Nobel na zachętę
Żadne zestawienie kontrowersyjnych pokojowych nobli nie może się obyć bez wzmianki nagrody z 2009 roku dla amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy.
Nagroda dla Obamy niemal natychmiast została okrzyknięta "nagrodą na zachętę". Nic dziwnego. Amerykanin otrzymał ją zaledwie 9 miesięcy po objęciu urzędu prezydenta. To, że nagroda miała charakter motywacyjny, przyznawali potem niektórzy członkowie komitetu. Geir Lundestad, dyrektor Norweskiego Instytutu Noblowskiego, stwierdził, że "myślał, że nagroda wzmocni Obamę, ale nie miała ona tego efektu".
Mimo to, przewodniczący komitetu Thorbrjorn Jagland, bronił swojego wyboru. Tłumaczył, że Obama zasłużył na nagrodę choćby z powodu rozpoczęcia amerykańsko-rosyjskich rozmów na temat ograniczenia zbrojeń.
Krytycy nie są jednak przekonani. Owszem, amerykański prezydent wycofał amerykańskich żołnierzy z Iraku, ale nie zakończył wojny w Afganistanie, ani nie zamknął - wbrew obietnicom - więzienia Guantanamo. Przewodniczył też bezprecedensowej kampanii bombardowań - m.in. w Pakistanie - z użyciem dronów.