Polacy mile widziani
Tysiące mieszkań we wschodnich Niemczech na próżno czekają na lokatorów. Władze miast chętnie wynajęłyby je Polakom. Bardziej opłacalne dla państwa jest jednak wyburzanie całych budynków.
27.03.2006 | aktual.: 27.03.2006 07:47
Burmistrz Frankfurtu nad Odrą Martin Patzelt zapowiedział wyburzenie do 2020 r. 13 tysięcy mieszkań w mieście. W efekcie ma zniknąć m.in. całe osiedle Neuberesinchen.
Demograficzne realia
Ta decyzja jest spowodowana dramatycznymi zmianami demograficznymi. Frankfurt, przemysłową chlubę byłej NRD, zamieszkuje obecnie około 64 tys. osób, o ponad 20 tys. mniej niż w 1989 r. I będzie ich jeszcze mniej – według najnowszych szacunków do 2015 r. wyemigruje stąd następne 10 tys. mieszkańców. Na ich miejsce nikt nie przybywa – przygraniczne tereny Niemiec należą do najmniej atrakcyjnych gospodarczo. Frankfurt, tak jak Guben czy Goerlitz, powoli wymiera.
Inaczej jest po polskiej stronie granicy. Za rosnącą systematycznie liczbą ludności nie nadąża lokalne budownictwo. Skutkiem tego jest chroniczny brak wolnych lokali. W Słubicach tylko w ciągu ostatnich kilku lat liczba mieszkańców wzrosła z 17 do 25 tys., głównie za sprawą studentów i ludzi zajmujących się przygranicznym handlem. W tej chwili brakuje dla nich w mieście ponad 500 mieszkań. Jednocześnie po drugiej stronie Odry na nowych lokatorów czeka 10 tys. lokali.
Już w 2003 r. Martin Patzelt połączył te dwa fakty. Mieszkańcy Słubic mogliby wprowadzić się do frankfurckich mieszkań. Przed rozszerzeniem UE problemem były przepisy prawne. Patzeltowi udało się przekonać rząd federalny do wydawania mieszkańcom Słubic specjalnych zezwoleń na osiedlenie, bez prawa do pracy i pomocy socjalnej.
Wyśrubowane wymagania
Pierwszymi, którzy chcieli wykorzystać nową możliwość, była rodzina Karpowiczów. Oprócz poprawy warunków mieszkaniowych motywacją była wygoda – dzieci państwa Karpowiczów uczęszczały do szkoły po niemieckiej stronie. Jednak był problem. Jak mówi Arkadiusz Karpowicz, frankfurcki Urząd ds. Cudzoziemców postawił Polakom zbyt wysoką poprzeczkę. – Wymagano od nas dochodów ponad 1000 euro na osobę. Chyba nikt w Słubicach nie spełnia tego wymogu. Musieliśmy zrezygnować – dodaje. Arkadiusz Karpowicz założył jednak firmę w Niemczech i może już opłacić czynsz. Wkrótce przeprowadza się za Odrę.
Domy nie dla Polaków
Chociaż niemieckim pustostanom przy granicy z Polską towarzyszy przeludnienie miast polskich, na przeszkodzie zamieszkania za Odrą stoją pieniądze. Za 3-pokojowe mieszkanie w Słubicach trzeba zapłacić około 1100 złotych, we Frankfurcie do 500 euro. Miastu nie wolno do czynszów dopłacać. Otrzymuje za to 60 euro za m2 zlikwidowanej powierzchni w ramach restrukturyzacji Niemiec wschodnich. W ten sposób od 2002 roku do kasy Frankfurtu wpłynęło ponad 19 mln euro.
Wyludnianie miast jest poważnym problemem. Władze Magdeburga zapoczątkowały akcję, aby nakłonić byłych mieszkańców do powrotu. Każdy z nich otrzymał przesyłkę z upominkami. Heinz Dieter Walter z frankfurckiego ratusza jest sceptyczny wobec takich akcji. – Tak nie nakłonimy mieszkańców do pozostania. Jeśli nie możemy zaproponować im pracy, trzeba znaleźć inny sposób, by miasto nie wymarło. Otwarcie na Polaków może być rozwiązaniem. Brandenburgia nie da sobie rady – potrzebujemy pomocy z zewnątrz – mówi.
Może Unia pomoże
W kwietniu wspólna miejska polsko-niemiecka komisja przekaże Parlamentowi Europejskiemu petycję z prośbą o pomoc w zdobyciu środków finansowych z funduszy strukturalnych. Dzięki temu byłoby możliwe obniżenie czynszów dla Polaków.
Agnieszka Hreczuk