"Polacy, dlaczego nam to robicie?!"
W sercu polskiego społeczeństwa mieszka wielka niesprawiedliwość, o której mało kto wspomina – żyjący tu obcokrajowcy, tacy jak na przykład ja, nie mają dnia imienin! Zapomnijmy o rewolucjach w Afryce i broni nuklearnej w Korei Północnej, fakt, że przez ostatnie kilka lat chodziłem na imprezy imieninowe innych ludzi, sam nie mając ani jednej, jest znacznie bardziej palącym problemem. Jest to jaskrawy przejaw dyskryminacji, która musi zostać zniesiona - pisze Jamie Stokes w Wirtualnej Polski.
Pierwszym krokiem, jaki powinien uczynić obcokrajowiec chcący posiadać imieniny, jest znalezienie dla swojego imienia polskiego odpowiednika. Jeśli pochodzisz z kraju o chrześcijańskich tradycjach, sprawa będzie raczej być prosta. Jeśli pochodzisz z Chin i nazywasz się na przykład Xun Zhe – powodzenia. Moje imię, Jamie, ma swój odpowiednik, choć nie tak oczywisty jak w przypadku Johna czy Paula. Jamie pochodzi od imienia James, który w polskiej wersji występuje jako Jakub. Mylące jest to, że w angielskim istnieje zarówno imię Jacob jak i James i obydwa te imiona pojawiają się w angielskiej wersji biblii – James był kolegą Jezusa, a Jacob był facetem z drabiną.
Jeśli jesteś zbyt leniwy, by ustalić polską wersję swojego imienia, porozmawiaj z jakąś nowopoznaną grupą Polaków. Gwarantuję, że temat polskiego odpowiednika twojego imienia prędzej czy później pojawi się w rozmowie, zwłaszcza, jeśli wmieszany w nią będzie też alkohol.
Kolejnym krokiem jest wybór dnia. Kiedyś myślałem, że tak duża ilość dni imieninowych ofiarowanych Pawłom i Mariom, wynika z popularności ich imion, ale bardziej inteligentni znajomi wyjaśnili mi, że każdy z tych dni dotyczy innego, choć tak samo nazywającego się świętego. Przed wybraniem polskiego imienia należy zwrócić uwagę na częstotliwość jego występowania w kalendarzu. Mój Jakub jest strzałem w dziesiątkę, bo pojawia się aż 12 razy. Postanowiłem świętować każdy z tych 12 dni w kolejnym roku, aby wynagrodzić sobie wszystkie moje bezimieninowe lata. Jeśli ktoś zdecyduje się jednak na przykład na Petronelę, poszaleje tylko 31 maja i w dodatku może mieć problem ze kiepską wiarygodnością.
Cieszy mnie także odkrycie, że moje imię okazuje się być jednym z najbardziej w Polsce popularnych, w przeciwieństwie do takiego na przykład Paschalisa. Zawsze mnie zadziwiało jak wiele osób w Polsce nosi te same imiona. Znam chyba z siedem Magd, 12 Piotrów i niezliczoną liczbę Ań. Spróbuj w zatłoczonym miejscu krzyknąć: "Paweł, upuściłeś pieniądze!", a gwarantuję, że odwróci się przynajmniej 20 osób.
W dziedzinie polskich imion muszą istnieć jakieś bardzo określone mody. Nigdy nie udało mi się poznać żadnego Zenona, za to chyba każde z urodzonych w zeszłym roku dzieci zostało nazwane Julią albo Kacprem. Słyszałem o rodzinie, która w imieniu Julia zakochała się tak bardzo, że swoje nowonarodzone bliźniaczki nazwała Julią 1 i Julią 2. Dlaczego popularny stał się również Kacper, a Melchior i Baltazar już nie - pojęcia nie mam. Będę musiał zapytać o to swoich znajomych, Adolfa i Leninę.
Ostatnim krokiem w zdobywaniu wymarzonych imienin jest przekonanie Polaków, że naprawdę je mamy. Nie wszyscy Polacy przyznają bowiem nam, obcokrajowcom, prawo do ich posiadania, a taka negatywna postawa może mieć duży wpływ na ilość otrzymywanych przez nas prezentów i darmowych drinków. Jeśli jesteś Brytyjczykiem, Kanadyjczykiem albo Australijczykiem, możesz zwrócić ich uwagę na fakt, że królowa Elżbieta ma jedne prawdziwe i jedne oficjalne urodziny i że większość jej poddanych przejęła od niej ten zwyczaj.
Jeśli nie jesteś obywatelem żadnego z tych krajów, spróbuj udawać, że ubiegasz się właśnie o polskie obywatelstwo i adopcja imienin jest jednym z oficjalnych wymogów - pomysł na tyle szalony, że może zadziałać.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski