Podejrzany ukradł z sądu woreczek po narkotykach i 3 strony akt?
Z dokumentacji sądowej ktoś wyrwał trzy kartki z opinią daktyloskopijną i odciskiem palca oskarżonego. Co ciekawe, jako ostatni dokumenty przeglądał właśnie oskarżony mężczyzna, a pomieszczenie było w tym czasie monitorowane. Jest jednak pewien problem.
Afera dotyczy sprawy sprzed trzech lat, gdy Włodzimierz K. miał podrzucić swojemu kontrkandydatowi w wyborach samorządowych na wójta Damnicy i niedoszłemu teściowi Kazimierzowi Kozinie narkotyki.
Na woreczku z nielegalną substancją śledczy znaleźli odciski palców Włodzimierza K. Teraz opakowanie po narkotykach i opinia biegłych, które miały przesądzić o winie mężczyzny zaginęły.
Nagranie z monitoringu? Było, ale nie ma
- Stwierdziliśmy brak części akt sprawy, które znajdowały się w czytelni Sądu Rejonowego w Słupsku – mówi Wirtualnej Polsce wiceprezes sądu Tomasz Zielonka. Jak dodaje, w czwartek o całej sprawie zawiadomiona została prokuratura.
Jak to możliwe, że tak ważne dokumenty po prostu zniknęły? Zielonka wyjaśnia nam, że sprawa zostanie wyjaśniona, ponieważ sąd posiada konkretną listę osób, które miały dostęp do tych materiałów.
Najpoważniejszym dowodem powinno być jednak nagranie z monitoringu, ale tutaj pojawia się pewien problem. - Dysponujemy nagraniami z przeglądania tych akt, ale przetrzymywane są one zazwyczaj około miesiąca. Na chwilę obecną sięgają więc do 21 marca – informuje "Radio Koszalin" sędzia Danuta Jastrzębska, rzecznik Sądu Okręgowego w Słupsku.
Z ustaleń sądu wynika jednak, że ostatnio przeglądał je 15 lutego oskarżony Włodzimierz K.
Została tylko fotografia odcisku
Przedstawiciele sądu zapewniają, że zaginięcie dowodów nie paraliżuje postępowania, bo dokumenty można odtworzyć. Gorzej z woreczkiem foliowym, w którym znajdowały się narkotyki. To na nim zachowały się odciski palców.
- Kodeks postępowania karnego przewiduje w takiej sytuacji odtworzenie części bądź całych akt sądowych. Wprawdzie trudno mówić o odtworzeniu śladu palców, ale został on sfotografowany, więc możliwości procesowe istnieją - podkreśla Danuta Jastrzębska.
Brak konkretnego dowodu daje jednak oskarżonemu i jego obrońcy szansę na podważanie wcześniejszych ustaleń sądu.
Sama kara za kradzież akt nie jest jednak zbyt wysoka. - Kto niszczy lub usuwa taki dokument podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat - mówi WP Tomasz Zielonka.