty, infrastruktura drogowa jest całkowicie zrujnowana. W dwóch okolicznych wsiach nie ma wody i prądu. Odcięta od świata jest wieś Kosti z 380 mieszkańcami i turystami.
Ewgenia Manołowa