Poderżnęła gardło, by "upozorować samobójstwo". Makabra pod Łodzią
Włodzimierz C. został bestialsko zamordowany we własnym mieszkaniu. Poderżnięto mu gardło, a jego ciało wrzucono do rzeki. Rok po krwawej zbrodni przed sąd trafił akt oskarżenia przeciwko jego mordercom.
Opisywane zdarzenia miały miejsce na jednym z osiedli w Aleksandrowie Łódzkim. 49-letni Włodzimierz C., jak relacjonuje "Fakt", był lubiany przez sąsiadów ze swojego bloku. - Miły, spokojny, złota rączka - opisywali go. W 2020 roku do jego dwupokojowego mieszkania wprowadziła się 29-letnia Justyna S. Tabloid nie precyzuje, jaki charakter miała ich relacja. Wiadomo jednak, że kobieta zamieszkała w jednym z pomieszczeń.
Noc zbrodni
Od czasu do czasu Justynę S. odwiedzał 30-letni Arkadiusz W., z którym pozostawała w nieformalnym związku. Feralnego wieczoru w listopadzie ubiegłego roku, w toku jednego ze spotkań w mieszkaniu Włodzimierza C., para pokłóciła się. Zaniepokojony krzykami gospodarz postanowił interweniować, chcąc uspokoić rozemocjonowanych kochanków. W ten sposób tylko jeszcze mocniej rozjuszył parę. Arkadiusz zaczął go bić i kopać, a Justyna chwyciła nóż i poderżnęła mu gardło. Gospodarz mieszkania momentalnie się wykrwawił. Potem w śledztwie kobieta tłumaczyła, że sięgnęła po narzędzie zbrodni z myślą, by upozorować samobójstwo ofiary.
Następnego dnia po dokonaniu zbrodni para zawinęła zwłoki w dywan, a potem wywiozła "dostawczakiem" poza miasto i wrzuciła do rzeki.
Ciało Włodzimierza C. odnaleziono już po kilku dniach. Zabójców szybko ujęto. Niebawem rozpocznie się ich proces.
Źródło: "Fakt"