Polska"Podsłuchy? Chłopcy z ferajny 'GW' odgrzewają kotlety!"

"Podsłuchy? Chłopcy z ferajny 'GW' odgrzewają kotlety!"

Informacje o podsłuchiwaniu i inwigilowaniu dziennikarzy przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego są całkowicie nieprawdziwe - oświadczył szef ABW za czasów rządu PiS Bogdan Święczkowski. Oświadczenie w tej sprawie wydał też były szef CBA Mariusz Kamiński: - Gdy byłem szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, wobec żadnego z wymienionych w publikacji "Gazety Wyborczej" 10 dziennikarzy, CBA nie stosowało podsłuchu.

"Podsłuchy? Chłopcy z ferajny 'GW' odgrzewają kotlety!"
Źródło zdjęć: © PAP

- To są odgrzewane kotlety chłopców z ferajny, przepraszam - z "Gazety Wyborczej". To są nieprawdziwe całkowicie informacje o podsłuchach i inwigilowaniu dziennikarzy" - oświadczył Święczkowski, przed wejściem do sądu w Sosnowcu, gdzie zeznaje jako świadek w cywilnym procesie wytoczonym przez Grzegorza Schetynę Zbigniewowi Ziobrze.

Jak podkreślił, w artykule w "Gazecie Wyborczej" nie ma mowy o podsłuchiwaniu lub inwigilowaniu dziennikarzy, ale pozyskiwaniu billingów lub stacji BTS-owych. - Jeżeli takie przypadki miały miejsce - czego ja nie mogę potwierdzić - związane to było zapewne z postępowaniami dotyczącymi ujawnienia tajemnicy państwowej - oświadczył i dodał, że ABW musi dbać o przestrzegania tajemnicy państwowej i służbowej i w każdym takim przypadku musi wszczynać odpowiednie postępowania.

Okres - jak się wyraził Święczkowski - "rzekomego" żądania billingów Moniki Olejnik kończy się 10 grudnia 2007, tymczasem on sam był szefem ABW do końca października. Tak więc billingi były żądane już pod rządami PO.

- Natomiast wypowiedzi publiczne, szczególnie pani Moniki Olejnik, świadczą o tym, że albo nie czytała informacji zawartych w artykule pana Wojciecha Czuchnowskiego, albo świadomie kłamie i mówi nieprawdę - uważa Święczkowski.

Pytany, po co ABW żądała billingów dziennikarzy, odpowiedział, że to standardowa procedura. Dodał, że w ostatnich trzech latach kilkadziesiąt razy szczegółowo analizowano jego billingi.

- W każdym przypadku ujawnienia tajemnicy państwowej lub służbowej służby lub prokuratura, a także sąd, próbują ustalić źródło - powiedział i dodał, że za jego czasów nie stawiano dziennikarzom zarzutów ujawnienia tajemnicy, ale szukano urzędnika publicznego, który to zrobił.

- Obecnie, za rządów PO stawiane są zarzuty dziennikarzom i dziennikarze będą mieć sprawy karne. Zwróćcie państwo uwagę, jakie my stosowaliśmy standardy demokratycznego państwa prawa, a jakie stosuje obecnie władza - powiedział.

- W czasach, kiedy ja byłem szefem ABW, wobec dziennikarzy nie stosowano żadnych środków kontroli operacyjnej - oświadczył.

Gdy byłem szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, wobec żadnego z wymienionych w publikacji "Gazety Wyborczej" 10 dziennikarzy, CBA nie stosowało podsłuchu - oświadczył także b. szef Biura Mariusz Kamiński.

W oświadczeniu Kamiński napisał, że "powtarzające się co pewien czas kłamstwa w tej sprawie zostały zweryfikowane w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze". Podkreślił, że zostało ono wszczęte w okresie rządów Platformy Obywatelskiej i umorzono je z powodu niestwierdzenia przestępstwa.

- Ostrzegam, że każdy, kto publicznie będzie twierdził, iż szef CBA Mariusz Kamiński zlecał, nadzorował, a nawet tylko wnioskował o stosowanie podsłuchu wobec wymienionych w publikacji dziennikarzy, będzie przeze mnie pozwany do sądu - dodał Kamiński.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (93)