Pogrzeb ratowników TOPR w Zakopanem
Kondukt na ulicach Zakopanego (Fot/PAP/Grzegorz Momot)
Kilka tysięcy osób uczestniczyło w sobotę w pogrzebie dwóch ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy przed tygodniem idąc na ratunek zginęli w lawinie pod Szpiglasową Przełęczą w Tatrach. Zostali pochowani na Starym Cmentarzu na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem.
05.01.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Marek Łabunowicz miał 29 lat. Ratownikiem tatrzańskim jako ochotnik był od 1989 r. W grudniu rozpoczął pierwszy sezon jako ratownik zawodowy. Był utalentowanym muzykiem, grał na wielu instrumentach, przekazując swe umiejętności młodzieży Podhala.
Bartłomiej Olszański miał 25 lat. Ratownikiem-ochotnikiem był od 1997 r. Zginął w drugim sezonie swej służby zawodowej. Działał w pogotowiu tatrzańskim łącząc pracę z nauką - studiował najpierw leśnictwo, później polonistykę.
W trakcie uroczystości wojewoda małopolski przekazał rodzinom zmarłych TOPR-owców medale "Za Ofiarność i Odwagę", którymi ratownicy zostali pośmiertnie uhonorowani przez prezydenta RP.
Kondukt żałobny wyruszył spod zakopiańskiej centrali TOPR i przeciągnął ulicami miasta na Plac Niepodległości. Tam odbyła się główna uroczystość pożegnania ratowników.
Trumny przybrane kosodrzewiną jechały na góralskich saniach, przy dźwiękach skrzypiec i basów, na których grało kilkuset górali w regionalnych strojach. Kondukt poprzedzały Kondukt poprzedzały poczty sztandarowe i delegacje wielu służb ratowniczych oraz podhalańskich organizacji - wśród nich regionalnych grup Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z całej Polski, ratowników słowackiej Horskiej Służby, strażaków.
Msza żałobna została odprawiona w kościele przy Krupówkach - egzekwiom przewodniczył metropolita krakowski, kardynał Franciszek Macharski. Grały góralskie kapele. Następnie TOPR-owcy przenieśli na ramionach trumny z ciałami kolegów z kościoła na Stary Cmentarz. Tu nad konduktem zawisł z hukiem silnika ratowniczy śmigłowiec.
Niewielki, historyczny cmentarz na Pęksowym Brzyzku - gdzie od lat chowani są ludzie zasłużeni dla Tatr i Podhala - pomieścił tylko najbliższych i oficjalne delegacje. Znów zagrały wszystkie góralskie kapele, zagrały też dzieci uczone gry przez Marka Łabunowicza - w hołdzie swemu nauczycielowi. Starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski w podhalańskiej gwarze opowiedział o dwóch ratownikach, którzy w śnieżnej zawiei podążyli za dwojgiem turystów do bram Piotrowych. A że pięknie umieli grać - św. Piotr przyjął całą czwórkę do nieba...
Żegnając zmarłych ratowników prezes TOPR Józef Janczy nawiązał do słów ratowniczego przyrzeczenia: Złożyli największą ofiarę - swojego życia. Nasi młodzi koledzy, którzy dobrowolnie i pod słowem honoru, wypełniając swe obowiązki sumiennie i gorliwie, udali się w góry, by ratować zagrożone życie ludzkie.
Trumny ze zwłokami ratowników spoczęły w pobliżu mogił innych członków tatrzańskiego górskiego pogotowia - Piotra Malinowskiego, do 1993 r. naczelnika TOPR oraz Janusza Kubicy i Stanisława Matei, którzy w 1994 r. zginęli w katastrofie śmigłowca ratowniczego.
W 93-letniej historii TOPR na służbie zginęło ośmiu ratowników i dwóch pilotów śmigłowca. Pierwszą ofiarą w służbie błękitnego krzyża był legendarny ratownik i przewodnik zakopiański Klimek Bachleda, który w 1910 r. zginął, idąc na ratunek taternikowi na ścianie Małego Jaworowego Szczytu. (kor)