Polacy, którzy walczą z Kadafim
Mimo entuzjazmu libijskich powstańców, którzy opanowali Trypolis, tempo operacji sił NATO nie zmieniło się - poinformowały źródła wojskowe w Sojuszu. Choć Polska nie uczestniczy w operacji, polscy oficerowie wykonują regularne loty w ramach programu AWACS. W programie służy 17 Polaków.
Jak potwierdzili przedstawiciele Sojuszu, NATO kontynuuje "ostrożne planowanie" i "bardzo uważnie śledzi rozwój obecnej sytuacji w Libii". - Trudno przewidzieć, jakie będą postępy sił opozycji", które w niedzielę dotarły do stolicy kraju Trypolisu - powiedział w poniedziałek jeden z natowskich dyplomatów. Z wojskowego punktu widzenia przyspieszenie działań libijskich powstańców nie zmieniło tempa operacji Sojuszu. - Tempo operacji się nie zmieniło, kontrola embarga na broń oraz kontrola strefy zakazu lotów są wciąż kwestią priorytetową. Operacja NATO będzie kontynuowana dopóki wiemy, że sytuacja się nie ustabilizowała - zapewnił rzecznik Sojuszu pułkownik Greg Julian.
"Pracujemy 24 godziny na dobę"
Również natowskie samoloty wczesnego ostrzegania AWACS - programu, w którym uczestniczą polscy oficerowie - nie zmieniły tempa operacji. "Intensywność lotów jest taka sama jak zawsze, pracujemy 24 godziny na dobę" - powiedziało źródło wojskowe NATO.
Choć Polska nie bierze udziału w natowskiej operacji, polscy oficerowie wykonują regularne loty, jako część załogi samolotów AWACS, które kontrolują przestrzeń powietrzną ogarniętej wojną domową Libii.
- Pracujemy na dwie zmiany, dla ISAF-u (siły międzynarodowe pod wodzą NATO w Afganistanie) i dla Libii. Dwa, trzy tygodnie w każdej z misji - tłumaczył jeden z polskich oficerów we włoskiej bazie Trapani, gdzie na potrzeby operacji stacjonują samoloty NATO.
17 Polaków walczy z Kadafim
W natowskich powietrznych siłach kontroli i wczesnego ostrzegania, tzw. NAEW&C, służy 17 Polaków. Część z nich lata w ramach tego programu na samolotach wczesnego ostrzegania i kontroli AWACS, które wspierają operację w Libii. Z Polski jest m.in. nawigator, kontrolerzy ruchu i odpowiedzialni za analizę obrazów przekazanych przez radar samolotu. Spośród nowych państw NATO w programie uczestniczą jeszcze Czesi, Węgrzy i Rumuni, ale ci ostatni są wciąż w fazie szkoleń.
W sumie w programie AWACS uczestniczy 18 państw, a Polska dołączyła do niego w 2007 roku. Wszystkie państwa finansują program i wspierają w ten sposób operacje - podkreślał na konferencji prasowej 10 lipca w Trapani jego dowódca, amerykański generał Stephen Schmidt.
Oczy, które wszystko widzą
Do Trapani, cywilno-wojskowego lotniska na południowym zachodzie Sycylii, na czas trwania operacji przyleciały również kanadyjskie bombowce F-18, jednostka samolotów-cystern, dwa dodatkowe AWACS-y z Wielkiej Brytanii oraz wszystkie włoskie myśliwce (Tornado, Eurofighter i F-16) biorące udział w operacji Unified Protector. Dla maleńkiej bazy jest to duże wyzwanie - powiedział jeden z włoskich oficerów bliski jej dowództwu. Ujawnił, że liczba stacjonujących tam samolotów podwoiła się, a zużycie paliwa wzrosło 1000-krotnie. Włochy zapewniają całe wsparcie, czyli paliwo (współfinansowane przez Kanadę i NATO), żywność i logistykę. - Pozostałe sześć baz włoskich pełni takie same funkcje, czyli wsparcie misji bojowych oraz misji samolotów-cystern - dodał pułkownik Mauro Gabetta z włoskich sił powietrznych.
Natowskie AWACS-y, mające kryptonim "Magic", są w operacji w Libii niezastąpione. - Naszą misją jest wczesne ostrzeganie o potencjalnych zagrożeniach i kontrola z powietrza - powiedział podczas konferencji prasowej generał Schmidt. - Patrzymy na Libię i na południową część Morza Śródziemnego, to są strefy, które kontrolujemy. Nie widzimy tego, co mogą widzieć inne radary, nie patrzymy na inne kraje, nie podsłuchujemy rozmów naziemnych, jesteśmy tu wyłącznie dla nadzoru, dowodzenia i kontroli sił NATO - podkreślił.
Z możliwością spędzenia w powietrzu dziesięciu godzin bez tankowania, AWACS-y widzą wszystko, co porusza się w przestrzeni powietrznej Libii, kontrolują myśliwce oraz loty z pomocą humanitarną. Są pośrednikami między samolotami biorącymi udział w nalotach na siły Muammara Kadafiego atakujące libijskich powstańców a sztabem sił usytuowanym w Poggio koło Bolonii (tzw. CAOC). "AWACS-y nie wybierają celów (...) nigdy nie celują, chodzi o zapewnienie połączeń: kontrolujemy samoloty i przekazujemy informacje do sztabu. Jesteśmy +okiem Boga+ dla myśliwców latających w Libii" - wyjaśniał kapitan Rune, jeden z oficerów latających na tych samolotach.
Kontrolerzy z AWACS-ów wiedzą, jak każdy z latających nad Libia myśliwców jest uzbrojony, wiedzą, kiedy musi zatankować i pośredniczą w decyzji w sprawie nalotów na cele w Libii. Każdy z natowskich myśliwców by zrzucić bombę potrzebuje zgody centrum dowodzenia. "W zależności od złożoności celu otrzymanie takiej zgody może zająć od dwóch minut do 24 godzin. Jeśli widzimy na pustyni czołg Kadafiego ostrzeliwujący obrzeża Misraty, sytuacja jest prosta. Jeśli ten sam czołg strzela do cywilów, stojąc między budynkami szkoły lub przedszkola, wydanie zgody może zająć więcej czasu" - powiedział Rune.
Zminimalizowanie ryzyka i uniknięcie tzw. strat ubocznych jest jednym z głównych wyzwań kontrolerów operacji. Chodzi o to, by nie powodować strat wśród cywilów oraz zminimalizować zniszczenia, aby nie niszczyć całego kraju, który trzeba będzie odbudować - tłumaczył jeden z oficerów. "Namierzamy cel, wysyłamy informację do sztabu, który dodatkowo dysponuje precyzyjnymi zdjęciami satelitarnymi. Jeśli jest jakiekolwiek ryzyko poważnych dodatkowych zniszczeń, nie atakujemy. Używamy bomb precyzyjnych naprowadzanych laserowo albo przez GPS; pilot może nastawić dokładne namiary dla GPS i wtedy zaatakować" - wyjaśnił kapitan Rune.
Precyzji i dokładności potrzeba zwłaszcza podczas atakowania celów rozmieszczonych w zaludnionych miejscach, jak np. obrzeża Trypolisu. - W jednej z operacji, która miała miejsce w lipcu, z powodu ryzyka strat ubocznych piloci F-16 dostali zezwolenie na atak, ale tylko pod warunkiem, że zaatakują określonym rodzajem broni, pod specjalnie wybranym kątem i z odpowiedniego kierunku, by wybuch nie zniszczył sąsiednich budynków - wyjaśniał jeden z oficerów śledzących operacje. Akcja naprowadzania trwała ponad godzinę i zakończyła się "sukcesem" - ocenił jeden z oficerów opowiedzianych za prowadzenie misji.
Od początku trwania operacji w Libii NATO przeprowadziło ponad 19 800 lotów (niekoniecznie z użyciem broni). Tylko w sierpniu liczba dziennych lotów wahała się pomiędzy 110 - 130 dziennie. Według ostatnich danych NATO, w weekend w Trypolisie, wskutek natowskich bombardowań, zniszczone zostały cztery budynki wojskowe na obrzeżach miasta, składy amunicji, trzy radary, sześć wozów bojowych, czołg, kilkanaście wyrzutni rakietowych różnego typu oraz kilka centrów dowodzenia i kontroli.
W niedzielę siły natowskie skontrolowały również, według najnowszych danych podanych przez NATO, 14 statków pływających u wybrzeży Libii w ramach kontroli embarga dotyczącego broni. Od marca NATO skontrolowało 2290 statków. 10 podejrzanym o transport broni zakazano przejścia przez wody libijskie.
Wszystkie samoloty koalicji
W operacji w Libii bierze udział sześć AWACS-ów: dwa z siedemnastu natowskich Boeingów E3A i dwa brytyjskie E3D. Francja zapewnia dwa dodatkowe Boeingi E3F. - Nie podlegają one mi bezpośrednio, jako dowódcy NAEW&C, ale mogą wspomagać operację w zależności od potrzeb - sprecyzował generał Schmidt.
Natowskie AWACS-y wykonały do tej pory u wybrzeży Libii ponad 200 misji, najpierw w ramach międzynarodowych sił koalicji, a potem w ramach operacji NATO, które przejęło dowodzenie nad wszystkimi operacjami w Libii 24 marca. Jest to ponad 1580 wylatanych godzin w ciągu trzech miesięcy. Do tego dochodzą loty brytyjskich AWACS-ów, czyli dodatkowe 916 spędzonych w powietrzu godzin. Równocześnie od połowy stycznia załogi AWACS-ów NATO kontrolują jeszcze sytuację w Afganistanie, czyli według danych z lipca, to ponad 2450 godzin lotów.