Podpalił dom w Jastrzębiu Zdroju, zabijając żonę i czwórkę dzieci. Dariusz P. skazany na dożywocie
Dariusz P., oskarżony o podpalenie swojego domu w Jastrzębiu Zdroju, w celu uzyskania ubezpieczenia, został skazany na dożywocie. W wyniku pożaru zginęła żona mężczyzny i czwórka ich dzieci, przeżył tylko jeden syn. Sprawa głośnym echem odbiła się w całej Polsce.
Wzorowa rodzina
Nie ma wątpliwości, że Dariusz P. zaplanował i wykonał czynności, które doprowadziły do śmierci jego bliskich; chciał ich zabić - uzasadniał sąd. W ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Grażyna Suchecka podkreśliła, że P. precyzyjnie zrealizował swój plan. Był osobą poczytalną, wiedział, że podkładając ogień, skazuje rodzinę na śmierć - najstarszy syn przeżył tylko dlatego, że się obudził - mówiła sędzia. Przypomniała, że rodzina P. była stawiana za wzór, była bardzo wierząca i blisko związana z Kościołem. P. był szafarzem w miejscowej parafii.
Sędzia wskazywała, że motywem zbrodni popełnionej przez Dariusza P. była nie tylko chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia, ale też uwolnienie się od rodziny.
Sędzia Grażyna Suchecka powiedziała, iż krótko po tragedii P. proponował innym kobietom wspólne życie. Sąd przyjął, że chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia była tylko jednym z motywów zabójstwa. Oskarżonemu chodziło o "chęć uzyskania swoistej wolności od rodziny, którą sam stworzył", pieniądze miały umożliwić realizację tego celu - powiedziała sędzia.
Adwokat: poszlaki nie takie oczywiste
Zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem, P. będzie mógł wyjść na wolność najwcześniej po 35 latach. Obrońca mężczyzny zapowiedział odwołanie się od poniedziałkowego wyroku. - Podtrzymuję wszystkie argumenty, które przedstawiłem. Dla mnie to, co niby miało składać się na łańcuch poszlak, nie jest takie pewne, jak mogłoby się wydawać - powiedział po ogłoszeniu wyroku mec. Eugeniusz Krajcer.
- Przesłanki do skazania nie są tak mocne, jak to by się wydawało po wysłuchaniu uzasadnienia wyroku. Oczywiście - sąd ma swój pogląd, który jest oparty o analizę zgromadzonego materiału dowodowego, ja mam swój, też tę analizę przeprowadziłem (...) i jest rzeczą oczywistą, że w apelacji to wszystko przedstawię - dodał adwokat.
W trakcie procesu obrona kwestionowała m.in. ustalenia biegłych, według których w domu P. doszło do podpalenia i analizy logowania telefonu komórkowego oskarżonego, przeczące jego twierdzeniom, jakoby w czasie pożaru był kilkanaście kilometrów od domu.
Prokurator
Wyrok gliwickiego sądu jest zbieżny w wnioskami oskarżycieli - publicznego i posiłkowych. - Pokrzywdzonym życia nie wrócimy, natomiast oddźwięk społeczny wskazuje na to, że tego rodzaju zbrodnie nigdy nie pozostaną bezkarne - powiedziała dziennikarzom prok. Karina Spruś. Dodała, że była to "ohydna, wstrętna zbrodnia".
Sąd uznał, że motywem P. było nie tylko spieniężenie polis ubezpieczeniowych - jak wskazała w akcie oskarżenia prokuratura - ale też chęć swoistego uwolnienia się od rodziny. Prok. Spruś podziela tę opinię. - Myślę, że ta motywacja był złożona. Argumentacja przedstawiona dzisiaj przez sąd, dotycząca również motywacji emocjonalnej, uwolnienia się od rodziny, która była - nie wiem - obciążeniem dla P., jest dla mnie przekonująca - powiedziała.
Według pełnomocnika pokrzywdzonych Bartosza Sapoty, zakończony wyrok dotyczył największej tego typu zbrodni w powojennej historii Polski. Podkreślił, że poznanie prawdy o tym, co się wydarzyło, było dla rodziny oskarżonego wyjątkowo bolesnym doświadczeniem, dobrze jednak - dodał - że ostatecznie sprawiedliwości stało się zadość.
Tragiczny pożar
Do pożaru w jednorodzinnym domu w Jastrzębiu-Zdroju doszło w maju 2013 r. Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna Wojciecha, który ocalał z pożaru. Sąd uznał go za winnego także tego przestępstwa.
Według ustaleń śledztwa, które teraz potwierdził sąd, motywem zbrodni była chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia. Oskarżony, który miał poważne długi, zawarł szereg umów ubezpieczeń majątkowych i osobistych.
To psychopata, który dla realizacji swoich potrzeb zaplanował i zrealizował ohydną zbrodnię - argumentowała prokuratura. Według oskarżenia, nie ma wątpliwości, że to P. podpalił dom - z logowań jego telefonu wynika, że w czasie wybuchu pożaru był w pobliżu.
Z opinii pożarniczej wynika, że zarzewia ognia w domu były w sześciu miejscach. Oskarżony nie przyznał się do winy - twierdzi, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru, a on sam w tym czasie był w innym miejscu, w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble. Podawany przez prokuraturę motyw obrona uważa za absurdalny, a opinie biegłych - za nierzetelne i niewiarygodne. Obrona domagała się uniewinnienia i zapewne odwoła się od poniedziałkowego wyroku.
Oprac. Magdalena Wojnarowska