PolskaPodsumowań czas

Podsumowań czas

Koniec roku za pasem. A jak to z każdym końcem roku bywa, pora na podsumowania, analizy i prognozy na przyszłość. Boże Narodzenie i perspektywa Nowego roku powodują, iż dążymy do rozwiązania problemów, zawieszenia broni albo przynajmniej złagodzenia sporów i „nowego otwarcia”. Z polityką tymczasem szykuje się nieco inny scenariusz. Tu bowiem nie ma mowy ani o świątecznym rozwiązaniu problemów, ani tym bardziej o nowym otwarciu. Lawina problemów partii politycznych tworzy skomplikowaną listę, do której ciągle można dopisywać nowe punkty, podpunkty i myślniki. Ale do rzeczy.

Co słychać w IV RP?

Wypadałoby rozpocząć od partii zwycięskiej, w której problemów jest co niemiara. Porażka w prestiżowym boju o zarządzanie stolicą jest o tyle trudna, że nie wystarczy o niej zapomnieć i już. Po pierwsze dlatego, że nikt inny, tylko liderzy PiS wyraźnie podkreślali wymowę wygranej w Warszawie, która to wygrana równała się zwycięstwu w całych wyborach samorządowych. Ponieważ nic z tego nie wyszło, pozostało im straszenie elektoratu starą śpiewką: „wraca stare” (czytaj: układ). Ale to nie koniec konsekwencji przegranej w stolicy. Trzeba przecież coś zrobić z Kazimierzem Marcinkiewiczem, już raz zrzuconym z krzesła stojącego w pierwszym rzędzie. Premier Kaczyński nie widzi nic niestosownego w powrocie byłego premiera do jego własnego rządu, ale tym razem w roli zwykłego ministra. Marcinkiewicz ma jednak większe ambicje. Dziś już wiemy, że chciał zająć miejsce Zyty Gilowskiej, na co nie zgodził się Jarosław Kaczyński.

Do niedawna, w kontekście sprawy Marcinkiewicza pojawiła się rozgrywka o fotel prezesa NBP. Leszek Balcerowicz odchodzi, ale partia rządząca nie potrafi znaleźć kandydata, który będzie prawdziwym profesjonalistą. Być może chodzi też o kogoś, kto w równym stopniu będzie profesjonalnym sojusznikiem braci Kaczyńskich. Gilowska nie chce, Sulmicki nie może. Jeśli nie oni, to kto? Pan Prezydent, co smutne, ma kłopot z odpowiednią kandydaturą. Ale jeszcze gorzej radzi sobie z odróżnianiem ludzi od ich ewolucyjnych przodków (małp). Ostatnio wśród dziennikarzy dostrzegł małpę w czerwonym i strasznie bał się, że na pytania z jej strony nie będzie znał odpowiedzi. Na szczęście w porę wydany rozkaz ostudził zapędy owej małpy.

Stałym problemem PiS są przystawki – LPR i Samoobrona. Ci pierwsi nie potrafią raz na zawsze rozstać się z Młodzieżą Wszechpolską; drudzy z kolei castingi na stanowiska w biurach poselskich partii prowadzili prawdopodobnie w łóżku. No, ale czego premier mógł się spodziewać po ludziach „marnej reputacji”, którzy kooperując z układem (precyzyjniej: z 2 dziennikarzami) i stosując „esbeckie metody” (czyli mikrofon i głośniki) ujawnili całą prawdę o IV RP i związanej z nią moralnej odnowie? Tak czy owak, ciężkostrawne przystawki zapewniają, pomimo swych wad, trwanie koalicji rządowej, a wygląda na to, że o to właśnie chodzi. To jednak dalej nie koniec kłopotów PiSu. Szef klubu, Marek Kuchciński zabronił posłom partii zabierania głosu przed kamerami. I rzeczywiście, Tadeusz Cymański nieco przycichł, Jacek Kurski (swoją drogą jeszcze jedno źródło problemów) nie wypowiada się publicznie. Jak donoszą media, posłowie partii zaczynają się buntować przeciwko takim praktykom i pojawia się coraz więcej opinii, że czas
szefowania Kuchcińskiego dobiega końca. Szefa klubu broni jednak eurodeputowany Michał Kamiński. Skoro więc spin doctor PiSu mówi to, co mówi, to chyba wie, o czym mówi…

Naga prawda o Samoobronie

Bardzo popularne w Internecie jest ostatnio nagranie ‘italiano.mp3”, w którym w jednym z kabaretowych monologów występuje Włoch komentujący ostatnie wydarzenia w Polsce, przy czym jego zdania są na bieżąco tłumaczone na język polski. Samoobrona w ów komentarzu to „gumofilzo karate”, natomiast Andrzej Lepper – „morda solare”. Przejaskrawienie rzeczywistości czy jej wierne odwzorowanie?

O kłopotach Samoobrony wiele mówić nie trzeba. Najważniejsze jest teraz, by pozwolić ze spokojem działać prokuraturze. Aneta Krawczyk pomyliła się i to bardzo. Jej wiarygodność została podważona, ale są kolejni świadkowie i kolejne obciążające zeznania. Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż w sprawę zamieszany jest ponoć sam wódz – wicepremier rządu Andrzej Lepper, a niewykluczone, że i minister w kancelarii premiera – Krzysztof Filipek. Stanisław Łyżwiński odszedł, ale czy to rozwiązuje sprawę? Ani trochę. Szymon Majewski, w swoim programie „Szymon Majewski Show” nazwał nowy sposób rekrutacji pracowników do Samoobrony „jazdą figurową na łyżwie”. Zabawne? Z pewnością, jednak nie dla tych, których sprawa bezpośrednio dotyka. Nie trzeba tu przypominać znanych słów, że „zły dotyk boli przez całe życie’… Rozwód z MW

LPR też nie jest pozbawiona zmartwień. Co prawda seks-skandal w Samoobronie przysłonił nieco top temat sprzed kilku tygodni, co nie znaczy, że sprawa nie istnieje. A mowa o niczym innym, jak faszystowskich skłonnościach ludzi powiązanych z LPR; może nie bezpośrednio, ale choćby przez członkostwo w Młodzieży Wszechpolskiej, której reaktywatorem i honorowym prezesem był do niedawna Roman Giertych, następny wicepremier. I chociaż LPR zerwał oficjalnie kontakty z Młodzieżą Wszechpolską, to jednak ciepłe wspomnienia Romana Giertycha i sentyment posłów partii do Wszechpolaków każą przypisać ten rozwód do kategorii sztucznych i obłudnych zabiegów. Zresztą, o jakiej szczerości intencji można tu mówić, skoro liderzy LPR najpierw twierdzą, że na imprezie ze swastyką w tle (ani na zdjęciu z baru) nie było żadnej ze znanych im osób. Potem z kolei tłumaczą, że wykonywane w barze gesty to zamawianie piwa, a jeszcze później, że coś na rzeczy było i trzeba wyciągnąć konsekwencje.

A warszawscy zwycięzcy?

Wydawałoby się, że lawina potknięć, ba – skandali i totalnych porażek rządu spowoduje, że na pierwszy plan wysunie się Platforma Obywatelska: zaatakuje kogo trzeba i zrobi, co trzeba, by zyskać pozycję absolutnego hegemona w sondażach, a następnie zwycięży w przedterminowych wyborach. Tymczasem ani „taśmy Beger”, ani seks-skandal nie wywołał, poza chwilowymi wahaniami, konkretnych przetasowań w sondażowych wynikach. Czyli albo nic się nie stało, albo rząd jest tak silny, albo może na platformie nie wszystko układa się jak należy… Jan Rokita poparł kandydata PiSu w II turze wyborów samorządowych na prezydenta Krakowa, czym zasłużył sobie na liczne głosy krytyki w partii. Jeszcze nieco ponad rok temu przyszły premier z Krakowa, potem przyszły szef klubu parlamentarnego, obecnie poseł Jan Rokita, tylko poseł, choć nadal ten sam Jan Rokita – bezpośredni, odważny i trzymający niezmiennie konserwatywną linię prowadzonej przez siebie polityki.

Czy w PO jest konflikt? Czy platformie grozi rozłam? Nie sądzę, ze względu choćby na fakt, iż spore poparcie, którym cieszy się nadal partia to zaufanie kilku milionów Polaków. Jest to zapas, który może zaprocentować, jeśli PO upora się nie tylko z przepychankami stanowiskowymi, ale co ważniejsze, z brakiem wyrazistości. Dziś o partii Donalda Tuska nie można powiedzieć, że jest to partia o takich czy innych poglądach. Dziś PO nie jest ani gorąca, ani zimna; jest letnia. Rację miał prof. Stefan Niesiołowski, że czas zacząć mówić nie tylko tyle, że PO to nie PiS, ale kontestować pomysły rządu własnymi pomysłami. Skoro partia aspiruje do przejęcia władzy, to dobrze byłoby wiedzieć, jakie ma propozycje. Dodatkową niezręcznością Platformy Obywatelskiej, która potwierdza jej brak zdecydowania jest kwestia zawiązywania lokalnych sojuszy z Centrolewem.

Wielki powrót?

Co na to wszystko lewica? Lewica czeka, a tam, gdzie się da, działa. Ale lewica czeka też na kogoś, kto jeszcze niedawno miał poparcie społeczne niewiele gorsze niż Kazimierz Marcinkiewicz – na byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który – póki co – odpoczywa. A co potem? Cóż, nowa gwiazda na lewicy mogłaby przynieść wymierne wyniki, ale wówczas może też pojawić się spór o przywództwo po lewej stronie sceny politycznej. Aspiracji bowiem nie brakuje ani Wojciechowi Olejniczakowi, ani Markowi Borowskiemu, ani tym bardziej Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Co się wydarzy, zobaczymy już wkrótce.

Ludowa mądrość

Bezapelacyjny zwycięzca wyborów samorządowych pod względem ilości radnych, czyli PSL spokojnie szykuje się do nowych wyzwań w Nowym Roku, współpracując z PO w terenie. A na szczytach władzy nie próbuje ubrudzić sobie rąk mieszając się do wewnętrznych problemów innych partii. Takie zabiegi dają tej partii bezpieczne przebywanie nad progiem wyborczym. Waldemar Pawlak i jego koledzy z pewnością ze spokojem zasiedli do wigilijnego stołu.

A pozostali? Pozostaje wierzyć, iż w Wigilię przemówili ludzkim głosem i udzieliło im się to na bardzo długo, a bynajmniej na 365 dni Nowego 2007 Roku. Pomyślności i realizacji planów i założeń w nadchodzącym roku życzę tym „na górze”, ale i przede wszystkim zdecydowanej większości tych „na dole”. Szczęśliwego Nowego Roku!

Grzegorz Smyczyński

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)